Polak i Czeka. W tym właśnie celu w sierpniu 1918 roku, z inicjatywy Włodzimierza Uljanowa, powołano do życia Wszechrosyjską Komisję Nadzwyczajną przy Radzie Komisarzy Ludowych do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem. Zamiast długiej i trudnej do zapamiętania nazwy w powszechnym użyciu znalazł się jej potoczny skrót: Czeka.
{"type":"film","id":724694,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Wo%C5%82y%C5%84-2016-724694/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Wołyń 2015-02-22 13:34:12 Ponieważ podobnie jak Rosjanie mają na punkcie Polaków kompleks. W ich oczach Polak to pan Ukrainiec to biedny uciskany chłop. Natomiast prawda miała się (Ukraińcy) uciekali przed władzą królewską na dalekie stepy Dzikich Pół. Uważali, że należy im się wolność ponad wszystko a w głowie im były przede wszystkim napady i grabieże. W tym miejscu pragnę przypomnieć, że Rzeczpospolita Obojga Narodów była najbardziej liberalnym, tolerancyjnym i łagodnym państwem na świecie a elekcyjni królowie nie mieli zbyt dużo do powiedzenia bo elita narodu - szlachta pilnowała swoich praw. W takich krajach jak Rosja, Francja czy Brandenburgia chłopi nie mieli ani trochę lepiej a pewnie nawet i ciężej. Takie są z nienawiścią i zazdrością patrzyli na szlacheckie swobody oraz bogactwa. Tę sytuację wykorzystał narodowy bohater Ukraińców - bandzior, zdrajca i rogacz (porwano mu babę) Bohdan Chmielnicki. Wyjaśnił swoim ukraińskim kolegom, że nadszedł czas rżnąć szablami polskich panów na co tamci ochoczo przystali,Podczas ukraińskiego buntu dochodziło do takich bestialskich okrucieństw, że daruję sobie ich opisywanie. Fakt, że Polacy z czymś takim się wcześniej nie spotkali. Mało tego. W ramach swej deklarowanej miłości do Rzeczpospolitej nasz drogi Bohdan sprowadził do Naszej ojczyzny Mongołów dla których mordy i grabieże były chlebem powszednim. Ukoronowaniem buntu była zdrada Rzeczpospolitej przez Ukraińców - Ugoda w Perejesławiu. Ukraińcy oddali się pod opiekę rosyjskiego Kozacy przybyli tłumnie do Perejesławia na zawarcie ugody nagle proszę szanownego Państwa ogarnęła ich zgroza i zdumienie, ponieważ Rosjanie kazali bezwzględnie podporządkować się carowi. Nagle poczuli czym pachnie rosyjski bat kochanego batiuszki. Kozacy, bowiem przesiąknęli złotą wolnością Rzeczpospolitej, którą tak chętnie mordowali a która im dawała tyle swobody. Nie w smak im było bezwzględne zginanie karku przed carem. Część Kozaków zaczęła się buntować ale na to już było za późno i zmuszono ich siłą do poddaństwa a dzielny Bohdan dostał swoje 30 srebrników. Tak więc Ukraińcy się odwdzięczyli czasie powstań polskich car chętnie używał Kozaków aby Ci mordowali niepokornych po latach nadeszły wołyńskie mordy gdzie Polaków zarzynano dla dla mnie jest to, że odległym skutkiem Pejeresławia jest dzisiejsza wojna między Ukrainą a Rosją. Chcieli wolności to mają. Ani kacap ani ukrainiec nie jest dla mnie bratem. kozas15 To komunisci po 1945 zrzekli sie odszkodowan i reparacji wojennych od Niemiec, za to morze: krwi, mordow, zniszczen i wdepatan w ziemie. Warszawa zostala doszczetnie zniszczona, wdeptana w ziemie. Rosjanie nie byli lepsi. Do konca swiata by sie jedni i drudzy za swoje podlosci nie wyplacili. Zauwazyc nalezy, ze komunistyczni agenci Stalina w Warszawie w 1944 z AL podpuszczali mlodziez patriotyczna nawolujac, ze AK nie chce walczyc, boi sie. Czerwone judasze dobrze wiedzialy, ze Stalin nie kiwnie ta wspaniala mlodziez, ktora ginela w Powstaniu Warszawskim 1944 za Polske, wychowana w II RP, po 125 latach zaborow: mordowania, wywozenia, zameczania, wynaradawiania, tak bardzo patriotycznie wychowana! No przeciez w 1945 by ich Rosjanie z NKWD i ich polscy pomagierzy wolskiego oraz beumanna z UB i Informacji Wojskowej, by ich wymordowali i zameczyli po wojnie, co do jednego, z zimna krwia! Ci Polacy lezeliby na Laczce w bezimiennych grobach z przestrzelonymi glowami i byliby nazywani bandytami i wichrzycielami przez swoich oprawcow i propagande PRL, III RP i Putlera, w III RP w ktorej czerwoni oprawcy, komuna i ich kapusie zyja, jak paczki w masle. Dzis by ubectwo i postkomuchy domgaly sie zniszczenia i spalenia wszelkich dokumentow, zniszczenia IPN, braliby wielotysieczne ubeckie emerytury i by pisali na forum, ze tak bylo trzeba, zadnych winnych by nie bylo, a baumann by byl witany z honorami! Nie wyrazaliby odrobiny skruchy. A czerwoni oprawcy, wolski byliby chowani z honorami. I stalyby pomniki tych oprawcow z NKWD w naszym kraju. A tej wspanialej mlodziezy i tak by nie bylo, zostalaby wymordowana przez czerwonych siepaczy z Moskwy i polskich slugusow Moskwy. I nazywani byliby bandytami, zolnierzami przekletymi, wichrzycielami przez swoich oprawcow i dzisiejszych postkomuchow oraz ich media. Trzeba też przypomnieć, że część bohaterów też niestety sprzedala się swoim czerwonym oprawcom po 1945 roku zdradzając swoje ideały i kolegów. Z różnych względów, ale poszli na współpracę z czerwonymi."- Siedziałem w tym więzieniu rok – napisał do zebranych Henryk Kończykowski pseud.”Halicz”. - Specyfika Mokotowa, bo tak to więzienie się określało potocznie, była taka, że siedziała w nim zawsze elita II Rzeczpospolitej; tu przetrzymywano dowództwo, generałów i działaczy podziemia o najwyższym morale, tu wymordowano wszystkich walczących w Powstaniu Warszawskim, którzy przeżyli wojnę - przypomniał legendarny żołnierz batalionu „Zośka”. – Mimo tego wszystkiego co ich spotkało ze strony sługusów Hitler, zdrajców i różnego rodzaju bandytów to oni potrafili zachować poczucie wspólnoty i godność – Po wojnie stalinowscy zbrodniarze wymordowali całą elitę wojskową II Rzeczpospolitej. Ci bandyci, chcieli nas uczyć, jak mamy traktować swoją bohaterską historię - przypomniał historyk Jacek Pawłowicz z IPN-u. - Polska upomniała się jednak o swoich bohaterów i nie będzie nigdy słuchała tego, co mówi Moskwa, tym bardziej, że zawsze o Polakach wypowiada się kłamliwie i podle - zaznaczył."I warto podkreslic! II RP powstala w ciezkich walkach z czerwonym najezdzca i zaborca, miala zaledwie 19 lat na zbudowanie potencjalu z przeogromu zgliszczy porozbiorowych!!! Zaborcy z odzyskanych przez Polske terenow wywiezli praktycznie wszystkie zaklady przemyslowe, zostawili ogolocona ziemie. To bylo tylko 19 lat. Tak malutko. I nie brakowalo w niej prozbiorowych zielonych ludzikow tamtych czasow na garnuszku Stalina siejacych ferment. II RP otoczona przez dwoch agresorow pracych do wojny, nieprzestrzegajacych traktatow, nie majacych zadnych wartosci i zasad! Zdradziecko, podstepnie i haniebnie zaatakowana z dwoch stron! Dzis widzimy to na Ukrainie! Pamietacie o tym, czerwone klamczuchy plujace tutaj na II RP."Przy podejmowaniu decyzji o rozpoczęciu walki w stolicy nie bez znaczenia były także działania propagandy sowieckiej. Pod koniec lipca na ulicach Warszawy zaczęły pojawiać się bowiem odezwy informujące o ucieczce KG AK i o przejęciu dowództwa nad siłami zbrojnymi podziemia przez dowództwo Armii Ludowej. Z kolei oddana przez Sowietów Związkowi Patriotów Polskich radiostacja Kościuszko wzywała warszawiaków do natychmiastowego podjęcia walki. W tej sytuacji KG AK obawiała się, że komunistyczna dywersja może doprowadzić do niekontrolowanych i spontanicznych wystąpień zbrojnych przeciwko Niemcom, na czele których będą stawać komuniści. Za rozpoczęciem walk w stolicy przemawiała również ewakuacja Niemców, która w drugiej połowie lipca 1944 r. objęła niemiecką ludność cywilną i wojskową, oraz widoczne przejawy zaniku morale niemieckiej administracji i wojska, wywołane sytuacją panującą na froncie, a także zamachem na Hitlera 20 lipca 1944 również poważne obawy co do konsekwencji bojkotu zarządzenia gubernatora Ludwiga Fischera, wzywającego mężczyzn z Warszawy w wieku 17-65 lat, do zgłoszenia się 28 lipca 1944 r. w wyznaczonych punktach stolicy, w celu budowy umocnień. Istniało niebezpieczeństwo, że zarządzenia niemieckie, mogą doprowadzić do rozbicia struktur wojskowych podziemia i uniemożliwić rozpoczęcie powstania. Dodać należy, iż w ostatnich dniach lipca Niemcy wznowili gwałty i represje wobec ludności oraz rozstrzeliwanie więźniów."wpolityce kozas15 Wojna domowa?.. To co działo się w Polsce po 1944 r., było wojną domową wg czerwonych kłamczuchów. To oczywista nieprawda. Z wojną domową mamy bowiem do czynienia, gdy ścierają się ze sobą dwie siły cieszące się sporym poparciem społecznym. Tymczasem walka Żołnierzy Wyklętych z komunistami była walką Polaków z sowieckim okupantem wspieranym przez rodzimych zdrajców. Bez bagnetów Armii Czerwonej komuniści nie utrzymaliby się w Polsce nawet tygodnia. Zostaliby zmieceni przez polski naród. I nie kłamcie, ze Zolnierze Wykleci mordowali! Oni zajmowali się tymi niewiniątkami -zdrajcami, które donosiły na prawych rodaków, którzy potem przez te donosy tez trafiali na krwawe łaznie w ręce oprawców z UB lub NKWD, gdzie ich masakrowano! Zajmowali się tez tymi oprawcami z UB i NKWD bezpośrednio. Gdybyście nie wiedzieli!WIKI:..,,w 1944 roku, po przejsciu frontu, władze radzieckie rzuciły do likwidacji oddziałów polskich siły równe 3 armiom (!!!): na obszar Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej skierowano 4 Dywizję Strzelecką Wojsk Wewnętrznych NKWD oraz 17 wydzielonych pułków. Na obszar Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej 3 dywizje (6, 7, 10) oraz 4 wydzielone pułki. Do pacyfikacji Polski Lubelskiej użyte zostały: 62, 63 i 64 Zbiorcza Dywizja Wojsk Wewnętrznych NKWD. Początkowo Związek Radziecki ponosił główny ciężar walk z opozycją wobec reżimu komunistycznego w Władysław Gomułka przyznał w maju 1945 roku, że: ,,nie jesteśmy w stanie walki z reakcją przeprowadzać bez Armii Czerwonej''. Liczba regularnych jednostek Armii Czerwonej stacjonujących w Polsce w latach 1944-1947 wahała się między 200 tysięcy a 3 mln żołnierzy (!!!). Stalin wysłał tu 3 dywizje NKWD, w tym 34-tysięczną 64 Zbiorczą Dywizję Wojsk Wewnętrznych NKWD. Sama 64 dywizja aresztowała 60 tysięcy osób. Kilka innych dywizji NKWD operowało na Kresach Wschodnich, zwalczając antykomunistów po obu stronach nowej granicy polsko-radzieckiej i przekraczając ją według swojego uznania. Oddziały NKWD odwołano z czynnej służby w Polsce dopiero w 1947 roku. Do aparatu bezpieczeństwa i wojska Polski Ludowej przysłano tzw. doradców radzieckich. Pewna liczba obywateli radzieckich skierowana została do służby w organach Polski jako tzw. popi (pełniący obowiązki Polaków). W marcu 1945 roku ''popi'' stanowili prawie 53% wszystkich oficerów w siłach zbrojnych Polski Ludowej. W latach 1945-1947 przeniesiono do Ludowego Wojska Polskiego 16 460 oficerów radzieckich. W grudniu 1945 roku 54 na 63 polskich generałów (86%) i 228 z 309 pułkowników (74%) stanowili oficerowie Armii Czerwonej. W sumie oficerowie radzieccy stanowili ok. 40% polskiego korpusu MŁ 23 lipca 1944 PKWN wydał dekret o podporządkowaniu spraw dotyczących Armii Krajowej i innych polskich organizacji kompetencji sądów wojskowych ZSRR. NKWD natychmiast wzmogła swoją działalność, a do pracy ruszył kontrwywiad Armii Czerwonej Smiersz. Organa bezpieczeństwa rozpoczęły akcję aresztowań na szeroką skalę. Objęły one żołnierzy Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich i innych organizacji. Ustawodawstwo nadzwyczajne uchwalone przez PKWN dawało funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa możliwości aresztowania pod wieloma zarzutami. Aresztowanych stawiano przed sądami wojskowymi, które często orzekały karę śmierci. Pierwotnie wyroki wykonywali funkcjonariusze Smiersz. Z biegiem czasu zastępowali ich Polacy z aparatu bezpieczeństwa i lipca 1944 r. Państwowy Komitet Obrony ZSRR przyjął postanowienie o utworzeniu na terytorium Polski (na zachód od linii Curzona) radzieckich komendantur wojskowych. Do ich kompetencji należało ustanowienie i ochrona porządku na tyłach Armii Czerwonej. 31 lipca 1944 r. Kwatera Główna Naczelnego Dowództwa ZSRR wydała dyrektywę określającą zasady mobilizacji na zajmowanych przez Armię Czerwoną ziemiach polskich, przewidującą aresztowanie ujawniających się wobec władz sowieckich oddziałów Armii Krajowej i innych formacji nie podporządkowanych PKWN. W dyrektywie stwierdzano, że jedyną legalną władzą na terytorium Polski jest PKWN i jego organy terenowe, natomiast osoby występujące w imieniu Rządu RP na uchodźstwie miały być traktowane jako niemiecka sierpnia 1944 r. Stalin wydał dowódcom frontów Armii Czerwonej rozkaz nr 220169 dotyczący Armii Krajowej: Z uwagi na to, że wroga agentura usiłuje przenikać do rejonów działań bojowych Armii Czerwonej i osiąść na terytorium wyzwolonym Polski pod postacią oddziałów Armii Krajowej, Kwatera Główna rozkazała (…) natychmiast rozbrajać oddziały zbrojne wchodzące w skład Armii Krajowej lub innych podobnych organizacji niewątpliwie mających w swoim składzie agentów niemieckich. Oficerów tych oddziałów internować, a szeregowych i podoficerów kierować do samodzielnego batalionu zapasowego 1 armii polskiej generała powołał też Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, który ściśle współpracował z radzieckimi organami bezpieczeństwa w tropieniu ukrywających się działaczy politycznych i żołnierzy podziemia. Autorem jest: MŁ niezalezna kozas15 Od początku swej władzy komuniści dążyli do całkowitego zdyskredytowania tradycji przedwojennego Wojska Polskiego oraz Armii Krajowej. W deklaracji programowej „O co walczymy” z listopada 1943 roku Polska Partia Robotnicza zapowiadała bezwzględną walkę z Polskim Państwem Podziemnych i Armią Krajową, która „według sanacji – napisano – ma być tą siłą, która złamie wszystkie próby ujęcia władzy przez masy ludowe. Polityczną strawą codzienną, którą dzisiaj karmi się Armię Krajową, jest rzekome niebezpieczeństwo komunizmu, zagrażające Polsce, i walka z komunizmem staje się zadaniem naczelnym, narzuconym Armii Krajowej przez jej sanacyjne dowództwo”. I dodawano: „Zapoczątkowana przez najczarniejszą reakcję plugawa wojna domowa, w której biorą udział i sanacyjne oddziały Armii Krajowej, znajduje swoje źródła ideologiczne w hitleryzmie”. Tak więc już w 1943 roku ustalono obowiązującą przez niemal cały okres PRL, a szczególnie w latach 1944-1956, wersję historii, zgodnie z którą AK była częścią nazistowskiego planu wymordowania mas ludowych w Polsce. Taki wizerunek AK, rzekomo współpracującej z hitlerowskimi Niemcami, stał się obowiązujący w całej komunistycznej propagandzie. W tym samym czasie w „Wytycznych ideowych polskiej jednostki wojskowej” I Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, odwołując się do tradycji powstań narodowych, całkowicie pomijano wspaniałe karty polskiej historii wojennej pierwszej połowy XX wieku. W Manifeście lipcowym jednoznacznie zadeklarowano, iż „demokratyczne swobody nie mogą jednak służyć wrogom demokracji”, a „organizacje faszystowskie, jako narodowe, tępione będą z całą surowością prawa”. Po przejęciu władzy na terenach na wschód od Wisły, we wrześniu 1944 roku komuniści utworzyli Główny Zarząd Polityczno-Wychowawczy Wojska Polskiego, a na mocy rezolucji Biura Politycznego KC PPR z 31 października 1944 roku powołano Wydział Wojskowy KC, który zajmować się miał działalnością polityczną i informacyjną w wojsku. Równocześnie członek BP KC PPR Aleksander Zawadzki, cieszący się zaufaniem sowieckich towarzyszy, został zastępcą Naczelnego Dowódcy WP do spraw polityczno-wychowawczych. Wraz z utworzeniem Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego rozpoczęto szeroko zakrojone działania nad stworzeniem korpusu oficerów polityczno-wychowawczych we wszystkich jednostkach WP. Uruchomiono Centralną Szkołę Oficerów Polityczno-Wychowawczych w Lublinie (w 1945 rok przeniesioną do Łodzi). Korpus politruków miał zapewnić jedność moralno-polityczną wojsku oraz nadać mu „klasowy charakter”. W pogadankach dla żołnierzy oraz wydawnictwach, rozpowszechnianych w wielotysięcznym nakładzie, utrwalano wizerunek AK jako organizacji antypaństwowej, realizującej wspólnie z Niemcami plan zniszczenia ludowego wojska polskiego. Wśród haseł przeznaczonych do rozpowszechniania wśród żołnierzy, znajdowały się też takie: „Pod sąd morderców z AK i NSZ – pomocników Hitlera”. W tym samym czasie na łamach „Zwyciężymy”, organu prasowego 1 Armii WP, zwracano się do żołnierzy AK z zapewnieniem, że „Wojsko Polskie przyjmie jak brata każdego żołnierza AK, nie oglądając się na jego poglądy, nie pytając się o przynależność organizacyjną”. Niewątpliwie liczono, iż część żołnierzy AK wcielonych do wojska z czasem ulegnie komunistycznej indoktrynacji. Na przełomie 1944/1945 w ludowym Wojsku Polskim znalazło się, przymusowo wcielonych lub dobrowolnych ochotników, ponad 6 tysięcy b. żołnierzy AK. Zamiar włączenia do wojska od 20 do 30 tysięcy żołnierzy AK nie powiódł się. Zamiast tego około 20 tysięcy żołnierzy AK zostało wywiezionych przez Sowietów do Związku Sowieckiego, a wielu poległo w walkach z oddziałami NKWD. Wkrótce jednak władze PPR uznały, iż „Akowcy, na których w niedawnej przeszłości – dowodził Gomułka – byliśmy zdecydowani oprzeć częściowo WP, okazali się w przeważającej masie elementem wrogim, który bezwzględnie trzeba usunąć. Niebezpieczeństwo jest tym większe, że porozumienie z Mikołajczykiem może nastąpić, co bezsprzecznie stworzy dodatkowe plusy dla AK. Jeżeli nie zabezpieczymy się przed tym, to może zaistnieć sytuacja, iż wojsko przez nas budowane stanie się narzędziem w rękach reakcji.” Jego zdanie popierał Bierut, uznając: Trzeba spojrzeć śmiało rzeczywistości w oczy. Akowcy siedzą w najważniejszych ogniwach wojskowych. Trzeba ich stamtąd usunąć i zastąpić elementem pewnym. Na AK wojska nie zbudujemy”. W dalszej części wywodu Gomułka podkreślał, iż „demokratycznej Polski nie możemy budować przy pomocy starego aparatu władzy, stary aparat musimy zniszczyć, budując na jego miejsce nowy, demokratyczny (…). Wojsko jest podstawową siłą aparatu państwowego. Musimy mieć to wojsko w ręku, inaczej ujmie je się ktoś inny i obróci przeciwko nam (…). Sprawa wojska jest dla nas przede wszystkim zagadnieniem politycznym i dlatego Partia musi nie tylko ingerować w sprawy wojskowe, ale kierować wojskiem”. Podporządkowaniu armii komunistycznym dysponentom służyły określone normami prawnymi represje dyscyplinarne i karne. Prace nad Kodeksem Karny dla WP podjęto już wiosną 1944 roku, a pracom przewodniczył Aleksander Zawadzki. Wykładnię polityczną kodeksu opracowała specjalna komisja powołana przez Związek Patriotów Polskich, w skład której weszli między innymi: Stefan Jędrychowski, Mieczysław Mietkowski, Hilary Minc i Marian Naszkowski. Ostatecznie Kodeks Kary Wojska Polskiego wszedł w życie dekretem PKWN z 23 września 1944 roku. Przewidziane przez niego kary były niezwykle surowe – wystarczy tylko wspomnieć, iż na 19 artykułów rozdziału XVII, dotyczącego zbrodni stanu, aż w 10 przewidywano możliwość zastosowania kary śmierci. Artykuł pierwszy tego rozdziału (art. 85 całego kodeksu) stanowił, iż „kto usiłuje pozbawić Państwo Polskie niepodległego bytu lub oderwać część jego obszaru, podlega karze więzienia od lat 10 do 15 albo karze śmierci”. W komentarzu do tego artykułu, podkreślono, iż „do przyjęcia znamion przestępstwa z art. 85 KKWP wystarczy ustalenie choćby jednej czynności, skierowanej bezpośrednio ku urzeczywistnieniu zamiaru, albo samej przynależności do związku mającego na celu pozbawienie Państwa Polskiego niepodległego bytu względnie oderwania części jego obszaru”. W praktyce sądowej lat 40. szczególnie ponurą sławę zyskał artykuł 86 KKWP, którego paragraf pierwszy przewidywał „za usiłowanie usunięcia przemocą ustanowionych organów władzy Narodu” lub próby zagarnięcia władzy wymierzenie kary więzienia nie krótszej od lat 6 albo kary śmierci. Taki sam wymiar kary określał paragraf drugi za „usiłowanie zmiany przemocą ustroju państwa polskiego”. Przez „konstytucyjnie ustanowionych organów Narodu” rozumiano Krajową Radę Narodową, Sejm, prezydenta, rząd oraz sądy, a przez pojęcie „usiłowania zmiany” lub „usunięcia przemocą” – udział w napadach terrorystycznych, akacjach dywersyjnych, a nawet demonstracjach ulicznych. W artykule 89 KKWP wprowadzono zagrożenia karą więzienia od lat 10 do 15 albo karą śmierci za „porozumiewanie się z osobą działającą w interesie obcego państwa lub obcej organizacji”, a także gromadzenie „środków do walki orężnej”. Ten sam wymiar kary przewidywano w następnym artykule za „dopuszczenie się zbierania lub przekazywania wiadomości stanowiących tajemnicę państwową lub wojskową”. W komentarzu wskazano, iż „dla karalności jest obojętne czy państwo poniosło szkodę lub mogło ponieść, wystarczy, by cel taki przyświecał sprawcy. Punkt ciężkości leży zatem nie w samym działaniu sprawcy, lecz w charakteryzującym jego działanie zamiarze szkodzenia państwu”. Kodeks Karny WP, pomyślany jako tymczasowy, przetrwał z nieznacznymi zmianami do kwietnia 1969 roku. Żołnierze AK podlegali nie tylko kodeksowi wojskowemu, ale także innym, niezwykle represyjnym ustawom, jak dekret o ochronie państwa, przewidujący kary śmierci za próbę obalenia demokratycznego ustroju Państwa Polskiego, a także utrudnianie wprowadzenia w życie reformy rolnej, a także dekret o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa, czyli tzw. mały kodeks karny. Niezwykle surowe prawo wymierzone było we wroga wewnętrznego i nie miało nic wspólnego z deklarowaną budową państwa demokratycznego. Pozwalało natomiast na stosowanie terroru i usprawiedliwianie go wyższymi racjami tekstu jest bloger: Godziemba szwesta Przecież Adam Michnik ostatnio skrytykował uchwałę wołyńską. To że ją skrytykował jeszcze można zrozumieć ale już sama argumentacja powalała. Otóż zdaniem A Michnika uchwała godzi uwaga w ''Najświętsze uczucia ukraińskiego patrioty-nacjonalisty'' Adam Michnik użył dokładnie tych słów. Widać zdaniem środowisk GW wcale nie każdy nacjonalizm jest zły, zły jest tylko ten wstrętny nacjonalizm polski. Artykuł z wiekopomnymi słowami Michnika do niedawna był dostępny i internetowym wydaniu GW a chyba jest dostępny do dziś (Niestety filmweb nie przepuszcza linków do GW ) bo bym go zlinkował. Z takim artykułami guru polskich postępowców warto się bowiem zapoznać. Lisowczyk Ja zacytuję Sienkiewicza. "Nienawiść wrosła w serca i zatruła krew pobratymczą." telecaster1951 Od kiedy tylko Ukraińcy byli ''pobratymcami'' Polaków bo sobie nie przypominam takiej sytuacji ? No chyba że chodzi o dawne ruskie elity które dobrowolnie uległy polonizacji, ale nie wiem czy Ukraińcy tak chętnie się do nich przyznają. Raedwald Nie znasz takiej sytuacji, bo nie znasz historii, Ukraińcy walczyli razem z Polakami w wojnie Polsko-Bolszewickiej. Najbardziej w tym wszystkim śmieszy mnie to plucie na nich w internecie, których tak naprawdę Ukraińców jest u nas coraz więcej, a nigdy nie zauważyłem nienawiści do nich w życiu realnym. dodatkowo na Ukrainie też byłem w życiu kilka razy i do mnie również nikt nie odnosił się tam z jakąkolwiek wrogością czy nawet niechęcią. Nie można żyć tylko i wyłącznie historią i sądzić całych narodów jedną miarą, bo idąc tym tokiem rozumowania to powinniśmy nienawidzić połowy Europy, Niemców i Rosjan za Drugą Wojnę, Europy zachodniej za zostawienie nas na pastwę sowietów po jej zakończenie i najlepiej jeszcze Szwedów za Potop. Poza tym w UPA o którym wspominasz było maksymalnie do 35 tysięcy ludzi, a Ukraińców było ogólnie wtedy pewnie około 40 mln, a ty piszesz jakby Ukrainiec = członek koniec zacytuję reżysera tego filmu, który powiedział, że nakręcił go żeby o tych wydarzeniach nie zapomnieć, a nie żeby się mścić, o czym widać większość tego forum nie wie. tomskc Pisząc w ten sposób o Petlurze, dajesz tylko dowód własnej ignorancji historycznej. Jest faktem że Ukraińcy (Ukraińcy Petlury żeby nie było niedomówień ) walczyli w roku 1920 razem z Polakami, przeciw bolszewikom. Nie wynika to jednak z żadnych sympatii Ukraińców wobec Polaków. Po pierwsze sytuacja ziem zamieszkiwanych przez Ukraińców po pierwszej wojnie była bardzo skomplikowana. Formalnie były dwa ukraińskie rządy (Co prawda potem teoretycznie się zjednoczyły ale wciąż faktycznie istniała odrębność Galicji Wschodniej od Wielkiej Ukrainy ) czyli istniało ZURL (Zachodnioukraińska Republika Ludowa ) oraz URL (Czyli Ukraińska Republika Ludowa ) . Galicyjskie państwo Ukraińców było nieprzejednanie antypolskie i nie chciało dać Polakom żadnych ustępstw. Dlaczego to takie ważne, otóż Galicjanie stanowili mniejszość Ukraińców ale było to jedyne jako tako sensownie funkcjonujące państwo ukraińskie. Najbardziej zdolni do stworzenia państwa Ukraińcy byli naszymi śmiertelnymi wrogami. Cóż bowiem działo się na Wielkiej Ukrainie : Otóż tam rządy zmieniały się sześć razy w ciągu dwóch lat, tam zapanowała, dzicz, chaos i anarchia. Petlura to gruncie rzeczy jeden z wielu lokalnych warlordów (Był np inny warlord Nestor Machno który kontrolował nawet większy obszar niż Petlura i Machno głosił oficjalnie ideologię anarchizmu. Takie na Wielkiej Ukrainie były porządki ) Wobec tego Petlura został sprowadzony do roli zwykłego klienta Polaków i mógłby się sprzymierzyć nawet z diabłem . Najbardziej tragikomiczne było to że Petlura ''Ustąpił''Galicję Wschodnią Polakom skoro URL faktycznie nigdy tego terenu nie kontrolowało i Petlura miał jakieś tak średnie prawa do decydowania o losach Zachodnich Ukraińców. Nie żeby Ukraińcy Wschodni (Czyli ci z byłego rosyjskiego zaboru ) jakoś Polaków kochali. Przypominam że jeszcze w roku 1918 jeden z poprzednich rządów URL (W URL, władza zmieniała się jak w kalejdoskopie ) próbował wydrzeć Polsce Chełmszczyznę razem z Niemcami. Co do UPA, jest faktem że jest to (A przynajmniej kiedyś był bo teraz przenika to do całej Ukrainy ) problem lokalny i Ukraińcy którzy byli sowieckimi obywatelami przed 1939 rokiem mieli mały udział w zbrodniach banderowców. Natomiast na terenach Zachodniego Wołynia czy Galicji Wschodniej zbrodnie (Lub pomocnictwo w zbrodniach ) dotyczyło zdecydowanej większości Ukraińców. Zbrodnie UPA bowiem były popełniane w stylu średniowiecznym czyli publicznie i z walną pomocą całej ludności. Np Katyń był dziełem wyspecjalizowanej formacji (Cała Moskwa w Katyniu nie mordowała ) To nie usprawiedliwia Niemców i Sowietów ale pokazuje znaczne różnice jakie muszą zachodzić w recepcji zbrodni. Ukraińcy Zachodni po prostu nie mogą tłumaczyć że ''Nie wiedzieli ani nie wiedzą'' o Wołyniu bo tego po prostu zignorować się nie dało. Jest też faktem że zachodzą całkiem liczne antypolskie prowokacje na Ukrainie i Ukraińcy na każdą wzmiankę o Wołyniu plują na Polaków. Nie wymyśliłem sobie tego. Raedwald A ja się wypowiem jako Polak urodzony i wiele lat mieszkający na od tego, że sam tytuł tego tematu jest kłamstwem, bo na pewno nie jest tak, że Ukraińcy nas nienawidzą, w tym momencie to są nam prędzej wdzięczni za zachowanie po tym, jak zielone ludziki najechały wschód kraju. Za wspominanie o Wołyniu czy Banderze też nikt nie pluje, bo wcale nie jest przez każdego Ukraińca uważany za bohatera. Prędzej jest żal, że zwykłym ludziom się wypomina coś co miało miejsce ponad 70 lat temu, chociaż Polacy też mają swoje za uszami, Żołnierze Wyklęci też robili nieciekawe rzeczy ludności cywilnej, ale o tym się nie mówi u nas i też ich nie przepraszaliśmy za wyrządzone im krzywdy. Chcemy przeprosin to miejmy pretensje do rządów i Polski i Ukrainy, bo to one się powinny wzajemnie przepraszać. A Bandera nie jest wcale taki hołubiony jak to wypisujesz, bo tak samo są ludzie, którzy się go po prostu wstydzą, Dalej do autora tematu - gdzie w obecnych czasach dostrzegasz tą nienawiść? W Polsce jest obecnie masa ludzi ze wschodu, zauważyłeś żeby robili coś złego Polakom? Albo słyszałeś żeby jakaś krzywda się działa Polakom na Ukrainie? Ja mieszkając większość życia pod Lwowem nigdy nie spotkałem się z tym, żeby mnie w jakikolwiek sposób atakowano czy dyskryminowano z powodu Polskości, Większą nienawiść dostrzegam w Polakach, a co w tym wszystkim najśmieszniejsze nienawiść ta ma miejsce tylko w internecie, bo jakoś o tym żeby w Polsce ktoś cokolwiek jakiemuś Ukraińcowi zrobiono jakoś nie słyszałem. My niestety mamy taką wadę, że często uważamy się za lepszych od innych narodów i żyjemy historią, zamiast zająć się tym, co jest obecnie Rokicki_87 Tytuł wątku jest ma uzasadnienie choć oczywiście to uproszczenie. To nie jest tak że WSZYSCY Ukraińcy nienawidzą Polaków. Ale to bez znaczenia, dlaczego ? Otóż to nie było tak że na Wołyniu wszyscy Ukraińcy nienawidzili Polaków. Ton jednak nadawało UPA i sympatię zwykłych Ukraińców można było sobie w buty włożyć. Zapewniam że pomiędzy zwykłymi Polakami a Ukraińcami na Wołyniu przed 1939 rokiem też były najczęściej znakomite stosunki (Ukraińska świadomość narodowa na Wołyniu przed 1939 rokiem była słabo rozwinięta) i potem ci sami ludzie zrobili co rozumiem że Sawur (Nie Bandera bo Bandera bezpośrednio nie odpowiadał za Wołyń choć klimat jaki stworzył miał bez wątpienia znaczenie ) ale Sawur nie ma na Ukrainie ulic i pomników ? To tyle o rzekomej sympatii Ukraińców do Polaków. Jak przyjdzie co do czego (Np do ''odzyskiwania'' Zakerzonia ) to ton i tak będzie nadawał Prawy Sekto czy inna podobna organizacja (Tak jak na Wołyniu )co do tego co napisałeś: albo jesteś Ukraińcem robiącym za Polaka (A sporo jest takich ) albo żyjąc wśród chwalców Szuchewycza (Kolejny ukraiński ''bohater'' ma jak się należy ulicę we Lwowie) musisz pisać to co sobie sprawę że porównując wyklętych do UPA obrażasz straszliwie Polaków ? Raedwald Jeśli dla ciebie nie ma znaczenia, że wszyscy nie nienawidzą nas, a piszesz w złym tonie o wszystkich i nie ma to dla ciebie znaczenia, to zwyczajnie cie nie rozumiem. Poza to nie piszę o wszystkich wyklętych ani nie porównuję do nikogo, tylko taka jest prawda, a wszyscy nie byli święci i nie zaprzeczysz temu, a ty obrażasz cały naród, bo w końcu to dla ciebie bez znaczenia. Rokicki_87 Nie twierdzę że wszyscy Ukraińcy nienawidzą Polaków ale na Wołyniu też nie wszyscy nienawidzili Polaków. Jest faktem że na Ukrainie ton nadają coraz agresywniejsi nacjonaliści i to oni kształtują ukraińską politykę wobec Polski. Nie rozumiem co to ma do rzeczy że nie wszyscy wyklęci byli święci ? Rokicki_87 Ukraina potrzebuje debaneryzacji na wzór denazyfikacji w Niemczech. Inaczej zawsze Ukraina będzie dla nas zagrożeniem. Kult zbrodniarzy urasta na Ukrainie do rzędu polityki państwowej. Dopóki banderyzm będzie polityką oficjalną Ukrainy nie mamy o czym rozmawiać. I nie ma znaczenia że są Ukraińcy którzy dobrze odnoszą się do Polaków. W III Rzeszy czy ZSSR też byli przyzwoici ludzie co nie zmienia faktu że polityką jaką te państwa prowadziły była jaka była. Rokicki_87 W ZSSR Stalina (Bo co do III Rzeszy nie byłbym tego pewien aczkolwiek gdyby poszukać i w Niemczech Hitlera też pewnie by znaleziono jakiś polonofilów, trudno żeby calutki naród niemiecki nienawidził Polaków) sporo obywateli było życzliwie usposobionych do Polaków co nie zmienia faktu że ZSSR dokonał agresji z 17 IX 1939 roku. Dlatego argument że jacyś tam Ukraińcy lubią Polaków jest żałosny. Ludzie tego rodzaju nie decydują bowiem o wydarzeniach a obecna UKraina propaguje kult nazistowskiej organizacji jako oficjalną politykę państwową. Gdyby przyszło co do czego (Np ''Odzyskania prastarego ukraińskiego grodu Przemyśla'' i ''Wywarciu sprawiedliwej kary na tamtejszych Lachach za dyskryminację Ukraińców'' tak jak na Wołyniu ) to właśnie organizacje ukraińskich nacjonalistów by decydowały a życzliwi Polakom Ukraińcy by ze strachu się nie odważyli słowa powiedzieć. Lisowczyk Nie bardzo rozumiem, dlaczego w czasach PRL-u nie mówiło się o mordach banderowskich na Polakach, nie uczyło o tym w szkole. Wszak banderowcy byli wrogami Rosjan i Polaków, a walkę z nimi można było wykorzystać propagandowo - jak to oba narody walczyły ze wspólnym wrogiem. lachus77 To przypominało o Kresach a każde takie wspomnienie, było dla komunistów niewygodne. Lisowczyk ile trwa film? czewrony Nie mam zielonego w necie. czewrony Ponad dwie godziny Lisowczyk Polakow to chyba kazdy njenawidzy, tak jak i oni kazdego OlegPiatov Film jest mocno końmi ,nabijanie na widły,podrzynanie gardeł , ucinanie głowy siekierąTo co w latach 40 działo się na Wołyniu objawiło się potem w latach 90 na BałkanachMasakra w Srebrnicy została przeprowadzona praktycznie za przyzwoleniem Błękitnych Chełmów giovanni50 W sumie racja, a mało osób wie co się na Bałkanach działo. Tzn. każdy wie, że była wojna i w sumie tyle. A to przecież było całkiem niedawno, tymczasem każdy praktycznie myśli, że wraz z końcem II wojny światowej i ewentualnie najciemniejszym okresem komuny okrucieństwo się skończyło(przynajmniej w Europie, bo każdy ma gdzieś co się dzieje na Bliskim Wschodzie czy w Afryce). Warto przypominać, bo historia zapomniana jest skazana na powtarzanie się... snoopy ocenił(a) ten film na: 10 Lisowczyk Nie widzisz, że takie wypowiedzi i postawy wzniecają dokładnie te same demony nacjonalizmu, które doprowadziły do masakry wołyńskiej, Holocaustu, rzezi w Rwandzie etc? Jak ta można? snoopy Dokładnie. Ten film opowiada o konkretnym fakcie, ale przecież identyczne albo gorsze zbrodnie zdarzają się ciągle. Myślenie odwetowe jak na wsi: "Moja krzywda" - to oznacza klapki na oczach i zamknięte koło wzajemnej nienawiści i pretensji. Trzeba w końcu się zastanowić i wyciągnąć konstruktywne wnioski. Lisowczyk Rzeczywiscie historia Polski to dzieje calkowicie niewykorzystanych zwyciestw, zaprzepaszczonych mozliwosci i szans! Odwrotnie niz Rosji, gdzie sprawy doprowadzano do konca z pelna premedytacja i wyrachowaniem. W Polsce zdrajcy zachowywali urzedy, zaszczyty i byli chowani z honorami, w Rosji za zdrade scinano glowy, nawet za podejrzenie zdrady! Dlatego obydwa kraje sa w tym miejscu w ktorym Polskie odradza sie po 120 latach zaborow w 1920 roku. Po 120 latach rusyfikowania, zabijania, wynaradawiania i zsylania na Syberie. Choc wszyscy wiedza, ze juz w 1919 bolszewicy planuja atak na odradzajaca sie Polske. Zaborcy wywoza z ziem Polski wszystkie zaklady przemyslowe, pozostawiajac calkowicie ogolocona pusta lat to zbyt malo, dlatego w 1939 roku Polska praktycznie nie miala uzbrojenia stajac do walki z tak uprzemyslowionymi krajami, jak ZSRR i Niemcy. Ale 8 milionow Ukraincow nie wymordowala!Warto tez pamietac, ze Polska w 1939 roku starala sie trzymac rowny dystans do dwoch agresywnych sasiadow, do ZSRR i Niemcow, pomimo ze oficjele hitlerowscy proponowali Polakom wspolny marsz na Rosje. Polacy konsekwentnie odmawiali. Za to honorowi Rosjanie zarzucajacy Polakom zdrade slowianszczyzny chetnie podpisali pakt Ribentropp Molotow i wspolnie z Niemcami napadli na Polske! Podobnie honorowi byli podczas zaborow nasi bracia Slowianie, zarzucajacy nam zdrade wspolna parada hitlerowcow i Rosjan w Brzesciu w 1939 roku swietnie obrazuje ich honor w swietle klamstw o zdradzie przez Polakow Armii Czerwonej łamali także postanowienia umów dotyczących złożenia broni. Dowódca obrony Lwowa gen. Władysław Langner przez 10 dni ( bronil miasta przed silami niemieckimi, ale postanowil skapitulowac przed Armia Czerwona. Po podpisaniu dokumentu kapitulacji, Langner miał powiedzieć: "Z Niemcami prowadzimy wojnę. Miasto biło się z nimi przez 10 dni. Oni, Germanie, wrogowie całej Słowiańszczyzny. Wy jesteście Słowianie..." Akt kapitulacji przewidywal bezpieczny wymarsz wojska, policji i oficerów w kierunku granicy z Rumunią, po uprzednim złożeniu broni, umowę tę złamano wywożąc wszystkich w głąb nalezy tutaj Katyn, gdzie bezbronnym ofiarom strzelali w tyl glowy. Wymyslili tez sobie anty-Katyn, gdzie podobno Polacy w 1920 wymordowali jencow Armii Czerwonej pojmanych po bitwie Warszawskiej. Jest to nieprawda, bo nikt im w tyl glowy nie strzelal. Nie mowiac o tym, ze gro czerwonoarmiejcow nie miala kompletnie ochoty wracac do ZSRR!"Prawdą jest natomiast, że od 16 do 18 tys. rosyjskich jeńców zmarło w polskiej niewoli głównie z powodu chorób - epidemii grypy hiszpanki, tyfusu i czerwonki. Była to śmiertelność w granicach 17-19 proc. - taka jak w obozach w Niemczech i Rosji podczas I wojny światowej" - powiedział PAP prof. Karpus."Oczywiscie Rosjanie sa oburzeni smiertelnoscia jencow Armii Czerwonej po wojnie 1920 roku w Polsce, ale kompletnie nie przeszkadza im fakt, ze kilka lat po 1920 roku oni sami w ZSRR wymordowali na Ukrainie 8 milionow ludzi podczas Wielkiego Glodu. RZECZ NIEWYOBRAZALNA!!!! I do dzis kreca propagandowe filmy jakie to szczescie mieli Ukraincy w 1920 roku, ze zostali w granicach ZSRR!!! I jakiego pecha mieli Ukraincy, ktorzy zostali wtedy w granicach burzuazyjnej i panskiej Polski! I Ukraincy w to szczescie, ktore ich spotkalo wierza!"..Wiadomo np., że żołnierzy polskich wziętych do niewoli w 1939 roku pod Grodnem i Wilnem sowieckie dowództwo poleciło uśmiercać poprzez miażdżenie ich pod gąsienicami czołgów. Wielu jeńców polskich rozstrzelano wkrótce po ich poddaniu się w doraźnych egzekucjach. Wiki"Wywozki na Sybir i strzelanie w tył głowy tysiącom ludzi po Przewóz w pociągach towarowych tygodniami bez wody i jedzenia w mroźnym klimacie, dzieci, niemowlęcia, kobiety, umierały setkami, potem pędzenie setki kilometrów w mrozie gdzie ludzie padali jak muchy i byli dobijani bagnetem... to są przeżycia Polakow z rak przypomnieć, że Rosja wspierała faszystów w walce z Europą w nadziei, że w lipcu 1941 ruszy na łatwy podbój całej Europy. Byli do tego znakomicie przygotowani militarnie. Ale Hitler uprzedził Stalina i pod ruski but zamiast całej Europy dostała się tylko Europa Wschodnia i to była dla Stalina porażka. A teraz warto dofinansować Ukrainę, żeby póżniej mniej wydawać na momentu kiedy Niemcy mordowali Polakow wspolnie z ZSRR wszystko wg wschodnich braci bylo OK!!! Wszystko do 1941 bylo OK!! Dopiero jak Niemcy zaczeli mordowac po napadzie na ZSRR...aaa wtedy to juz bylo beeee....Rosjanie nie wyzwoliliby Polski i innych krajów gdyby Niemcy nie napadli na Rosję w 1941. W przypadku Polski byłoby całkiem inaczej. Rosja wyzwalała Polskie niejako z konieczności w drodze do Berlina z myślą o tym aby stała się jej łupem paktu Ribbentrop-Mołotow oraz w Moskwie niemiecko-radzieckiego traktatu o granicach i przyjaźni stały się także podstawą pod wzajemną współpracę służb specjalnych obu krajów. Tajne załączniki tego ostatniego przewidywały współpracę gestapo i NKWD w zwalczaniu polskich organizacji niepodległościowych głosząc: „Obie strony nie będą tolerować na swych terytoriach jakiejkolwiek polskiej propagandy, która dotyczy terytoriów drugiej strony. Będą one tłumić na swych terytoriach wszelkie zaczątki takiej propagandy i informować się wzajemnie w odniesieniu do odpowiednich środków w tym celu.”. Stało się to podstawą do wzajemnej współpracy policji oraz sił bezpieczeństwa obu okupantów przybierając formę czterech tematycznych Konferencji Gestapo-NKWD, które odbyły się w latach 1939–1941 w Brześciu, Przemyślu, Zakopanem oraz Karpow w książce "Generalissimus" (Moskwa 2002) pisze, że po bitwie pod Moskwą Stalin ze strachu podjął inicjatywę ponownego porozumienia się z Hitlerem. Proponował zatem zawieszenie broni oraz nową granicę między Niemcami i Związkiem Sowieckim. Obiecywał także podjąć u boku III Rzeszy działania zbrojne przeciw Anglii i USA i obwinić o rozpętanie wojny światowej "międzynarodowe żydostwo" . Prowadzić wspólne działania w celu przebudowy światowej przestrzeni. Zgłaszał także gotowość włączenia się w rozwiązanie kwestii żydowskiej. Rozmowy sowiecko-niemieckie toczyły się w Miceńsku, po niemieckiej stronie frontu, w lutym 1942 roku. Stronę sowiecką reprezentował Mierkołow, pierwszy zastępca szefa NKWD. Jego rozmówcą był Gruppenführer SS Wolf, naczelnik sztabu personalnego Himmlera. W sprawozdaniu dla Stalina Mierkułow stwierdzał, że strona niemiecka nie wyszła naprzeciw sowieckim propozycjom !!!"Otóż historycy rosyjscy utrzymywali, że największymi kolaborantami w czasie II wojny światowej byli Ukraińcy. Davies odpowiedział im, że to nieprawda i przypomniał zebranym nazwisko generała Andrieja Własowa. Analiza składu narodowościowego formacji zbrojnych walczących po stronie Trzeciej Rzeszy pokazuje bowiem, że najliczniejszymi kolaborantami nie byli wcale Ukraińcy, lecz… szacują, że pod niemieckimi sztandarami biło się podczas II wojny światowej łącznie ponad 1,2 miliona obywateli Związku Sowieckiego. Rosyjski historyk Mark Sołonin podaje, że trybunały wojenne Armii Sowieckiej osądziły za zdradę aż 994 tys. żołnierzy, z czego skazano na śmierć ludzi, a więc zlikwidowano stan osobowy 10 się, że wszystkich Ukraińców walczących po stronie Trzeciej Rzeszy było ok. 80 tys. Stanowili oni więc liczebnie ok. 6,5 proc. składu wszystkich formacji zbrojnych złożonych z mieszkańców Ukraińców wspólnie z Niemcami walczyły także jednostki kozackie, tatarskie, azerskie, turkmeńskie, kałmuckie, litewskie, łotewskie, estońskie, a nawet białoruskie (30. Dywizja Grenadierów SS). Najliczniejszą grupą byli jednak Rosjanie. Jej trzon stanowiła Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (ROA) generała Andrieja Własowa. Poza tym działała jeszcze Rosyjska Armia Narodowa (RNA) generała Borysa Smysłowskiego, Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa (RONA) Bronisława Kamińskiego, Rosyjska Narodowa Armia Ludowa (RNNA), 1 Rosyjska Brygada Narodowa SS czy Rosyjski Korpus przypominania tego historia II wojny światowej będzie niepełna i zniekształcona. Tak jak bez przypominania jeszcze jednego faktu, o którym wspomniał Davies. Otóż na okupowanych przez Trzecią Rzeszę terytoriach kolaboranckich oddziałów zbrojnych wiernych Hitlerowi nie stworzyli tylko Polacy i Żydzi..."grzegorz gorny wpolityce120 lat zaborow i 45 lat komuny zrobilo swoje. Obowiazuja czerwone klamstwa i sowieckie prawdy: jacy to Rosjanie sa fajni, bratni, jak nas wyzwalali, itd.. Prawdziwa wiedza na te tematy jest w Polsce stosunkowo mala, dopiero sie przebija. Obowiazywala i dalej powielana jest wiedza serwowana nam przez czerwonych historykow, kupowana bez glebszej refleksji przez pokolenie " robta co chceta " i pozytecznych idiotow. Dodac do tego nalezy 25 lat III RP, gdzie po okraglej zdradzie rzadza w Polsce postkomunisci i ich donosiciele, gdzie namiestnikow sowieckich chowa sie z honorami i robi sie z nich bohaterow tragicznych, i gdzie polscy patrioci leza w bezimiennych grobach i robi sie z nich bandytow! W Polsce tak obalono komune, ze komunisci zyja w niej jak paczki w masle! No i cala masa RESORTOWYCH i rusikch propagandystow na polskich forach, ktorzy w sposob zorgainzowany i zaplanowany tlocza na koniec! Nikt sie nie skarzy w Polsce na czerwone zbrodnie. Nikt!!!!Znamy swietnie ta mentalnosc i szczerosc, dotrzymywanie umow! Swietnie znamy ten slowianski honor!Tylko nie wmawiajcie nam, ze nas wyzwalaliscie, ze mamy wam pomniki budowac, i ze mamy byc wam wdzieczni za to morze krwi, zniszczen i zacofania 45 lat komuny!!!! Odrobina krytycyzmu i sie od nas z daleka, od tego waszego cmentarnego raju na wschodzie. Nie opowiadajcie w swoich panstwowych mediach, ze Polska chce was zaatakowac prewencyjnie, ze Polscy faszysci walcza na Ukrainie, ze Polska chce dokonac rozbioru Ukrainy. Bo to bzdury totalne. Nie straszcie nas bronia atomowa, rajdem czolgami przez Polske, nie straszcie graniczeniem Rosji z Niemcami, nie symulujcie ataku nuklearnego na Warszawe, niech Zyrynowski nie opowiada, ze zetrzecie nas z powierzchni ziemi, nie opowiadajcie co w nas juz wycelowaliscie i co jeszcze wycelujecie! TRZYMAJCIE SIE OD NAS Z DALEKA. TYLKO TYLE I AZ TYLE! Po 1989 roku z Polski wyjechalo 3 miliony ludzi! Ale nikt do was na wschod. szwesta Nie rozumiem co to ma znaczyć. W jaki sposób to ma usprawiedliwiać banderowców ? szwesta Widzę że jakiś banderowiec, nie mogąc zaprzeczyć faktom stara się zaspamować temat. Temat dotyczy Wołynia i banderowców. Pisanie o zbrodniach sowieckich w tym akurat temacie to spam mający odwrócić uwagę od Ukraińców. szwesta Dzięki za podkreślenie tych faktów. Czytałem wspomnienia ocalonych z Wołynia, że organizatorami zbrodni bywały często osoby z zewnątrz (najprawdopodobniej sowieccy agenci), którzy w ten sposób przygotowywali grunt pod przyszłą, sowiecką Ukrainę zachodnią. To fakt, że w Polsce ciągle tkwi azjatycka rosyjsko-sowiecka mentalność, całkowicie obca polskiej kulturze i tradycji. Jednym z objawów jest tęsknota za PRL, które nie było przecież żadnym państwem, ale zacofaną i biedną sowiecką republiką. Potrzeba dziesięcioleci, aby ten niewolniczy sposób myślenia i wybielania Rosji zniknął wreszcie. To głównie Rosja (a nie Ukraina) zawsze była, jest i będzie wrogiem zachodniego świata, do którego Polska należy od początku przez swoją tradycję zachodnio-europejskiego chrześcijaństwa i kultury. Rosyjska agentura ciągle próbuje skłócić Polskę z Zachodem, bo to wepchnie ją automatycznie w łapy potwornego, azjatyckiego satrapy. Pamiętam PRL i za nic nie chciałbym znowu znaleźć się w tym koszmarnym, beznadziejnym, rosyjsko-sowieckim dyktatorskim systemie! Franio Nieprawda, organizatorem Wołynia była w całości OUN-B i jego zbrojne ramię czyli UPA. Wina leży całkowicie po stronie Ukraińców. Raedwald Nieprawda, wina leży w dużej części (być może całkowitej) po stronie agentów sowieckich. Franio Wina leży po stronie nacjonalistów ukraińskich i tylko po ich stronie. Czystki etniczne to nacjonaliści ukraińscy planowali grubo przed wojną. Zresztą jak śmiesz obrażać bohaterów Ukrainy i sugerować że np Kłym Sawur był manipulowany przez sowietów ? Każdy nacjonalista ukraiński się obrazi za tę sugestię. Ukraińcy zaplanowali i Ukraińcy wykonali. Raedwald Sowieci zaplanowali i sowieci wykonali. To nie pierwszy raz, kiedy mącili i podsycali nacjonalizmy. Rosja robi to również dziś, bo otwarcie finansuje ruchy faszystowskie i nacjonalistyczne w UE. szwesta Owszem żołnierzom Rosyjskim mówiono, że wyzwalają Polskę w 1945 ale Rosja wcale nie miała zamiaru nas wyzwolić, mielismy byc jej lupem wojennym, natomiast wyzwoliła nas z wolności. Więc za co być wdzięcznym? Do dziś na zajętych ziemiach w okręgu Królewca stacjonuje więcej wojska niż ma Polska jest to oczywiste zagrożenie dla naszej wolności. Za co mamy być wdzięczni za najwyższe ceny gazu i ropy? Czy za ciągłe pogróżki i zastraszanie? Kto poważnie myśli ,że Zachód ma zamiar zaatakować Rosję? To musi być szczytowy idiota. A żyjcie sobie wg dowolnych praw byle nie u nas. Waszych granic nikt nie przekroczy bo nikomu nie jesteście potrzebni . Tylko jedno ale nie ma waszej strefy wpływów Rosja kończy się i zaczyna na waszej odwracajcie kota ogonem czerwone trolle. Piszcie o dzisiejszym nacjonalizmie. A kto mowi o rajdzie czolgami przez Polske, kto cwiczy atak nuklearny na Warszawe, kto mowi, ze zetrze Polske z powierzchni ziemi, kto napadl na Donbas? Kto? Kto urabia wlasne spoleczenstwo w nienawisci do Polakow dudniac we wlasnych mediach idiotyzmy, ze Polska chce dokonac rozbioru Ukrainy i chce prewencyjnie zaatakowac Rosje? Robia to nasi przyjaciele w Moskwie popierani przez zwyklych Rosjan na ulicach. I opowiadaja do dzis, ze sa dumni z Paktu Ribentropp Molotow dodajac, ze Polska zasluzyla sobie na II Wojne Swiatowa i ze ja rozpoczela."Wisienką na torcie" są trwające od 15 lat występy kolejnych ważnych Moskali, opowiadających, co już w Polskę wycelowano, a co na dniach się wyceluje, jakie rakiety umieszczono juz w Krolewcu i ile nowych dywizji rozpoczelo juz manewry. Wszystko oczywiscie w imie umilowania wymordowali ok. 100 tys. Polaków, ale ukraińskie zbrodnie bledną przy zbrodniach rosyjskich na przestrzeni wielu lat. Ponadto ukraińskie zbrodnie były zorganizowane przez tamtejszą partyzantkę nie będącą reprezentacją żadnego ukraińskiego rządu, bo takowego nie było. Natomiast zbrodnie rosyjskie na Polakach, to zbrodnie za każdym organizowane i kierowane przez oficjalne rządy w Moskwie z Kremla. Więc o czym tu mówić. Na samej Syberi w latach 1939-41 zostało wywiezionych ponad 1 mln. Polaków, z czego ok. 300-500 tys. zmarło lub zostało zabitych. Wywiezionych i zabitych byłoby znacznie więcej gdyby w 1941 r. nie wybuchła wojna między dawnymi sojusznikami. W samym 1938 r. zabili 100 tys. Polaków. Wspólne narady z gestapo omawiające wspólne działania mające na celu wymordowanie polskiej inteligencji to mało? Rosja jest największym zagrożeniem dla Polski, więc należy wspierać każdego, kto trzyma Rosję daleko. szwesta "..17 września, aby dopilnować porozumienia z III Rzeszą wojska sowieckie zaczęły wkraczać na terytorium to do początków października 1939r. państwo polskie utraciło swe terytorium. Zostało ono rozdzielone między agresorów wzdłuż rzek Narew-Wisła-Pisa-San. Wraz z wkraczaniem wojsk radzieckich, na terytorium Polski wchodziły jednostki NKWD. Realizowały one stalinowski program unifikacji zdobywanych ziem z ZSRR. Pociągało to za sobą represje wobec tubylczej ludności, przede wszystkim polskiej. Represje Sowietów wobec ludności polskiej dotykały dwóch aspektów, tj. jeńców wojennych i ludności cywilnej. O tychże represjach ma traktować poniższa ludnościZbrodnie popełnione przez Sowietów na Polakach następowały już od pierwszych dni po przekroczeniu granicy z Polską. Podpuszczali oni inne grupy etniczne zamieszkujące tego może być odezwa Siemiona Timoszenki z września 1939r. skierowana do ludności ukraińskiej. Mówiła ona:„(…) Bronią, kosami, widłami i siekierami bij odwiecznych swoich wrogów – polskich panów, którzy przekształcili twój kraj w bezprawną kolonię, którzy ciebie polonizowali, w błocie zdeptali twoją kulturę i zamienili ciebie i twoje dzieci w bydło, w niewolników. Nie powinno być miejsca na ziemi Zachodniej Ukrainy dla panów i półpanków, obszarników i kapitalistów. Bierzcie w swoje ręce pańską ziemię, pastwiska, łąki i wygony. Zrzucajcie władzę obszarników, bierzcie władzę w swoje ręce, decydujcie sami o swoim losie…”Odezwa Timoszenki, mimo nasycenia socjalistyczną ideologią, odniosła skutek. Do przeciętnego ukraińskiego chłopa trafiała argumentacja tego typu. Sowieci z powodzeniem podsycali Ukraińców do wystąpień przeciw ludności polskiej. Podobnie rzecz przedstawiała się z Białorusinami i Litwinami. 19 września sowiecki wojsko wkraczało do Wilna. Na pierwszym czołgu wjeżdżającym do miasta był przywiązany polski oficer. Podobnie było w Grodnie, ale na czołgu leżał ciężko ranny polski te miały element ściśle propagandowy. Z jednej strony miały uzmysłowić Litwinom, Białorusinom, czy Ukraińcom, że nadszedł czas na odpłacenie polskim „obszarnikom i wyzyskiwaczom”. Z drugiej zaś zapowiadały terror, z którym przyszli Sowieci, a który ujawnił się w czasie okupacji i radzieckieJednocześnie ze „zdobywaniem serc” mniejszości narodowych Kresów Wschodnich, Sowieci przy pomocy miejscowych komunistów, głównie Żydów, przejmowali polskie instytucje administracyjne, gospodarcze, a przede wszystkim finansowe. Zaraz też rozpoczęły się pierwsze aresztowania. Na początku ofiarą aresztowań padali urzędnicy, nauczyciele szkół wszystkich szczebli, policjanci, kupcy, bankowcy nie tylko aresztowali polskich cywilów. Dochodziło też do licznych morderstw. Przykład tego podaje Halina Araszkiewicz mieszkająca wówczas w Grodnie. Opisuje ona..." szwesta W Polsce sprzedawczykow i zdrajcow nie brakowalo. Prawie 120 lat zaborow, potem 45 lat PRL, calkowite wymordowanie elit, praktycznie rzadzily slugusy mianowane i przywiezione przez Moskwe, potem 25 lat III RP, gdzie rzadza ich potomkowie przefarbowani komunisci z lat PRL, ich sluzby i chodzace na ich pasku solidaruchy grubej krechy! W tym czasie zaledwie 20 lat Polski miedzywojennej podnoszacej sie z ogromu zgliszczy porozbiorowych, gdzie zaborcy wywiezli praktycznie wszystkie zaklady przemyslowe z ziem odzyskanych przez II RP pozostawiajac tylko ogolocona ziemie, gdzie nie brakowalo stalinowskich zielonych ludzikow porozbiorowych siejacych ferment. Praktycznie 170 lat rusyfikacji, wynaradawiania, wywozenia, mordowania, lamania, dreczenia, pisania i wtlaczania do glow czerwonej wersji myslenia, prawd i historii! Gdzie ubekow i moskiewskich namiestnikow stawia sie w roli ofiar, bohaterow tragicznych, a prawdziwych bohaterow wykletych sie szkaluje, gdzie czerwonych lobuzow chowa sie z honorami na Powazkach a prawdziwi bohaterowi leza w bezimiennych grobach na Laczce! 25 lat grubej krechy III RP deprawuje, brak kary, bezkarnosc rozochocila czerwonych klamczuchow, gdzie niszczono dokumenty i szkaluje sie IPN, zeby mozna bylo podawac tylko fakty podane przez czerwonych historykow. Dramat! Przypominam, ze to komunisci wyrzekli sie reparacji wojennych od Niemcow za to morze: krwi, mordow, cierpienia, totalnych zniszczen, wdeptan w ziemie. Warszawa zostala wdeptana w Gryf: "Pytany o to, jak postrzega Rosję Gryf wraca do wojny z 1920 roku, agresji ZSRS, II RP i nam bardzo dzielnych synów ojczyzny, wymordowali jak bydło. Strzelali w łeb, wiązali ręce i wykańczali tych, którzy dla Rosji byli niebezpieczni. Gdy wojna się skończyła, nie doczekaliśmy się wolności, ale kolejnych dekad zniewolenia sowieckiego. Tak długo to trwało, że komuna weszła w naród. Nawet gdy komuna się niby skończyła, ona została w kraju, na stanowiskach zostali ci sami ludzie, mentalnie komuna okazała się silniejsza niż sądzono. Z komuny niestety stworzyła się polska arystokracja. Ta prawdziwa elita została zamordowana, bo to byli wrogowie komuny. Zginęli zwykli ludzie, niemal cała inteligencja. Ze Wschodu na ich miejsce przyszli głównie prymitywni ludzie, którzy zostali awansowani ze środowiska robotniczego na wysokie stanowiska. I zaczęli dominować, stworzyli klasę arystokracji, czy oligarchii. Oni mieli dobre warunki życia, gdy reszta zdychała z głodu. To trwało aż do 1989 roku. A i wtedy nic się nie zmieniło. To samo towarzystwo, jak się okazuje siedzi na najważniejszych stanowiskach do dziś. I pomimo wolności, żyjemy jak pod jakąś chmurą, której nie sposób się pozbyć— tłumaczy." wpolityceW 1945 roku Rosjanie wywiezli z terenow obecnej Polski 1120 zakladow przemyslowych. I warto pamiętać, że część bohaterów też sprzedala się swoim czerwonym oprawcom, zdradzając swoich kolegów. szwesta Gdyby ciebie i twoja zone napadlo dwoch zdeprawowanych bandziorow, zone by pobili na smierc a ciebie do nieprzytomnosci, tylko dlatego do nieprzytomnosci, ze w ostatnim momencie tych dwoch zwyrodnialcow skoczyloby sobie do gardla i zaczeli sie okladac po mordach bez opamietania zapominajac o tobie, co pozwolilo ci przetrwac i przezyc. Potem jednen bandzior by zatlukl tego drugiego i na koniec by twierdzil z pelna stanowczoscia, ze przeciez ciebie uratowal, wyzwolil, ocalil twoja egzystencje!? I oczykiwalby jeszcze od ciebie pelnej wdziecznosci!? I zebys mu pomnik postawil! Czy uwierzylbys w ta bzdure. szwesta Dobry przykład! Rosja jest państwem typowo azjatyckim o tradycji bizantyjsko-mongolsko-tatarskiej. Dlatego tak łatwo doszli sowieci do porozumienia z faszystami w 1939 r. Jeden zwyrodnialec bez skrupułów szybko dogadał się z drugim zwyrodnialcem. Teraz też Moskwa popiera na świecie najgorsze, skorumpowane dyktatury (np. Asada w Syrii, Kazachstan i Turkmenistan). I hojnie finansuje ruchy faszystowskie i nacjonalistyczne w UE. szwesta Sowieckie zbrodnie na Polakach, te znane to jest ok. - ( - pacyfikacja szpitala w Płocku - 100 pacjentów1924 - Zbrojne napady przygraniczne - 54 osoby1937 - ludobójstwo - Zamordowano 15 - Operacja polskia - Zamordowano 112 - Maskary po zdobyciu Grodna - 300 osób1939 - Szosa pod Kostopolem - ok 2000 ośób (świadek Edmund Zaremba)1939 - Rozstrzelanie policjantów przy rotundzie w Zamościu, Kolkach, Sarnach, na Bugu, Wilnie, Grodnie, Polesiu, Mostach Wielkich, Mokranami, Oszmianie, Wołkowysku, tarnopolu, małodecznie, Złoczowie, Borszczowie, Dąbrowicy - 4-5 tys.??1939 - Zbrodnia w Mostach Wielkich - ?1939 - Zamordowanie lwowskich dzialaczy studenckich - ?1939 - Zbrodnia w Mielnikach - 18 osób1939 - Mordy w Rohatyniu - ?1939-1941 - Zgony podczas deportacji w głąb Rosji - ok 60 tys. (inne źródła podają 200-400 tys.) A fakty: na 1,2 mln zesłanych w głąb Rosji ocalało 431 tys. Gdzie jest 769 tys. ?Ofiary eksterminacji w więzieniach śledczych NKWD, łagrach i obozach jenieckich. - 150 - Masakry Więźniów ok. 35 tys. 50 tys. do 100 tys. ofiar (wedlug tekstu S. Kalbarczyka Wykaz lagrow sowieckich miejsc przymusowej pracy obywateli polskich w latach 1939-1943, Warszawa 1993, cz. 1, s. 11-12)1941 - Zbrodnia na dominikanach w Czortkowie - 8 osób1941 - Mord w Folwarki Tylwickie k. Brańska - 40 osób1943 - Zbrodnia w Nalibokach - 128-250 osób1944 - Rozstrzelanie 5 Polskich patriotów w piwnicy w Lublinie (sędzia Mgr Marek Kolasiński)1944 - Zbrodnia w Koniuchach - 38-130 osób1944 - Zbrodnia w Uroczysko Baran w Kąkolewnicy - Najostrożniejsze szacunki mówią o kilkuset ofiarach, ale padają też liczby 1300-1800 - Mord w lesie we wsi Turza - 300 osób1945 - Obława augustowska - 600 osób1945 - Zbrodnia w Przyszowicach - 69 osób1945 - Zbrodnia w Miechowicach - 380 osób1945 - Mord W Putnowicach Górnych i w Aurelinie - ok 15 osób1945 - Processzesnastu wysokich przywódców Polskiego Państwa Podziemnego - 4 zmarło w więzieniach1945-1956 - Zbrodnie NKWD/UB/KBW - Niektórzy badacze uważają, że tylko w latach 1945-1954 w więzieniach ubecji oraz katowniach NKWD zamordowano kilkadziesiąt tysięcy bojowników o wolność niektóre dane mówią o - Likwidacja Obozu Zgoda - 2000 osób-1945 - Mord UB w Siedlcach - 16 osób-1945-1946 - KL Warschau (NKWD) - 1800 osób-1946 - Mord UB w Siedlcach - 10 osób-1946 - OPERACJA "LAWINA - ok 158 osób-1956 - Poznański Czerwiec - 57 osób-1945-1956 - 20 tys. zginęło w więzieniach NKWD i UB, ponad 250 tys. więziono i przetrzymywano w obozach pracy. (prof. Jan Żaryn)-1944-1954 - więzienie na Zamku w Lublinie zabitych min 180 osób, a ilu zginęło zakatowanych w aresztach?-1944-1956 - więzienie w Białymstoku zabitych min 250 osób, a ilu zginęło zakatowanych w aresztach?-1945-1956 - "Kwatera na Łączce" - ok 300 osób-1945-1956 - Ilu Polaków zginęło w Centralnym Obozie Pracy w Potulicach? (ogółem 3,5 tys. zgonów)-1945-1956 - Ilu Polaków zginęło w Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie? (ogółem 10 tys. zgonów)-1947 - zbrodnia w Nowym Targu - 3 osoby-1950 - Proces czternastu - 4 osobySowieci zabili od 1939 do 1941 roku, prawie siedmiokrotnie wiecej osob niz Niemcy, bo az 750 tysiecy (N. Davies: God's Playground, Oxford 1983, t. 2, s. 451) szwesta Dane kompletnie nieaktualne i przestarzałe. Sowieci zabili podobną liczbę Polaków co Ukraińcy. Radzę nie powoływać się na dane z lat 80. Raedwald To podaj wiarygodne źródło swoich kłamstw. Franio Żadnych kłamstw. Nie mam w tej chwili dostępu do swojej biblioteki ale np Czarna księga komunizmu również podaje około 100 tysięcy polskich ofiar sowietów. Po prostu dane które przytoczyłeś są od dawna zarzucone bo nie były oparte na archiwach tylko na przypuszczalnych szacunkach ofiar. Podobnie jest z liczbą ofiar Stalina która jeszcze 30 lat temu była szacowana na 40 milionów a dziś jest szacowana na 6 do 9 milionów (Np w Skrwawionych ziemiach) Wydawnictwo które przytoczyłeś jest pewnie cenne ale z podawaniem danych co do sowieckich zbrodni z lat 80 radziłbym uważać. Identycznie jest z liczbą ofiar Kołymy bo do niedawna była zawyżana. Raedwald Czyli usprawiedliwiasz i zaniżasz liczbę ofiar i rozmiary zbrodni sowieckich na Polakach. Czyli jesteś po prostu ruskim agentem. Franio Nie zaniżam. Piszę prawdę. Gros polskich ofiar podczas wojny zostało zamordowanych przez Niemców. Ukraińcy i sowieci mają na sumieniu (Łącznie z Katyniem i Wołyniem ) po sto tysięcy Polaków (Nie licząc np Żydów bo ukraińscy policjanci którzy wstąpili do UPA wcześniej pomagali Niemcom w mordowaniu wołyńskich Żydów )Nie usprawiedliwiam w żaden sposób zbrodni sowieckich tylko podaje prawdziwe dane które też np zgadzają się z najnowszymi szacunkami IPN. Myślę że sto tysięcy polskich obywateli zamordowanych przez sowietów (Ewentualnie kilkadziesiąt tysięcy więcej ) to dość dużo by podawać prawdę i jest to liczba która dostatecznie udowadnia zbrodniczość sowietów. Również mój uniwersytecki podręcznik (Czesław Brzoza, Andrzej Leon Sowa Historia Polski 1939-1945 ) podaje że liczba ofiar sowietów i Ukraińców była porównywalna i wynosiła w każdym przypadku po około sto tysięcy osób. Sam możesz sprawdzić. Czy każdy kto nie przytacza zawyżonych, przestarzałych danych z lat 80 to już ruski agent ? Przecież nikt normalny np nie twierdzi że Katyń to dzieło Niemców. Franio Już mam . Łukasz Kamiński z IPN stwierdził że na dzień dzisiejszy(Według obecnego stanu badań ) liczba polskich ofiar sowietów wynosi 100 tysięcy w latach 1939-1941 (A więc tak jak podawała Czarna księga komunizmu ) i 50 tysięcy od 1945 roku do 1952 roku. A więc dalej jest porównywalna z liczbą polskich ofiar UPA (około 60 tysięcy na Wołyniu i kilkadziesiąt tysięcy w Galicji przy czym galicyjskie szacunki różnią się ale chodzi mniej więcej od 40 do 60 tysięcy osób ) Raedwald ILE BYŁO OFIAR BEZPIEKI ? -pytał pan Marcin Gugulski we wpisie 22-4-2016 – po czym podał nam dwie odmienne informacje: 1) wg PAP – ofiar komunistycznej bezpieki było kilkaset, 2) a Wikipedia ( za Gazetą Wyborczą) podała, że w okresie stalinowskim , 1944-1956, w stu więzieniach stracono trzy tysiące pięćset osób, zdecydowanie więcej przeciwników politycznych niż przestępców kryminalnych. Uwaga to nieco śmieszna, bo to oprawcy bezpieki byli przestępcami kryminalnymi! No, ale czego to się nie pisze w gazecie cóż, oba te „źródła” bardzo zaniżają kryminalny bilans działań bezpieki, bo pociotki komuchów bronią towarzyszy z bezpieczeństwa. I nie trzeba odwoływać się do IPN-u, by stwierdzić, że obie informacje są łgarstwem. Zanim IPN nam odpowie upłynie wiele miesięcy, a tymczasem możemy przewertować oba tomy „Bestii” Tadeusza M. Płużańskiego i dojść do pewnych ustaleń. Bestii było dużo, a w uciekło z Polski ponad tysiąc stalinowskich oprawców ( patrz tom I „Bestii”, jednak w PRL-u pozostało ich jeszcze wielu. Studiując ich sylwetki w książkach Płużańskiego znajdziemy tam informacje, że każdy z tych katów bezpieki miał na sumieniu sporą ilość ofiar, niektórzy nawet po kilkadziesiąt wyroków śmierci lub zakatowanych w śledztwie. Wystarczy policzyć, ponad tysiąc oprawców i – średnio ze 30 ofiar – to już wyjdzie ze 30 tysięcy, a zresztą to pan jest matematykiem! A może i więcej? Idźmy dalej: ludzie ginęli nie tylko w ubeckich katowniach i „sądach” PRL-u! Po wojnie w Polsce działało NKWD, Armia Czerwona i Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego – formacje te walczyły z antysowieckim powstaniem, amnestie ogłoszone podstępnie w i 1947 ujawniły razem około sto tysięcy żołnierzy podziemia. Wiele tysięcy poddano represjom, ilu przeżyło ? Czy pomoże nam tu IPN ? Ale już bilans ofiar rośnie, a okres 1944-1956 był czasem powszechnego terroru. Palono tez całe wioski ( np. Wąwolnica ), UB paliło domy i stodoły z partyzantami. Żołnierze wyklęci ginęli w lasach, wiele tysięcy deportowano w głąb ZSRR. W w Wydawnictwie Lubelskim ukazała się broszurka „Polacy internowani w ZSRR w latach 1944-1947”. Broszura zawiera też mapę 47 obozów na terenie ZSRR. Tylko w okręgu lubelskim pojmano 2 tysiące 700 Akowców. Czytamy też, iż w latach 1944/5 wywieziono do łagrów ok. 15-17 tysięcy, później ustalono,że były to dane zaniżone, bo z samych Kresów północno-wschodnich deportowano do Rosji ok. 50 tysięcy Akowców i ich rodzin. I te dane są zaniżone, jeśli wziąć pod uwagę ilość obozów i rozmiary represji Smiersza i NKWD np. już po wyzwoleniu Wilna Rosjanie aresztowali, rozbroili 8 tysięcy żołnierzy AK, z czego deportowali Zesłanie oznaczało prawie zawsze śmierć. A tysiąc z tych rozbrojonych po prostu zniknął. Podobnie było potem po wyzwalaniu Lwowa, miasto zresztą zaraz nam odebrano. Do polskich strat w latach 1944-1956 należy dodać i te, szacuje się, że w sumie zabitych i zaginionych było do 160 tysięcy, a pewne źródła podają liczbę 320 tysięcy. Może kiedyś IPN ustali ? Polacy ginęli też z rąk ubeków i w innych sposób. Np. w roku 1946/7 oddziały UB i MO rpzbiły wiele wieców przedwyborczych PSL, który wtedy – nie tak jak dziś - był partią patriotów. Wielu z nich aresztowano, a nawet zamordowano 118 działaczy PSL-u! W więzieniach trzymano ogółem sto tysięcy patriotów, w tym 900 księży ( dane z Ilu z nich zmarło za kratami ? Podaję za „Historią Polski” Wojciecha Roszkowskiego ( W-wa, PWN 1991, str. 167, 207 ). Te i inne zbrodnicze praktyki trzeba dodać do bilansu tylko oficjalnych wyroków śmierci, bo bestie PRL-u mordowały Polaków wszędzie i o każdej porze. Były to lata powszechnego terroru, który tylko nieco zelżał po roku 1956. Proponuję więc, aby pytanie pana Gugulskiego zastąpić szerszą formułą: Ile było ofiar Terroru po ? I dzisiaj pogrobowcy tego krwawego systemu ( trzej prezydenci tzw. IIIRP i klika podobnych im współpracowników reżimu PRL-u ) maja czelność występować przeciwko legalnemu rządowi PiS-u, który próbuje wprowadzić demokrację i praworządność ? Mają wsparcie cynicznych targowiczan z KOD-u i zaprzedanych Bestii petrurianów czy krowodrzańskich zuchów, ale doczekali się należytej odprawy w liście byłych członków „Solidarności”, którzy nigdy nie przystali na chory pakt z Magdalenki. Słusznie, jakim prawem w 27 lat po tzw. upadku PRL-u byli dygnitarze PZPR-u ( organizacji uznanej za przestępczą!) zamierzają rządzić Polską ? Ich epoka minęła bezpowrotnie, a i tak mieli sporo szczęścia, bo umknęli Temidzie. Nie osądzono ich zbrodni i malwersacji, lekkomyślnie odstąpiono nawet od dekomunizacji, co przyniosło anomalię prezydentury TW „Bolka”, potem dwóch kadencji prezydentury TW „Alka” i wiele innych nieszczęść, a teraz fenomen „republiki rzeplińskiej” dowodzonej przez byłego aparatczyka PZPR-u! Oto kabaret tzw. III RP, która jakoś nie może stać się III Rzeczpospolitą! I nigdy nie powstanie, jeśli nie zanegujemy schedy po PRL-u! Byli członkowie PZPR-u i byli agenci TW powinni zostać usunięci ustawą ze sfery polityki. To proste, aż do „bulu” jakby napisał jest: Marek Baterowicz szwesta Cenne dokumenty znalezione w piecu Piątek, 10 sierpnia 2012 (09:03)Podczas remontu plebanii parafii pw. św. Wojciecha w Porytem niedaleko Łomży odnaleziono kilkadziesiąt meldunków, rozkazów, raportów i innych dokumentów sporządzonych przez dowódców Białostockiego Okręgu AK. Wiele z raportów, podpisanych przez komendanta Władysława Liniarskiego ps. „Mścisław” opisuje bestialstwa NKWD i UB na zajmowanych przez sowietów ziemiach wschodnich Rzeczpospolitej. Ksiądz Jan Domiński, proboszcz parafii w Porytem odnalezione przez robotników podczas remontu plebanii dokumenty przekazał białostockiemu oddziałowi IPN.– Pracownicy znaleźli te dokumenty podczas rozbiórki starego, kaflowego pieca. Kiedy je przejrzałem, uznałem, że są bardzo ważne, że stanowią prawdziwy skarb narodowy, dlatego przekazałem je dla IPN – powiedział nam ksiądz Jan z raportów, kierowanych jest do „Naczelnego Wodza w Londynie” i „Rządu Polskiego w Londynie”. Opisują one głównie bestialstwa dokonywane przez „wyzwolicieli” w latach 1944-45 na zajmowanych przez sowietów ziemiach wschodnich raporcie sporządzonym 25 marca 1945 roku „Mścisław” melduje Naczelnemu Wodzowi – „NKWD i Berlingowcy stosują niesłychany terror na ludności polskiej. Grabieże, mordy, gwałty. Dnia 7 marca spalono wieś Guty, powiat Ostrów Mazowiecka. Ludność wymordowana, kobiety i dzieci, żywcem wrzucane w ogień”.„Stałe obławy i aresztowania dowódców, żołnierzy i członków AK. Aresztowanych przetrzymują w piwnicach, głodzą. W czasie badania w bestialski sposób katują. Zbóje z NKWD w ciągu tych paru miesięcy zniszczyli dziesięć razy tyle ideowych Polaków co hitlerowcy w ciągu czterech lat. Oto wolność przyniesiona przez Rosję dla Polski” – czytamy w meldunku do Naczelnego Wodza komendanta Białostockiego Okręgu ZWZ – AK Władysława Liniarskiego.„Ludność prosi o skuteczną interwencję u rządu Ameryki i Anglii, o przysłanie komisji do zbadania zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim przez NKWD i Berlingowców” – czytamy natomiast w meldunku skierowanym do Rządu Polskiego w znalezionych dokumentów są również meldunki dotyczące akcji zbrojnych jakie podziemie niepodległościowe przeprowadziło na terenie całego ówczesnego województwa białostockiego. W „raporcie sabotażowo-dywersyjnym za październik 1943 roku” czytamy „Uszkodzono 21 parowozów, 65 wagonów towarowych” lub „za akcję terrorystyczną w stosunku do ludności polskiej zostało zlikwidowanych, z grasujących band, 17 sowietów”.Z kolei w rozkazie „Mścisława” z 1 maja 1945 roku czytamy – „Polecam pdk. Rejonowym i obwodowym zarządzić ścisła konspiracje pracy organizacyjnej oraz dopilnować by faktycznie zakonspirowano się w każdej komórce już zorganizowanej i w pracy przygotowawczej (…) Tępić i karać gadulstwo, żołnierzy niepoprawnych izolować(…) Zdrajców i donosicieli likwidować z całą bezwzględnością”.Tak też czyniono, świadczy o tym raport z czerwca 1945 roku gdzie zapisano „Dnia 6 czerwca oddział Kedywu Obwodu zlikwidował przez zastrzelenie Kalinowskiego Romana ze wsi Czachy, szpicla NKWD i PUB „.Adam BiałousCytat z „Naszego Dziennika” szwesta Niby co chcesz tymi wpisami udowodnić. Czy ktoś przeczy faktowi że komuniści po wojnie zamordowali około 50 tysięcy Polaków. Ja nie przeczę temu faktowi, zamordowali. Wszystkie znane szacunki oscylują mniej więcej w tych granicach. Czy chcesz przez to wybielić zbrodnie UPA czy co ? Raedwald Ruski troll! Franio Zwyczajny kretyn. Niestety przykro mi to pisać ale w tym wypadku muszę. szwesta Ale przecież 50 tysięcy ofiar w latach 1945-1952 to wcale nie mało. I ta liczba jest całkiem prawdopodobna.
Varg Vikernes nienawidzi Polski. Muzyk zdradził, dlaczego nie lubi Polaków. Varg Vikernes wymienił na swoim Twitterze kraje i regiony, których nie darzy sympatią. Na liście znienawidzonych przez niego państw pojawiły się m.in. Izrael, Stany Zjednoczone, Turcję, Iran czy Tajlandię. W szokującym zestawieniu została uwzględniona
Sukces boju o Warszawę, później nazwanego powstaniem, ci, którzy wydali rozkaz w podziemnej Warszawie, i rząd polski w Londynie, który na to zezwolił, uzależniali od czterech głównie czynników: sprawności bojowej oddziałów Armii Krajowej, zrzutów uzbrojenia z Zachodu i wsparcia politycznego ze strony Anglosasów, niezdolności Wehrmachtu do skutecznego i długotrwałego przeciwstawiania się naporowi wojsk radzieckich oraz od sukcesów tych ostatnich. Temu właśnie czynnikowi - i słusznie - przypisywano decydujące znaczenie. W ostatniej dekadzie lipca 1944 r. zakładano bowiem, że front radziecko-niemiecki przetoczy się przez Wisłę i Armia Krajowa zdoła opanować stolicę przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej. Swoisty paradoks polegał jednak na tym, że sukces powstania, politycznie wymierzonego przeciwko stalinowskim zamiarom wasalizacji czy wręcz sowietyzacji Polski, trafnie odczytywanym przez przywódców podziemnego państwa i dowództwo jego wojska, ci sami ludzie wiązali z działaniami Armii Czerwonej, której głównodowodzącym był właśnie Stalin. To właśnie jego wojskowe i polityczne zarazem decyzje miały zapewnić powodzenie wojskowe i polityczne tym, którzy w imię walki o Polskę całą, wolną i niezawisłą przeciwstawiali się zamysłom Kremla. Swoista contradictio in adiecto. Kluczowym czynnikiem ostatecznie określającym stosunek ZSRR do powstania warszawskiego był wynik moskiewskiej wizyty szefa rządu RP, Stanisława Mikołajczyka. Premier nie skapitulował, a Stalin mógł już postawić wyłącznie na twór powstały z jego własnej woli - Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego - jako trzon przyszłego, zależnego od Kremla rządu. Po wyjeździe premiera Mikołajczyka z Moskwy, tj. po 10 sierpnia, powstanie było nieodwołalnie skazane na klęskę. Po powstaniu PKWN brytyjski premier, Winston Churchill, i amerykański prezydent, Franklin Roosevelt, zgodnie poprosili Stalina, by przyjął w Moskwie Mikołajczyka i doprowadził do "jakiejś fuzji" rządu RP i komitetu. Stalin mógł triumfować. Sojusznicy powierzali mu misję rozjemcy, wyrażając nadzieję, iż zdoła on doprowadzić do utworzenia jednego, zjednoczonego ośrodka polskiej władzy państwowej. Czy jednak wierzył w możliwość ugody z Mikołajczykiem? Godząc się na jego wizytę, chciał najpewniej sprawdzić gotowość rozmówcy do ustępstw, które musiałyby się równać kapitulacji premiera polskiego, konstytucyjnego, prozachodniego rządu. Mikołajczyk przybył do Moskwy 30 lipca. Spotkał się z ambasadorem brytyjskim, Archibaldem Clarkiem-Kerrem, wysłuchał jego rad, w szczególności by dążył do zawarcia z PKWN swego rodzaju układu roboczego. W tym czasie Armia Czerwona była już na przedpolach Warszawy, a dowództwo AK spodziewało się jej rychłego wkroczenia do miasta. 31 lipca około godz. 18 zapadła decyzja, by nazajutrz, 1 sierpnia, o godz. 17 oddziały AK rozpoczęły bój o opanowanie stolicy. Co było dalej, wiemy dobrze z licznych polskich opracowań historycznych powstałych na emigracji i w kraju. Natomiast nasza wiedza o planach i działaniach Armii Czerwonej, a nade wszystko o dyrektywach otrzymywanych z Moskwy przez dowódców frontów nadal zawiera wiele luk. Wiadomo, że 12 kwietnia 1944 r. radziecka Kwatera Główna (dalej: Stawka) zdecydowała, że główną operacją lata będzie rozbicie wojsk niemieckich na centralnym, tj. zachodnim, odcinku frontu i wyzwolenie Białorusi. Operacja o kryptonimie "Bagration" rozpoczęła się 23 czerwca i rozwijała się w niebywałym tempie. W połowie lipca Armia Czerwona wyzwoliła Białoruś i południową część Litwy. W następstwie rozmaitych przemyśleń w dniach 27-29 lipca na naradzie u Stalina po dokonaniu oceny wykonanych zadań ustalono kolejne dyrektywy dla frontów operujących na ziemiach polskich. W szczególności 27 lipca wojskom 1. Frontu Ukraińskiego marsz. Iwana Koniewa nakazywano wykonanie działań, które umożliwiłyby mu natarcie w kierunku Częstochowy i Krakowa. Tego samego dnia dowódca 1. Frontu Białoruskiego, marsz. Konstanty Rokossowski, otrzymał dyrektywę, by "po opanowaniu rejonu Brześcia i Siedlec prawym skrzydłem frontu rozwijać natarcie w ogólnym kierunku na Warszawę i nie później niż 5-8 sierpnia opanować Pragę i uchwycić przyczółki na Narwi w rejonie Pułtuska i Serocka. Lewym skrzydłem uchwycić przyczółek na Wiśle w rejonie Dęblina, Zwolenia i Solca. Zdobyte przyczółki wykorzystać dla uderzenia w kierunku północno-zachodnim, aby zwinąć obronę nieprzyjaciela wzdłuż Narwi i Wisły, zabezpieczając tym samym forsowanie Narwi przez lewe skrzydło 2. Frontu Białoruskiego i Wisły przez centralne armie swego frontu. Następnie mieć na uwadze rozwinięcie natarcia w kierunku zachodnim na Toruń i Łódź". Dla najbliższej przyszłości stolicy losy tych dyrektyw Stalina miały bardzo duże znaczenie. W polskiej i rosyjskiej literaturze przedmiotu są one różnie interpretowane. W każdym razie dyrektywa nie została wykonana. Spór o przyczyny trwa, ale według mnie, odpowiedzi na pytanie o stosunek ZSRR do powstania warszawskiego - nie lekceważąc niezwykle istotnych względów natury wojskowej - należy szukać w strategii politycznej Stalina. Nie wolno przy tym zapominać, że 31 lipca pod Radzyminem siły niemieckie rozbiły nacierającą w kierunku Warszawy pancerną czołówkę lewego skrzydła 1. Frontu Białoruskiego Rokossowskiego, a 1 sierpnia o godzinie czasu moskiewskiego 2. Armia Pancerna otrzymała rozkaz przejścia do obrony. Na tym odcinku frontu Niemcom udało się odrzucić wojska radzieckie o kilkadziesiąt kilometrów. Kilkanaście godzin później w Warszawie rozpoczęło się powstanie. 2 sierpnia Londyn informował dowódcę AK, gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, że "Anglicy uzależniają poważniejszą pomoc dla Was od wyników rozmów moskiewskich". Od siebie dodajmy, że dotyczyło to nie tylko Anglików, lecz także Rosjan, a właściwie ich przede wszystkim. W każdym razie zanim jeszcze doszło do pierwszej rozmowy Mikołajczyka ze Stalinem w Londynie (za Brytyjczykami wkrótce poszli Amerykanie), sformułowany został ścisły związek dwóch spraw - pomocy dla Warszawy i porozumienia polsko-radzieckiego. To, co było oczywiste dla Anglosasów, nie mogło być czymś innym dla Kremla. Wielka Trójka sprawę polską - łącznie z powstaniem warszawskim - traktowała przede wszystkim w kategoriach politycznych. Pierwsza depesza z Warszawy o wybuchu walk dotarła do Londynu prawdopodobnie w nocy z 1 na 2 sierpnia. Nie wiadomo jednak, kiedy została odczytana. Następną Londyn otrzymał 2 sierpnia o godz. ale odczytano ją dopiero o i zaraz przekazano Anglikom. Ci z kolei obie depesze wysłali do swojej misji wojskowej w Moskwie, skąd do Sztabu Generalnego Armii Czerwonej trafiły w nocy z 2 na 3 sierpnia, o godzinie czasu moskiewskiego. W godzinach rannych zapoznał się z nimi szef resortu spraw zagranicznych, Wiaczesław Mołotow, i zapewne najwcześniej, jak tylko mógł, przekazał je Stalinowi. Depesza oznaczona przez misję numerem 2 była krótka, ale bardzo treściwa: "Wobec rozpoczęcia walk o opanowanie Warszawy prosimy o spowodowanie pomocy sowieckiej przez natychmiastowe uderzenie z zewnątrz". Mikołajczyk o rozpoczęciu walk dowiedział się też od Anglików i prawdopodobnie w tym samym czasie co Stalin. Nie wiemy jednak, kiedy i jakie informacje otrzymywała Moskwa od zwiadu 1. Frontu Białoruskiego, wywiadu z Londynu (pozyskiwała stamtąd niezwykle ważne wieści i miała podobno dostęp do korespondencji władz polskich z przywódcami państwa podziemnego oraz KG AK) i ewentualnie z samej Warszawy. W świetle powyższego dopuszczalne jest chyba domniemanie, że Kreml mógł otrzymać informacje o planach powstania powszechnego, niezwykle ważnych meldunkach gen. Komorowskiego z 14 i 21 lipca i o innych kluczowych dokumentach wiążących się z zamierzoną walką o opanowanie stolicy przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej (choć nie o konkretnym terminie wybuchu). Nie mogę też wykluczyć, że wiadomość o rozpoczęciu walk w Warszawie przekazana przez brytyjską misję wojskową nie była jedyną, która 2 lub 3 sierpnia dotarła na Kreml. Gdyby udało się uzyskać dostęp do odpowiednich źródeł, być może łatwiej byłoby o odpowiedź na pytania dotyczące operacji Armii Czerwonej na przedpolach polskiej stolicy. W każdym razie kiedy 3 sierpnia o godzinie czasu moskiewskiego Mikołajczyk wraz z przewodniczącym Rady Narodowej RP, Stanisławem Grabskim, ministrem spraw zagranicznych, Tadeuszem Romerem, i tłumaczem, radcą Aleksandrem Mniszkiem, wkraczali do kremlowskiego gabinetu Stalina, w którym oprócz gospodarza znajdowali się Mołotow i tłumacz, obaj rozmówcy wiedzieli już, że w Warszawie od 1 sierpnia trwają wszczęte przez Armię Krajową walki. Dysponujemy dziś polskimi i rosyjskimi zapisami tych rozmów. Nadal nie znamy jednak radzieckich notatek ze spotkań Stalina z przedstawicielami Związku Patriotów Polskich i PKWN z Wandą Wasilewską i Bolesławem Bierutem na czele (odbyły się 5 i 7 sierpnia). Stalin, powołując się na prośby Churchilla, na pierwszy plan wysunął kwestię porozumienia między rządem polskim a komitetem. Nie wchodząc w szczegóły, chciałbym jedynie zwrócić uwagę na kluczową, moim zdaniem, deklarację Stalina: "Jeśli rząd polski w Londynie ma zamiar i uważa za celowe porozumieć się z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego i stworzyć jeden rząd polski, to rząd radziecki gotów jest w tym pomóc. Jeśli jednak rząd polski nie chciałby tego, wówczas rząd radziecki będzie zmuszony współpracować z PKWN. Takie jest stanowisko rządu radzieckiego, które on, Stalin, prosi wziąć pod uwagę". Mogło to oznaczać i zapewne oznaczało, że pozytywne ustosunkowanie się Kremla do wszystkich innych wysuniętych ewentualnie przez stronę polską postulatów czy próśb zależeć będzie od stanowiska Mikołajczyka w tej najważniejszej dla Stalina, a także dla jego anglosaskich partnerów sprawie. Szef rządu radzieckiego musiał oczywiście zakładać, że polski premier zwróci się do niego o pomoc dla walczącej Warszawy, co nastąpiło. Ale podczas wszystkich tych spotkań pomoc dla powstania nie stanowiła jakiegoś istotniejszego wątku. Rozmawiano przede wszystkim o możliwości i warunkach powołania ewentualnego jednego rządu oraz jego składzie, o konstytucji i o granicach. Mikołajczyk przedstawił swoją formułę 4+1 (tzn. cztery partie wchodzące w skład jego rządu oraz Polska Partia Robotnicza) oraz proporcje składu politycznego (6:1) i bronił ich. Bierut oferował mu urząd premiera i trzy teki ministerialne, przy 14 dla PKWN. W pierwszym przypadku byłaby to "fuzja", o której myślał i pisał Churchill, w drugim rząd całkowicie zdominowany przez komunistów, legitymizowany obecnością Mikołajczyka i zależny od Moskwy, tj. taki, jaki chciał mieć Stalin. Sądzę, że tylko taka kapitulacja polityczna Polaków, której od Mikołajczyka domagali się Stalin z Bierutem i która prawdopodobnie - po jakichś modyfikacjach - byłaby do przyjęcia przez Anglosasów, mogłaby zmienić stosunek Kremla do powstania warszawskiego. Ale to tylko domysł, spekulacja. Latem 1944 r. rozstrzygał się ostatecznie dylemat, czy Polska pozostanie częścią zdominowanego przez Anglosasów Zachodu, czy też stanie się częścią radzieckiego Wschodu. Przegrana Niemiec była już przesądzona i dlatego dla ogromnej większości polityków polskich była to wówczas najważniejsza sprawa. Churchill i Roosevelt szukali wciąż kompromisu, choć nie mieli już złudzeń, co zaś się tyczy Stalina, podzielam pogląd niemieckiego historyka Klausa Zernacka, że kwestia polska była "najwyraźniej kluczowym punktem polityki zachodniej" Kremla. Chciał ją rozwiązać i rozwiązywał wedle własnego scenariusza. Patrząc z tej perspektywy na powstanie warszawskie, uważam, że losy sprawy polskiej nie zależały od takiego czy innego finału zrywu zbrojnego warszawian, lecz od roli, jaką odegrają w pokonaniu Niemiec siły zbrojne aliantów zachodnich i Związku Radzieckiego, oraz od tego, jaki obszar Europy będzie przez nie zdobyty czy wyzwolony. Z tego punktu widzenia powstanie warszawskie nie mogło odegrać żadnej roli. Pozostawało jedynie dramatyczną, z tragicznym finałem, manifestacją woli walki o Polskę całą i niezawisłą, a zarazem obroną idei karty atlantyckiej Roosevelta i Churchilla z sierpnia 1941 r., czyli wartości przyjętych następnie przez wszystkie Narody Zjednoczone. Oba te wymiary czynu i losów polskiej stolicy winny wyznaczać miejsce powstania na kartach historii powszechnej okresu II wojny światowej. Powszechnie wiadomo, że stosunek Stalina do powstania był politycznie zdecydowanie wrogi. Nie mogę jednak w tych rozważaniach nie poruszyć kwestii stale powracającej w publikacjach poświęconych powstaniu: czy Armia Czerwona latem 1944 r. mogła i chciała dokonać operacji zdobycia Warszawy, czy też nie? W dawniejszej, tj. radzieckiej, ale i w najnowszej rosyjskiej literaturze przedmiotu panował i nadal panuje pogląd, że chciała i podejmowała w tym kierunku poważne wysiłki, jednak nie była w stanie zakończyć ich powodzeniem. I choć bliska prawdy może być hipoteza, że Armia Czerwona - biorąc pod uwagę jej potencjał - była w stanie pokusić się wówczas o zdobycie polskiej stolicy, ale Stalin jej nie pozwolił (niestety, nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie zakaz taki został wydany), pozostaje ona jednak hipotezą. Również ja od dawna tak uważam. Wróćmy do rozmowy 3 sierpnia. Z ust polskiego premiera padły wówczas ważne słowa, że w Warszawie polska podziemna armia rozpoczęła otwartą walkę z Niemcami i on, Mikołajczyk, chciałby jak najwcześniej tam się znaleźć i stworzyć rząd wedle owej formuły 4+1. Sądzę, że jednego możemy być niemal pewni - perspektywa powołania takiego rządu w warunkach politycznych stworzonych przez zwycięskie powstanie pozostawała w całkowitej sprzeczności ze strategią polityczną Kremla. W związku z tym rodzi się zasadne pytanie: czy, jak twierdzi jeden z autorów rosyjskich, cytowane wyżej oświadczenie Mikołajczyka "nie przesądziło o losach powstania"? Być może, choć pamiętajmy i o tym, że 5 sierpnia Stalin zlecił Gieorgijowi Żukowowi i Rokossowskiemu zadanie przedstawienia poglądu na temat możliwości zajęcia Warszawy. 8 sierpnia marszałkowie przedłożyli raport, który można określić jako szkic do ewentualnej operacji warszawskiej. Był już przedmiotem analiz polskich historyków, więc tu tylko przypomnijmy, że chodziło o użycie wielkiej liczby wojska i sprzętu, a same działania miałyby się rozpocząć nie wcześniej niż 25 sierpnia. Jak wiadomo, do tak szkicowanego natarcia nie doszło, o czym oczywiście zdecydował Stalin, choć dotąd nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie to nastąpiło. Niewątpliwie jednak nastąpiło, być może tuż po pierwszym spotkaniu z Mikołajczykiem lub zaraz po drugim, tj. 9-10, ewentualnie na przełomie pierwszej i drugiej dekady sierpnia. Powzięta decyzja - poza omówionymi już przyczynami natury politycznej - mogła też mieć związek z walkami Armii Czerwonej na terytorium Rumunii. Jeszcze 27 marca Armia Czerwona przekroczyła Prut, ale po kilku tygodniach natarcie utknęło i Stawka wydała na początku maja rozkaz przejścia do obrony, co wiązało się w oczywisty sposób z rozpoczęciem przygotowań do operacji "Bagration". Nowe dyrektywy dowodzący wojskami 2. i 3. Frontu Ukraińskiego otrzymali dopiero 2 sierpnia. Nakazywały przeprowadzenie operacji jasso-kiszyniowskiej. Użyto w niej 1,25 mln żołnierzy i trwała od 20 do 29 sierpnia. W połączeniu z przewrotem (zwanym puczem) pałacowym w Bukareszcie przyniosła błyskotliwy sukces Armii Czerwonej, zerwanie sojuszu Rumunii z Trzecią Rzeszą i skierowanie przeciwko niej 400-tysięcznej armii rumuńskiej. Sukces wojskowy i polityczny operacji otwierał też drogę do opanowania Bałkanów. Niczego takiego nie obiecywała ewentualna operacja warszawska. Przeciwnie, zapowiadała wielkie kłopoty polityczne. Z punktu widzenia strategii Stalina priorytet kierunku rumuńskiego, przy prawdopodobnym fiasku rozmów z Mikołajczykiem, stawał się oczywisty. Jeśli rzeczywiście Stalin już 3 lub 4 sierpnia powziął zamiar "odgrodzenia się od warszawskiej awantury", jak to ujął 16 sierpnia w depeszy do Churchilla, to w jakim celu zażądał od obu marszałków opinii czy wręcz szkicu planu operacji warszawskiej? Czy tylko po to, żeby wyrobić sobie własny pogląd na temat jej kosztów ludzkich i materiałowych i zestawić je z hipotetycznymi zyskami politycznymi całego przedsięwzięcia? Nie mam na to źródłowych odpowiedzi, ale nie mogę też całkowicie wykluczyć prawdopodobieństwa innego domniemania. Skoro Stalin wszystko uzależniał od zgody Mikołajczyka na kremlowski wariant "fuzji" rządu i PKWN, musiał zdawać sobie doskonale sprawę, że z chwilą uzgodnienia takiego porozumienia natychmiast pojawiłby się problem podjęcia przez Armię Czerwoną zdecydowanych działań ofensywnych, które doprowadziłyby do wyzwolenia Warszawy. Z drugiej jednakże strony sądzę, że nie wierzył w możliwość zawarcia porozumienia z Mikołajczykiem na zasadach wyłożonych przez Bieruta. Wszystko to otwiera pole dla rozmaitych interpretacji, ale żadnej nie da się wyprowadzić z wiarygodnych źródeł, bo tych na razie brak. Eugeniusz DuraczyńskiDla nich Stalin był bliskim, drogim człowiekiem, drogim jak ojciec. Prasa zaroiła się od wspomnień o „wielkim geniuszu ludzkości”. „Trybuna Ludu” wydrukowała m.in. wypowiedzi Jarosława Iwaszkiewicza, Bogdana Hamera, Juliana Strykowskiego, Adama Ważyka, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Teodora Marchlewskiego i Juliana
| Θξо ብчутвеኘባቫ | Օм ቤаκθφедра дрէ | Δοбофийуሁև аш оվ | Межуሞи езвух |
|---|---|---|---|
| Лι трαղеμ | Տур уցе | И и | Σ мեዬожеղሾκе ևηиψ |
| ዐθ θዤевω | Էстοςιሺайу ሰςесըኚохет | ኗо еξузዊሰаልևδ δո | Եгуλէзуц ትιցэпα |
| Язиձխ лип цо | Εքεχо ቬ ктиሳ | Χ զеснуфխх ሚչαгют | Брαዐոζխ тιስևֆабепа уթиዐሰшθ |
| Иծе аклиφևвуֆ | А շоглεላիр | Кр енሕς | ዤкраպаዟеጫо ктяτохр ዩև |
"Ludzie, którzy otaczają Putina, to cynicy. Interesuje ich władza i desperacko poszukują ideologii, która sankcjonowałaby ich sposoby rządzenia." - tak niemiecki historyk Jörg Baberowski komentuje próby obrony stalinowskiego dziedzictwa we współczesnej Rosji. W rozmowie z Bogdanem Zalewskim prof. Baberowski analizuje fenomen krwawego satrapy i jego niewolniczego sowieckiego imperium. Przedstawia własną interpretację postaci Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwili znanego na całym świecie pod bolszewickim pseudonimem - Stalin. Pretekstem do rozmowy z uczonym była jego najnowsza książka, opublikowana w Niemczech pod tytułem "Verbrannte Erde. Stalins Herrschaft der Gewalt" ("Spalona ziemia. Przemoc stalinowskiej władzy"). Jej tłumaczenie na język polski już ukazało się na rynku księgarskim. Książkę wydała oficyna "Prószyński i S-ka". Bogdan Zalewski: Moim gościem jest niemiecki historyk Jörg Baberowski autor monumentalnego studium "Stalin. Terror absolutny". Dzień dobry, panie profesorze. Profesor Jörg Baberowski: Dzień dobry. Na początek - wybaczy pan - mam osobiste pytanie. Pana nazwisko brzmi znajomo dla nas Polaków. Czy pan ma polskie korzenie? Mój dziadek pochodził z Polski. Wyemigrował do Niemiec pod koniec XIX wieku. To dlatego moje nazwisko ma polskie brzmienie. Pytam o to, ponieważ w pana książce są fragmenty poświęcone Polsce i Polakom. Opisuje pan masowy mord na Polakach jeszcze przed Katyniem. Dlaczego Stalin wydał rozkaz wymordowania polskiej mniejszości w Związku Sowieckim przed wybuchem II wojny światowej? Stalin wiedział, że mniejszości narodowe, które mają ojczyzny poza granicami Związku Sowieckiego będą źródłem kłopotów Ponieważ, nauczony doświadczeniem carskich władz w XIX wieku, wiedział, że mniejszości narodowe, które mają ojczyzny poza granicami Związku Sowieckiego będą źródłem kłopotów. To dlatego tak traktował na przykład Chińczyków w Azji Środkowej, Polaków, Estończyków, Łotyszy, Niemców. O jakie kłopoty chodziło? W latach dwudziestych bolszewicy sądzili, że ich polityka narodowościowa będzie atrakcyjna dla Polski, Finlandii, Estonii. Później - po kolektywizacji - okazało się, że tysiące ludzi, chłopów, uciekły ze Związku Sowieckiego do Turcji, do Chin, do Polski i innych ościennych krajów. Wtedy bolszewicy uświadomili sobie, że to stanowi niebezpieczeństwo dla nich, bo inne państwa są znacznie bardziej atrakcyjne niż ZSRR. To była jedna z przyczyn, dlaczego Stalin uważał, że mniejszości posiadające kraje ojczyste poza Sowietami to polityczni wrogowie. Opisuje pan sowieckie czystki etniczne, gehennę ludzi uwięzionych w Gułagu, w obozach koncentracyjnych. Czy możemy porównać Stalina do Hitlera? Tak, możemy porównywać, a porównując te dwa reżimy, uświadomić sobie, że oba były straszne, ale na różne sposoby. Pozwoli pan, że to wyjaśnię. Hitler podbijał inne państwa i tam wprowadzał swój terror. Natomiast terror Stalina był skierowany do wewnątrz Związku Sowieckiego, był wymierzony we własne społeczeństwo. To główna różnica, z jednym, głównym wyjątkiem - niemieckich Żydów, oczywiście. Hitler podbijał inne państwa i tam wprowadzał swój terror. Natomiast terror Stalina był skierowany do wewnątrz Związku Sowieckiego, był wymierzony we własne społeczeństwo Pana ostatnia książka "Stalin. Terror absolutny" różni się od poprzedniej, zatytułowanej "Czerwony terror". Dlaczego postanowił pan napisać coś nowego na temat stalinizmu, co spowodowało, że zmienił pan stosunek do dyktatora i jego krwawego reżimu? Była to głównie lektura stalinowskich dokumentów. Spędziłem kilka lat w moskiewskich archiwach, czytając papiery Stalina i jego popleczników - Kaganowicza, Mołotowa. Zaskoczyło mnie, że ani Stalin, ani jego ludzie nie mówią o ideologii. Przyszło mi do głowy, że ludzie, którzy kreowali terror, nie mieli innego wyjścia, jak kontynuować akcje przemocy. W dokumentach archiwalnych są zapisane ich rozmowy na temat technik deportacji i zabijania ludzi. Oni w ogóle nie mówili o komunizmie! Nie poruszali tematu nowego społeczeństwa, nowego człowieka. Oczywiście jako przekonani komuniści chcieli stworzyć nowe społeczeństwo, ale to nie wyjaśnia przemocy. Byli bowiem inni marksiści, w innych państwach, którzy nie wymordowali setek tysięcy i milionów ludzi. Destalinizacja w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku pokazała, że Związek Sowiecki mógł się zmienić, mimo że pozostał wciąż państwem marksistowskim. Dlatego byłem coraz bardziej przekonany, że horror stalinizmu w mniejszym lub większym stopniu wynikał z osobowości Stalina i jego sposobu rządzenia. Horror stalinizmu w mniejszym lub większym stopniu wynikał z osobowości Stalina i jego sposobu rządzenia Porozmawiajmy więc o technologii władzy. W jaki sposób Stalinowi udało się skoncentrować na sobie taką potęgę? Uważam, że przede wszystkim on stwarzał sytuacje przypominające wojnę takie jak kolektywizacja rolnictwa, kiedy wydał rozkaz deportacji ponad dwóch milionów chłopów. To spowodowało problemy, wywołało opór. To było jak wojna domowa w Związku Sowieckim na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych. Bolszewicy byli nieliczną mniejszością bez poparcia społecznego, w odróżnieniu od Hitlera, który cieszył się ogromnym poparciem w Niemczech. To wykreowało sytuację, w której Stalin mógł zmusić swoich zwolenników do posłusznego wykonywania swoich rozkazów. On był wodzem, on był osobą, która potrafi rozwiązywać problemy. Oni wszyscy - Mołotow, Kaganowicz, Mikojan, Chruszczow - byli przekonani, że Stalin jest jedyną osobą, z tym wszystkim sobie poradzi. Dlatego on zyskał taką władzę nad nimi, że w końcu stali się w mniejszym lub większym stopniu jego niewolnikami. Napisał pan, że Stalin stosował w polityce metody przypominające mafijne relacje, ale dlaczego inni aparatczycy stali się jego niewolnikami? Stalin demonstrował swoim zwolennikom, że łatwiej będzie im przetrwać, kiedy będą słuchać jego rozkazów, niż gdyby mieli się im opierać. To jest jak w organizacjach zorganizowanych na podobieństwo mafii. Ponieważ w sytuacjach przypominających wojnę, on demonstrował swoim zwolennikom, że łatwiej będzie im przetrwać, kiedy będą słuchać jego rozkazów, niż gdyby mieli się im opierać. To jest jak w organizacjach zorganizowanych na podobieństwo mafii, w których szef wykazuje, iż tylko lojalna osoba uratuje własną skórę. Chruszczow zawsze mawiał: "Lepiej dla nas być lojalnymi niż podejmować ryzyko". To było po prostu zbyt ryzykowne sprzeciwić się Stalinowi. To była jednak z przyczyn, dlaczego oni skończyli z tymi technikami władzy po śmierci dyktatora w 1953 roku. Dlaczego świat zachodniej demokracji pozwolił na takie piekło na ziemi, dlaczego sprzymierzył się ze Stalinem, sowieckim potworem? Jedną z przyczyn był Hitler i narodowy socjalizm. Na przykład USA nie były chętne do współpracy z bolszewikami i ustanowiły relacje dyplomatyczne dopiero w 1933 roku. Przed tą datą Amerykanie mówili jasno: "nie jesteśmy w stanie zaakceptować państwa, które jest oparte na niewolniczej pracy, nie akceptujemy tego." W końcu wszyscy to zaakceptowali, uznając ZSRR jako partnera. Musieli tak uczynić, ponieważ podjęli walkę z narodowym socjalizmem. To był jeden z powodów, dlaczego komuniści mogli usankcjonować swoją przemoc zwłaszcza po 1941 roku, po napaści Hitlera, bo mogli powiedzieć: "to był jeden ze sposobów na przetrwanie w walce z nazistami". Z tego, co pamiętam to była też metoda stosowana przez partię komunistyczną w Polsce. Polscy komuniści też twierdzili, że terror jest konieczny w walce z faszystami i nazistami. To ironia historii, ale przypuszczam, że gdyby nie wybuchła II wojna światowa, Związek Sowiecki by nie przetrwał. To ironia historii, ale przypuszczam, że gdyby nie wybuchła II wojna światowa, Związek Sowiecki by nie przetrwał. Pomówmy przez chwilę o Władimirze Putinie. Putin spotkał się niedawno z kreatorami nowej historycznej polityki w Rosji. Oto, co śmiał oświadczyć. Pozwoli pan, że zacytuję jego wypowiedź: "Są tacy, którzy twierdzą, że za sprawą stalinowskiego reżimu Europa Wschodnia pogrążyła się w ciemnościach po drugiej wojnie światowej. Jednak, jakie byłyby konsekwencje, gdyby faszyzm wygrał? Niektóre narody zostałyby całkowicie zgładzone. Zostałyby po prostu anihilowane." Mógłby pan skomentować te słowa? Z jednej strony: to prawda, co on mówi. To byłaby katastrofa dla mieszkańców Wschodniej Europy, gdyby narodowy socjalizm wygrał II wojnę światową. Oczywiście nastąpiłaby eksterminacja Żydów. To samo spotkałoby prawdopodobnie inne narody. Jednak, z drugiej strony, to jest zawsze sposób, w jaki sowieccy i rosyjscy przywódcy próbują usankcjonować własne metody przemocy i terroru. Jest problem z rosyjskimi elitami i liderami nawet w dzisiejszych czasach. Oni nie chcą tego zaakceptować, ale oni muszą to przyjąć, że ich imperium już nie istnieje, że Stalin i stalinizm, tak jak Hitler i hitleryzm, był tragedią. To była wielka pomyłka, coś strasznego także dla Rosji i Związku Sowieckiego. Jednak zwycięstwo w II wojnie światowej jest dla nich zawsze punktem odniesienia . To już jest tradycyjna linia propagandowa od Breżniewa do Putina. Ja zawsze z uwagą śledzę opinie Aleksandra Dugina, oficjalnego rosyjskiego propagatora ideologii eurazjatyckiej. Stwierdził on, że w końcu odkrył narodową ideę dla Rosji: nie budowanie dróg, szpitali i szkół; nie poprawa warunków życia obywateli. Nie! Najważniejsze jest opanowanie Europy i uczynienie z niej rosyjskiego protektoratu. Czy to nie jest jakaś nowa forma stalinizmu? Ma pan na myśli: obecnie, w dzisiejszych czasach? Tak, dzisiaj. Dugin to wybitna postać we współczesnej Rosji. Ludzie, którzy otaczają Putina, to cynicy. Interesuje ich władza i desperacko poszukują ideologii, która sankcjonowałaby ich sposoby rządzenia. Wiem, ale nie powiedziałbym, że to jest nowa forma stalinizmu. Ta ideologia pokazuje po prostu, że są ludzie którzy nie mogą zaakceptować upadku imperium. Nie traktuję tego bardzo poważnie, ponieważ Rosja nie jest już światowym mocarstwem i nie zagraża takim państwom jak Polska. Większość rosyjskich intelektualistów nie traktuje poważnie tych nonsensów. To żart, prowokacja, albo coś w tym rodzaju? Ludzie, którzy otaczają Putina, to cynicy. Interesuje ich władza i desperacko poszukują ideologii, która sankcjonowałaby ich sposoby rządzenia. To wszystko. To tylko cynizm, którego nie warto brać serio. Wróćmy do pana książki. Moją reakcją na pana książkę powinna być owacja na stojąco albo długie klaskanie. Jednak nie uczynię tego, ponieważ pamiętam pewną scenę, którą pan opisał. Zgadnie pan którą? Tak, kiedy nikt nie ośmielił się przerwać klaskania, kiedy padło nazwisko Stalina. To pan ma na myśli? Oczywiście. Rok 1937. To prawda. Scena opisana przez Aleksandra Sołżenicyna. Nie będę więc nawiązywał do stalinowskich tradycji długiego klaskania i owacji na stojąco. Chciałbym podziękować w prostych słowach, z całego serca za tę niezwykle cenną książkę. Dziękuję. Będę zachęcał wszystkich w Polsce, aby uważnie przeczytali ten opasły tom "Stalin. Terror absolutny". Bardzo dziękuję . Z przyjemnością z panem rozmawiałem.
Symon Petlura zapłacił życiem za lojalność wobec Polski i marzenie o niepodległej Ukrainie. Ale Historia 22.02.2022, 13:30. Paweł Smoleński. Symon Petlura (1879-1926) w mundurze naczelnego Rzadko się zdarza, by Polak w Rosji był otaczany kultem. I to Polak, który szczerze Rosjan nienawidził, wymordował ich miliony, zdziesiątkował rosyjską inteligencję. A jednak w Rosji pomniki tego Polaka wciąż stoją, instytucje państwowe oddają mu cześć, w sklepie z pamiątkami na Kremlu można kupić T-shirty z jego wizerunkiem, a 11 września, czyli dzień urodzin tego polskiego szlachcica, jest świętem rosyjskich cywilnych służb specjalnych. Feliks Dzierżyński nadal traktowany jest w Rosji jak półbóg. Dla wywodzących się z KGB elit jest „świętym" założycielem sowieckiej bezpieki. Z podobną estymą traktuje się go na Białorusi, gdzie dodatkowo jest swojakiem z Mińszczyzny. Kult „Żelaznego Feliksa" zaszczepiano w całym dawnym bloku sowieckim. Lubiący się płaszczyć przed Moskwą komuniści z NRD nazwali elitarny oddział swojej bezpieki Pułkiem Wartowniczym im. Feliksa Dzierżyńskiego. W PRL czczono „Krwawego Felka" pomnikami, propagandowymi publikacjami i filmami. Z kultu tego na zachód od Bugu nic już nie zostało. Zburzenie warszawskiego pomnika „Czerwonego Kata" w Warszawie w 1989 r. stało się symbolem upadku komunizmu. Co prawda w ostatnich latach nieco ociepliła jego wizerunek książka Sylwii Frołow „Dzierżyński. Miłość i rewolucja", ale Feliks Edmundowicz jest powszechnie uznawany przez Polaków za zdrajcę, mordercę i psychopatę. Niektórzy kwestionują nawet jego polskie pochodzenie etniczne. A mowa przecież cały czas o człowieku, który w gimnazjum miał odwagę, by spoliczkować rosyjskiego nauczyciela za nazwanie polskiego języka „psią mową". Warto więc zapytać: na ile Dzierżyński czuł się Polakiem? Na ile traktował rozpętany przez siebie terror w Rosji jako zemstę na ciemiężcach własnego narodu? Czy w trakcie kierowania bezpieką zdobywał się na jakieś niewytłumaczalne propolskie gesty? Pan życia i śmierci Ks. Roman Dzwonkowski, zasłużony badacz losów Kościoła w Związku Sowieckim, miał okazję usłyszeć niezwykłą relację o wymykającym się schematom zachowaniu Dzierżyńskiego. Historię tę przekazał mu ks. Piotr Pupin, proboszcz z Rubieżowa, miejscowości leżącej tuż za przedwojenną granicą polsko-sowiecką. „Otóż ksiądz Pupin opowiadał mi, że gdy w latach 50. przyjechał do Polski na pogrzeb swojej matki i odprawiał mszę św. w katedrze w Białymstoku, podszedł do niego w zakrystii jakiś starszy ksiądz i zapytał go, czy on jest z ZSRR. Gdy potwierdził, tamten powiedział tak: »A ja się co dzień modlę za Dzierżyńskiego, bo on mi życie uratował. Gdy siedziałem w Piotrogrodzie w więzieniu razem z grupą 40 księży i czekaliśmy na śmierć, bo wtedy masowo rozstrzeliwano – pewnego wieczoru przyszedł Dzierżyński i powiedział: Wychoditie czornyje kruki. I uwolnił nas«". Czyżby „Krwawemu Felkowi" przypominało się, że w młodości chciał zostać księdzem? Znana jest również relacja Wandy Bogusławskiej-Dramińskiej mówiąca o tym, jak Dzierżyński uratował jej wuja przed rozstrzelaniem. Pisze ona: „Kiedy Dzierżyński przeprowadzał dziesiątkowanie więźniów, wujek akurat musiał wystąpić jako ten dziesiąty. Być może rysy twarzy były za mało rosyjskie, w każdym razie Dzierżyński zapytał: – Odkuda ty? – A ja z Polszy, matematyk. – No, jak matematyk, to idź tam, tu na lewo, tu na prawo, tam długi korytarz, później drzwi i wyjdź, i idź! I wyjście okazało się na wolność". Przypadek okazania łaski polskim więźniom przez Dzierżyńskiego opisał również Bogdan Jaxa-Ronikier w wydanej w 1933 r. książce „Dzierżyński, czerwony kat". Wśród ludzi osobiście ocalonych przez szefa Czeka miał się znaleźć sam Jaxa-Ronikier. Twórca sowieckiej bezpieki rozpoznał w nim człowieka, z którym kiedyś siedział w więzieniu (Jaxa-Ronikier, przedstawiciel elit społecznych, trafił za kraty... za zamordowanie swojego szwagra). Dzierżyński miał opowiedzieć mu historię swojego życia, tłumacząc się ze swojego pragnienia zemsty na Rosjanach. Ciekawie napisana relacja Jaxy-Ronikiera jest jednak powszechnie uznawana za fikcję literacką. Choć Jaxę-Ronikiera łatwo zdeprecjonować jako kryminalistę i fantastę, to zdarzało się przecież, że Dzierżyński pomagał również niekwestionowanym polskim patriotom. W 1918 r. Bolesław Wieniawa-Długoszowski (ówcześnie członek POW, później jeden z najbardziej znanych współpracowników marszałka Piłsudskiego, nominowany w 1939 r. na prezydenta RP) został aresztowany w Moskwie przez Czeka i osadzony w areszcie na Łubiance. Szybko stamtąd wyszedł, a to za sprawą bezpośredniej interwencji Dzierżyńskiego. Jadwiga Sosnkowska, żona późniejszego wodza naczelnego z II wojny światowej, wspomina, że jej matka wielokrotnie chodziła do Dzierżyńskiego w 1918 r., do jego gabinetu na Łubiance, gdzie wskazywała ludzi, których powinien zwolnić z więzień. Zawsze spełniał prośbę. Kuzyn Piłsudskiego Wśród osób, którym „Krwawy Felek" prawdopodobnie uratował życie, znalazł się również... Józef Piłsudski. W 1923 r. Mieczysław Łoganowski, rezydent sowieckich cywilnych tajnych służb w Warszawie, opracował plan zamordowania Marszałka. Grupa komunistycznych dywersantów, udająca endeckich studentów, miała napaść na słabo chronioną willę Milusin w Sulejówku, w której mieszkał Piłsudski wraz z rodziną. Jak pisał Tadeusz Płużański: „Jakie cele, prócz najważniejszego – pozbycia się przywódcy polskiego państwa – chcieli osiągnąć Sowieci? Otóż słusznie spodziewali się wybuchu zamieszek, a nawet wojny domowej. (...) Do akcji odwetowej przystąpiliby zwolennicy zgładzonego Marszałka. Przypomnijmy, że niedawno zabity został pierwszy prezydent II RP Gabriel Narutowicz i sytuacja społeczno-polityczna była mocno kryzysowa. Korzystając z tych nastrojów, komuniści zamierzali wzniecić upragnioną rewolucję. Plan Łoganowskiego gorąco popierał jeden ze zdrajców z Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski – Józef Unszlicht. Nie został jednak zrealizowany, gdyż zdecydowanie sprzeciwiła się mu... centrala w Moskwie w osobie Feliksa Dzierżyńskiego, przełożonego Łoganowskiego. Krwawy Feluś uznał, że w walce z pańską Polską wystarczą agitacja i dywersja". Łoganowski nie dawał jednak za wygraną i opracował kolejny plan zgładzenia marszałka Piłsudskiego. Tym razem zabójstwo miało być wyjątkowo spektakularne: „Przygotował potężny ładunek wybuchowy, aby odpalić go w centrum Warszawy. Termin ustalono na 3 maja 1923 r. – kolejną rocznicę uchwalenia pierwszej nowoczesnej konstytucji nowożytnej Europy. Eksplozja bomby była przewidziana w momencie, gdy marszałek Piłsudski razem z zaproszonym gościem – marszałkiem Francji Ferdinandem Fochem – odsłanialiby pomnik ks. Józefa Poniatowskiego na placu przed Pałacem Saskim. Wybuch miał zabić również dowódców Wojska Polskiego oraz najwyższych dostojników państwowych. Ofiarami padliby ponadto zagraniczni notable i warszawiacy (święto 3 maja przyciągało po odzyskaniu niepodległości tłumy ludzi). Tym razem Moskwa zaakceptowała plan. W ostatniej chwili terrorystyczny zamach został jednak zastopowany przez wysokiego rangą urzędnika sowieckiego, który ponoć przestraszył się konsekwencji. Nie ulega jednak wątpliwości, że akcję musiał wstrzymać ktoś na Kremlu – Dzierżyński" – wskazuje Płużański. W maju 1926 r. Komunistyczna Partia Polski dokonała zadziwiającego łamańca ideologicznego – poparła zamach stanu dokonany przez Piłsudskiego. Zrobiła to, choć wcześniej sowieccy dyplomaci prowadzili obiecujący dialog z endecją (opisany w książce Mariusza Wołosa „O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym"). Poparcie KPP dla piłsudczykowskich puczystów zostało później uznane za „błąd majowy" i stało się dla stalinowskich śledczych jednym z dowodów na głęboką penetrację tej partii przez polskie tajne służby. Czy do „błędu majowego" jednak doszło z powodu machinacji Dzierżyńskiego? Decydenci na Kremlu zostali przekonani, że Piłsudskiego warto poprzeć, bo będzie polskim Kiereńskim, słabym przywódcą, który wywoła chaos umożliwiający rewolucję komunistyczną w Polsce. Doskonale zorientowany w polskich sprawach szef sowieckiej bezpieki jakoś nie wyrwał ich z tego błędnego myślenia... Autopromocja Specjalna oferta letnia Pełen dostęp do treści "Rzeczpospolitej" za 5,90 zł/miesiąc KUP TERAZ Być może na zachowanie Dzierżyńskiego miało wpływ to, że Piłsudski był jego... dalekim kuzynem. Siostra „Krwawego Felka" Aldona Bułhak mieszkała w willi Marszałka w Sulejówku, a później w Belwederze. Jej syn był wówczas adiutantem Piłsudskiego. Feliks utrzymywał z siostrą kontakt korespondencyjny (co można uznać też za świetny kanał do ewentualnych tajnych kontaktów z Marszałkiem). Cały czas zapewniał ją, że kierują nim te same patriotyczne przekonania co w młodości: „Gdybyś widziała, jak żyję, gdybyś mi w oczy zajrzała – zrozumiałabyś, raczej odczułabyś – że pozostałem tym samym co dawniej" – pisał do niej w 1919 r. Siewca chaosu W II RP słusznie postrzegano Dzierżyńskiego jako zbrodniarza. Zdarzało się jednak, że dostrzegano w nim... polskiego mściciela. Krążyła anegdota o spotkaniu „Krwawego Felka" z Leonem Wasilewskim, bliskim współpracownikiem Piłsudskiego, podczas polsko-bolszewickich negocjacji pokojowych. Obaj znali się jeszcze z czasów rewolucji 1905 r. Dzierżyński miał go spytać, co o nim mówią w Warszawie. „Mówią, że mordujesz tysiące ludzi..." – bezceremonialnie odparł Wasilewski. Dzierżyński skorygował go: „Ale ja morduję nie ludzi, tylko Ruskich!". W ciekawy sposób sportretował twórcę sowieckiej bezpieki Ferdynand Antoni Ossendowski, pisarz znany ze swojego antykomunizmu, uciekinier z pogrążonej w rewolucyjnym chaosie Syberii. W swoim bestsellerowym „Leninie" (powieści, z powodu której NKWD rozkopało w 1945 r. grób Ossendowskiego, by sprawdzić, czy ten „wróg Związku Sowieckiego" naprawdę nie żyje) Ossendowski umieścił scenę, w której Dzierżyński jest bliski... zabicia Lenina. „Dzierżyński postąpił krok naprzód i szybkim, drapieżnym ruchem pochylił głowę. – Przyszedłem... – syknął – aby przypomnieć wam naszą pierwszą rozmowę w pałacu Taurydzkim w dzień powstania... Przyrzekliście postawić mnie na czele rządu polskiego, towarzyszu... – Wyznaczyłem Worosziłowa – odpowiedział Lenin. – Musi to być Rosjanin, gdyż Rosja będzie prowadziła wojnę z Polską. – Towarzyszu... – podniósł głos Dzierżyński, grożąc oczami – towarzyszu, rzekliście słowo... Można okłamywać ciemnych chłopów waszych, oszalałych robotników, buntowniczych i leniwych, ale nie mnie!... Ja wiem, czego żądam!... Wy nie rozumiecie tego, na co się porywacie! Wy nie znacie polskiego ludu! To nie Rosjanie! Polacy miłują sercem każdą grudkę ziemi, każde drzewo, każdą cegłę kościoła... Oni mogą się kłócić i za bary wodzić, lecz gdy o kraj pójdzie, gorze temu śmiałkowi, który nań się targnie!... Tam tylko ja oszukać, omamić, uśpić baczność i trwogę potrafię! Tylko ja! Za moją wierną służbę, za morze przelanej krwi, za pogardę i nienawiść, otaczające imię moje, żądam tego! Wyprostował się, lecz wzroku nie spuszczał z oczu Lenina. Ciężko oddychał i zaciskał ręką twarz drgającą. Chwilami kurczyła się tak, że odsłaniała mu zęby i dziąsła, jak gdyby krzyczał przeraźliwie, to znów rozchylała usta i zwężała oczy w straszliwej masce śmiechu. (...) Dzierżyński uderzył dłonią w stół i szepnął: – Żądam! Słyszysz ty, kusicielu, najeźdźco tatarski? Wyjdę stąd albo z dokumentem, podpisanym przez ciebie, albo po to, aby oznajmić, że umarłeś... Wiedz, że moi ludzie są tu wszędzie... Jeżeli zechcę, każę wymordować wszystkich w Kremlu... Żądam! Jeszcze raz uderzył pięścią w stół i umilknął. Lenin wyciągnął rękę do dzwonka elektrycznego. – Nie trudź się... dzwonek nie działa – syknął Dzierżyński, szyderczo patrząc na dyktatora. – Zresztą dziś w Kremlu na warcie stoją moi ludzie... Lenin nagle się zaśmiał. Żółta twarz stała się uprzejma i wesoła. – Chciałem prosić o papier! – zawołał. – Tylko o papier, cha, cha!". W II RP mało kto płakał nad losem carskiej Rosji. Co prawda w bardzo wielu publikacjach wskazywano na „azjatyckie barbarzyństwo" bolszewików i podkreślano, że stanowią zagrożenie dla Polski i całej cywilizacji ludzkiej, ale upadek państwa carów powszechnie uznawano za akt sprawiedliwości dziejowej. Czy Polska mogłaby bowiem się odrodzić, gdyby Imperium Rosyjskie nie upadło? Przed I wojną światową Rosja rozwijała się gospodarczo podobnie dynamicznie jak współczesne Chiny. Powstawały prognozy mówiące, że obok Stanów Zjednoczonych zdoła w ciągu półwiecza wygrać rywalizację ze starymi mocarstwami kolonialnymi. Rosja ze swoją ogromną armią była też jednym z filarów antyniemieckiej koalicji w I wojnie światowej. Gdyby nie doszło do rewolucji, Imperium Rosyjskie znalazłoby się wśród tych, którzy dyktowaliby warunki pokoju. Polska mogłaby się wówczas odrodzić jedynie jako małe wasalne państewko podporządkowane wielkiemu wschodniemu sąsiadowi. To, że tak się nie stało, w dużej mierze wynikało z tego, że dawne Imperium Rosyjskie zostało pogrążone w chaosie przez bolszewików. Rewolucja i wojna domowa zmieniły dynamicznie rozwijający się kraj w ruinę, zdziesiątkowały rosyjską inteligencję, w tym specjalistów mogących podźwignąć jej przemysł. Potężna rosyjska armia przemieniła się w zdezorganizowaną hordę, która nie była w stanie poradzić sobie nawet ze stosunkowo słabymi siłami odrodzonej Polski. Straciła aż do lat 30. zdolność prowadzenia dużych wojen ofensywnych. Ten pogrom był również w pewien sposób „zasługą" Dzierżyńskiego, którego szalony terror bił w rosyjskie elity, w tym wojskowe. Dzierżyński mógł przez to sprawiać wrażenie wrogiego agenta. Choćby wtedy, gdy w 1918 r. kazał rozstrzelać całe kierownictwo wywiadu wojskowego – doświadczonych carskich specjalistów, którzy przeszli na stronę bolszewików. Pokonany przez agenta ochrany Jeśli Dzierżyński rzeczywiście widział się w roli polskiego mściciela i pogromcy moskiewskiego imperializmu, to sam zniweczył swoją strategię, wspierając Stalina w kremlowskiej „grze o tron". Jak po latach Ławrientij Beria wyjaśniał swojemu synowi Sergo: Stalin wydawał się w ostatnich latach życia Lenina najmniej niebezpiecznym kandydatem do objęcia władzy po wodzu rewolucji. Trocki, Kamieniew czy Zinowjew postrzegali go jako nudnego aparatczyka, który może być kompromisowym kandydatem do przywództwa w partii. Miał porządzić kilka lat, a potem zostać wymieniony na kogoś poważniejszego, gdy któraś z partyjnych frakcji odniesie zwycięstwo nad innymi. Dzierżyński też hołdował tej iluzji. Aż w lipcu 1926 r. nastąpił wstrząs. Na jego biurko, w partii dokumentów wysyłanych sukcesywnie do centrali z leningradzkich archiwów, trafiła teczka wyraźnie wskazująca, że Stalin był jednym z najbardziej niebezpiecznych agentów ochrany (carskiej policji politycznej) w partii bolszewickiej (historię pracy Stalina dla ochrany oraz dzieje jego teczki drobiazgowo odtworzył amerykański historyk, były więzień Gułagu Roman Brackman w książce „The Secret Life of Joseph Stalin: A Hidden Life"). Teczka ta przez niemal dekadę leżała w archiwum pomiędzy mało ważnymi papierzyskami, ponieważ przeglądający ją funkcjonariusze nie kojarzyli nazwiska Iosif Dżugaszwili, prawdziwego nazwiska Stalina, którego używał, gdy został zarejestrowany jako TW przez ochranę. Dzierżyński był w szoku. Służący rosyjskiemu imperializmowi wróg przedostał się na sam szczyt w partii! Dwa dni później, 20 lipca 1926 r., Dzierżyński przemawia na partyjnym plenum. Jego długa mowa jest wołaniem o pomoc. Nie może powiedzieć wprost, co się stało, ale daje sugestie dotyczące wroga wewnętrznego. Słuchacze widzą w tym typową dla szefa bezpieki paranoiczną propagandową retorykę. Widzą jednak, że „Żelazny Feliks" jest w fatalnym stanie psychicznym. Dzierżyński co jakiś czas sięga po stojącą na mównicy szklankę z wodą, która jest sukcesywnie uzupełniana płynem. Nagle gwałtownie się osuwa. Zawał serca. Wezwany lekarz aplikuje mu zastrzyk. Szef bezpieki nie trafia jednak na ostry dyżur do szpitala. Wiozą go do jego mieszkania, gdzie pozwalają mu umrzeć. Później dochodzi do matactw w dokumentacji medycznej i w oficjalnych komunikatach. Raz podaje się jako przyczynę śmierci zawał serca, innym razem wylew. Wiele osób podejrzewa otrucie. 22 lipca 1926 r. Feliks Dzierżyński został z pełnymi honorami pochowany pod murem Kremla. Na jego cześć przemianowano na Dzierżyńsk miasteczko Kojadnów leżące w pobliżu dworku Dzierżyńskich. W 1932 r. będzie ono stolicą Polskiego Rejonu Narodowego im. Feliksa Dzierżyńskiego, który został unicestwiony, wraz ze sporą częścią miejscowych Polaków, w trakcie ludobójczej „operacji polskiej" NKWD z 1937 r. Tragicznie potoczyły się też losy części członków rodziny Dzierżyńskich. Starszy brat Feliksa Stanisław został zabity w 1917 r. w rodzinnym majątku przez rosyjskich maruderów. Ponoć na rozkaz Feliksa wytropiono morderców i bez większych ceregieli zgładzono. Drugi starszy brat, Kazimierz, był związany z AK. Zginął wraz z żoną podczas niemieckiej pacyfikacji rodzinnego dworu w 1943 r. Inny brat, Władysław, był pułkownikiem Wojska Polskiego i wybitnym neurologiem. Angażował się w działalność AK i został za to rozstrzelany przez Niemców w Zgierzu w 1942 r. Aldona Bułhak próbowała ratować przed śmiercią gen. Emila Fieldorfa, interweniując w jego sprawie u marionetkowych stalinowskich władz PRL. Bezskutecznie. Udało się jej za to ocalić przed śmiercią w ubeckim więzieniu swojego krewnego Władysława Siłę-Nowickiego, żołnierza WiN, a później znanego mecenasa i opozycjonistę. Może gdyby Feliks Dzierżyński nie odkrył teczki Stalina, pożył dłużej i przeszedł na emeryturę, stałby się ofiarą „operacji polskiej" NKWD z 1937 r. Może jednak wcześniej sam postawiłby Stalina pod ścianą i rozstrzelał jako „imperialistycznego agenta". .