Sylwia: Małżeństwo dzięki nowennie pompejańskiej. Jakiś czas temu przypomniało mi się, że nie złożyłam świadectwa. Do odmawiania Nowenny Pompejańskiej zachęciła mnie moja siostra, która w swoim życiu odmówiła ich kilkanaście. Ja jakoś się nie mogłam zabrać, 3 części różańca wydawało mi się, że będzie ciężko Wysłuchaj tego świadectwa, a przekonasz się, że moc modlitwy jest w stanie ocalić małżeństwo nawet z największego kryzysu! Rejestracja: ks. Sławomir Kostrzewa źródło: Pobierz odcinek (42m48s, MB) lub słuchaj online: Jest to odcinek podkastu: 7me Niebo | Podkast Próba znalezienia odpowiedzi na najważniejsze nurtujące nas pytania. Znalezienie na nie prawdziwej odpowiedzi niejednokrotnie decyduje o naszym życiu. Informacja dotycząca prawa autorskich: Wszelka prezentowana tu zawartość podkastu jest własnością jego autora Nasza strona używa plików cookies Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityką prywatności, której polityka cookies jest częścią. Kontynuując przeglądanie serwisu zgadzasz się z naszą Polityką prywatności.

Listy od Czytelników. List: Relacje z mężem. Tak bardzo szkoda mi mojego synka. Proszę Mateńkę, by nad nim czuwała i pozwoliła mi wychować go na dobrego człowieka. Więcej o nic nie proszę, tylko o wyprostowanie psychiki mojego dziecka po tym wszystkim, co zrobił nam mój mąż.

Odmówiłam w tym roku trzy Nowenny Pompejańskie. Moje intencje nie zostały jeszcze w pełni wysłuchane, ale wierzę, że tak się stanie. To, o co proszę, to sprawy wymagające czasu, dlatego czekam cierpliwie i planuję niedługo rozpocząć kolejną modlitwę. Czasem jest ciężko, szczególnie, gdy w ciągu dnia nie udaje się odmówić choć jednej części Różańca lub wtedy, gdy moje myśli nie mogą się oderwać od tego, co mnie martwi i przez to trudno się skupić. Jednak mimo wszystko zdołałam odmówić te trzy Nowenny. Wiara, ze zostanę wysłuchana bardzo mi pomaga przetrwać stresujący okres w moim życiu. Agata

„Różaniec i nowenna pompejańska” – kompendium wiedzy o pompejance Kiedy zacząć nowennę pompejańską? Jeśli zaczniesz dzisiaj nowennę pompejańską, to część dziękczynna zacznie się od 19-09-2023 a ostatni dzień nowenny przypadnie na 15-10-2023 .

Brat odzyskał przytomność trzeciego dnia, po dwóch dobach śpiączki. Nie doznał żadnych uszkodzeń mózgu, choć lekarze byli najgorszych myśli bo długo był niedotleniony. Dla całej rodziny to był cud! Wymodlony cud! Moją pierwszą Nowennę pompejańską rozpoczęłam w tym roku, w kwietniu. Modliłam się za dwie osoby, bo nie mogłam zdecydować się, która z nich bardziej tego potrzebuje. Był to mój jedyny młodszy brat i jego dziewczyna. Modliłam się z prośbą o potrzebne dary Ducha Świętego, o oświecenie ich umysłów, serc i dusz, by mogli się nawrócić, gdyż oboje odeszli od Kościoła, od Boga. Będąc w niesakramentalnym związku, poczęli dziecko, które urodziłe się zdrowe i silne. Bardzo kocham mojego brata i bolało mnie, że z wzorowego ministranta stał się oziębły na wszystko, co związane z wiarą. Miałam powody sądzić, iż jest to ewidentna sprawka szatana, gdyż przez krótki czas mieszkaliśmy we troje (ja, mój chłopak i mój brat) w domu, który uważam, iż jest przez "coś" nawiedzony. Już wtedy brat był rozchwiany duchowo, co wykorzystał Zły. Po przeprowadzce brat miał koszmary, których nie mógł rozróżnić czy to jawa czy sen. Śniły mu się kopyta w drzwiach, nie widział "osoby", budził się wystraszony, roztrzęsiony i cały spocony. Płakał, bo nie radził sobie z tym. Niestety nie chciał pójść do Kościoła, stawał sie oziębły aż w końcu podobno koszmary ustały. Tak jak jego wiara. Modliłam się za Niego bo chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak. Po kilku latach od tych zdarzeń trafiłam na pompejankę i poczułam, że to właśnie nią mam się za niego modlić. Po pierwszej Nowennie (wersja dłuższa) nie zadziało się nic spektakularnego, jednakże ja i moja mama zauważyłyśmy różnicę. Stawał się bardziej kontaktowy, dopuszczał nas do swej córki (wcześniej nie chciał), czasem coś zażartował. Znalazł pracę, blisko domu, było ok. Podczas pierwszej Nowenny miałam ataki na mnie ze strony Złego w postaci mojego męża, który mocno mi dokuczał podczas prawie całej Nowenny. Pod koniec nastąpił przełom: łaska spadła i na niego, kilka różańców przez kilka dni odmawiał razem ze mną. Niestety później jakoś nie mogłam rozpocząć nowej Nowenny, ciągle mnie coś od niej odciągało... W wakacje okazało się, że dziewczyna brata znów jest w ciąży i to w bliźniaczej. Z jednej strony radość, z drugiej - brnięcie w głębszy grzech. Szatan rozwścieczył się być może po mojej modlitwie i zaatakował. Mój brat pod koniec sierpnia, dziwnie się zachowując, chciał odebrać sobie życie (po raz drugi, niestety gorszy). Nałykał się dużej ilości leków wykradzionych z domowej apteczki, lekko podciął sobie żyły i poszedł się powiesić na strychu w domu rodzinnym. Tego dnia, w tym czasie byłam w kościele z mężem i ofiarowałam za brata uczestnictwo w niedzielnej Eucharystii, modliłam się też w przeddzień "zdarzenia" do jego Anioła Stróża, by go pilnował, nie wiedząc, co się wydarzy. Tego dnia modliła się również za niego pod wpływem nagłego natchnienia moja ciocia, karmelitanka bosa (kilka godzin przed). Dzięki interwencji Bożej i oświeceniu Ducha św. moi rodzice w porę zdążyli z pomocą, karetka również zdążyła. Cała rodzina modliła się o życie dla niego. Tego dnia, wieczorem rozpoczęłam moją drugą Nowennę znów w intencji brata, z prośbą o ochronę jego ciała i duszy przed szatanem. Brat odzyskał przytomność trzeciego dnia, po dwóch dobach śpiączki. Nie doznał żadnych uszkodzeń mózgu, choć lekarze byli najgorszych myśli bo długo był niedotleniony. Dla całej rodziny to był cud! Wymodlony cud! Obecnie dochodzi do zdrowia, ma problemy z oddychaniem, jednakże to, co zrobił nie wpłynęło na jego wiarę. Tamtego dnia inna ciocia wyświęciła tamten strych wodą egzorcyzowaną. Skutek był taki, iż w noc po popołudniowym "zdarzeniu" działo się kilka dziwnych rzeczy: ciocia słyszała, jak ktoś gładzi poduszkę jej męża, który twardo spał. Wujek przed snem, będąc sam w pokoju, słyszał straszne rumory przesuwanych rzeczy w pustym pokoju obok (takie same rodzice słyszeli w trakcie zdarzenia, będąc wtedy jeszcze "otumanieni duchowo"). Był przerażony, ale żonie nic nie powiedział. Najstarszy syn słyszał wczesnym rankiem hałasy w kuchni, lecz pomyślał, że to któreś z rodziców. Wychodząc na zewnątrz nakarmić gołębie, zamknął drzwi domu, gdy wracał, były otwarte. Od tamtej pory święcił codziennie dom wodą egzorcyzmowaną. Wszystko ustało. Pomogłam mamie załatwić wizytę egzorcysty, wyświęcił cały dom, dzięki czemu można było później odczuć "ochronę". Widzę działanie modlitwy w wielu rzeczach, które za długo by opisywać, jednakże przez osłabioną wiarę brata szatan strasznie go atakuje. Na koniec tej historii, która nadal trwa wraz z modlitwą całej rodziny i mojej, dodam świadectwo, które wzmocniło moją wiarę: Pod koniec drugiej Nowenny (odmawianej częściowo wspólnie z mężem, już mniej agresywnym), którą niedawno skończyłam, stał się widoczny dla mnie "mały cud". Pod koniec września byłam na spacerze z córeczką brata, która niestety nadal nie ma Chrztu św. Dziewczynka szybko zasnęła, a ja chodziłam wiejską cichą drogą rozmyślając. Doszłyśmy do nowej kapliczki Matki Bożej umieszczonej na drzewie na obrzeżach lasu. Impulsywnie w myślach poprosiłam Matkę Przenajświętszą i jej Syna Jezusa o błogosławieństwo dla tego dziecka jako tymczasową ochronę przed złem do czasu Chrztu, ponieważ martwię sie o nie jako kochająca ciocia nie mogąca nic w tej kwestii zrobić. Nagle córeczka brata otworzyła oczka, skierowane w stronę patrzącej w jej kierunku figurki Mateńki, jakby ktoś ją dotknął i obudził. Po chwili zamknęła je i spała dalej. Wystraszyłam sie lekko, pomyślałam w pierwszej chwili, że ją obudziłam, bo za głośno powiedziałam, po czym uświadomiłam sobie, że modliłam się w myślach. Przeszedł mnie radosny dreszcz, pełen łagodności i spokoju, pojęłam, że moja prośba została natychmiastowo spełniona, gdyż była szczera z głębi duszy. Całą drogę przed i po nie otwierała oczek. Do dziś uśmiecham się widząc oczami ducha ten cud. I dzięki temu głębiej wierzę, że Maryja ma w opiece mojego brata, jednakże trzeba będzie poczekać na jego przemianę, o którą proszę. Wtedy łaski zgody jeszcze nie było. Były inne łaski. Niespełna rok od czasu wojny rozwodowej w mojej rodzinie dowiedziałam się że małżeństwo się nie rozpadnie bo małżonkowie chcą odbudować zniszczone relacje. Jakże wspaniała jest Nasza Pani Niebieska, kocha nas tak bardzo i nad nami się pochyla ta nowenna to wspaniały dar. March 13th, 2015•EducationalInterestingFunnyAgreeLoveWowAre you the creator of this podcast?Listen to 7me Niebo | PodkastRadioPublicA free podcast app for iPhone and AndroidUser-created playlists and collectionsDownload episodes while on WiFi to listen without using mobile dataStream podcast episodes without waiting for a downloadQueue episodes to create a personal continuous playlistConnect with listenersPodcasters use the RadioPublic listener relationship platform to build lasting connections with fansYes, let's begin connectingFind new listenersA dedicated website for your podcastWeb embed players designed to convert visitors to listeners in the RadioPublic apps for iPhone and AndroidUnderstand your audienceCapture listener activity with affinity scoresMeasure your promotional campaigns and integrate with Google and Facebook analytics Engage your fanbaseDeliver timely Calls To Action, including email acquistion for your mailing listShare exactly the right moment in an episode via text, email, and social mediaMake moneyTip and transfer funds directly to podcastsersEarn money for qualified plays in the RadioPublic apps with Paid Listens

Moje małżeństwo rozsypywało się stopniowo przez kilka lat, stopniowo ja i żona oddalaliśmy się od siebie, a ukrywane pretensje narastały. Przeczytaj Kategorie Świadectwa o nowennie pompejańskiej Tagi kryzys w małżeństwie , przemiana , uratowane małżeństwo , zerwanie z grzechem

Odmawiam nowennę od 1 grudnia w intencji mojego małżeństwa. Jestem mężatką z 2,5 letnim stażem. Zawsze z mężem mieliśmy niezgodne charaktery. Ale to co zaczęło się dziać pół roku temu odkąd wprowadziliśmy się do naszego nowego domu przerosło mnie sama. Mąż zaczął być bardzo agresywny w stosunku do mnie. Przesłał cieszyć się życiem. Potrafił nawet podnieść na mnie rękę. Wszystko go denerwowało. Czepiał się dosłownie wszystkiego. Poniżał itd. Stosował przemoc w każdej postaci psychicznej ekonomicznej itd. Zawsze byłam bardzo wierząca osobą ale nigdy nie przekonywał mnie różaniec. Uważam że to zwykle prawdziwa modlitwa to wewnętrzna rozmowa z Bogiem i tak się modliłam. Po jednym z nabożeństw św Filomeny zadzwoniła do mnie koleżanka że od 1 grudnia rusza nowenna, że ona też się będzie modlić i że może warto próbować razem zawsze raźniej. Do tego pomysłu podeszłam sceptycznie w końcu zawsze różaniec nie był dla mnie ważną modlitwą. Ona brnęła dalej że jest fajna aplikacja nawet ze skoro nawet w to nie wierzę to niech chociaż otrzymam jej towarzystwa. Zaczęłam czytać świadectwa tej nowenny. Pomyślałam że nie mam nic do stracenia że skoro zawsze miałam bliską więź z Bogiem to przecież powinnam grudnia ściągnęłam aplikację i zaczęłam modlitwę w intencji szczęścia w mojej rodzinie. Małżeństwie. Pierwsze dni rewelacja. Nawet myśl że co to takiego. Naprawdę szło super. Z dnia na dzień zaczynały się schody. Mąż coraz bardziej agresywny do tego zaczął pić alkohol. Na noc zamykał się w sypialni ja musiałam spać w osobnym pokoju. Cuda na kiju. W wigilię nastąpiła kumulacja nawet nie przyszedł usiąść do stołu wigilijnego. Pomimo że siedziało przy nim nasze dwuletnie dziecko i ja czekając na niego. O godz 20 upil się i poszedł spać. Wtedy powiedziałam dosyć bez sensu ta modlitwa .jest coraz gorzej. Postanowiłam. Kończę to. Ale o 23 coś jakby we mnie się odezwało nie poddawaj się tyle dałaś radę to dasz radę do końca. Więc mówiłam że różańc i poszłam spać. Rano kolejna awantura. Mówię nie no chyba jakiś koszmar. nie poddałam się. I dokładnie w święta w tym dniu kiedy kończyła się część błagalna a zaczynała dziękczynna mąż jakby złagodniał. Zaczęliśmy rozmowę. Używał słów których nigdy nie słyszałam z jego ust. Nie mogłam się odnaleźć. Był miły przyjazny. Mimo że wyleciał trzy dni temu za granicę to naprawdę potrafi zadzwonić powiedzieć kochanie. Zapytać jak się czuję. Nie słyszałam tego z jego ust przez rok czasu. Nie jest idealnie Ale jest lepiej. Coraz lepiej. Dlatego księże wierzę że moja modlitwa miała taka moc że zły walczył i to pod każdą postacią. Nie ukrywam że jest coraz trudniej odmawiać myśli uciekają. Nawet słychać nieraz jak w słuchawkach coś puka żebym tylko uciekła myślami od modlitwy. Ale nie poddam się. Proszę o modlitwę żebym wytrwała. Wszystkiego dobrego. Szczęść mąż wróci z zagranicy zgłoszę się do księdza jeszcze z prośbą o poświęcenie naszego nowego domu. Wiem że jest to konieczne potrzebuje tego czuję tu taki jakiś ciężar nawet nasze dziecko odkąd mieszkamy każdej nocy się budzi kilka razy. Nie ma spokojnego snu. Jeszcze raz szczęść Boże.
Sławek: modlitwa o zdrowie dziecka. Witam serdecznie w Panu 🙂 Chciałbym dać świadectwo działania Maryi poprzez Nowennę Pompejańską! Jestem osobą niegdyś nawróconą poprzez moje doświadczenie Boga w Duchu Święym jakie odmieniło moje życie kilka dobrych lat temu, więc nikt nie musiał mnie przekonywać do tego czy Pan czyni
Wysłuchaj tego świadectwa, a przekonasz się, że moc modlitwy jest w stanie ocalić małżeństwo nawet z największego kryzysu! Rejestracja: ks. Sławomir Kostrzewa źródło: odcinek (42m48s, MB) lub słuchaj online: Release Date: Fri Mar 13 2015
Obiecałam sobie ,że napiszę świadectwo więc spróbuję . 9 miesięcy temu zaczęła się moja historia z Nowenna Pompejańska . Jestem rozwódka po wielu nie udanych próbach poznania kogoś poznałam moja miłość . Była to osoba dosłownie idealna kochająca ,dobra . Od pierwszego spotkania wiedziałam że jest ta osoba na którą…
Byłam daleko od Boga, nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo ,dopóki nie zaczęły się dziać w moim życiu straszne rzeczy. Pewnego dnia poszłam na różaniec za osobę,która odebrała sobie życie, wydawało mi się,że jest wszystko dobrze do momentu kiedy wzięłam różaniec do ręki a on zaplątał się w taki sposób,że nie mogłam się na nim modlić…… W tedy jeszcze nie wiedziałam,że złemu to się nie podobało i że byłam w jego toczyło się dalej a ja miałam coraz większe lęki, nie mogłam spać,widziałam straszne postaci, bałam się wyjść do ludzi,nie mogłam oddychać a gdy już poszłam do Kościoła to byłam w nim przerażona. Teraz wiem, że to przez to jak byłam złym człowiekiem. Popełniałam grzech za grzechem. Niedowiarek, który był zakochany w sobie i w pieniądzach,fałszywa zakłamana ,mająca problemy z czystością……Pewnego dnia dowiedziałam się, że odbędzie się nabożeństwo do św. Filomeny w Luzinie, które poprowadzi ks. Zbigniew. Po namowach znajomej poszłam, chodź nie okazywałam zbyt dużego entuzjazmu…..Nabożeństwo do św. Filomeny to najpiękniejsze co mogło mi się przydarzyć. Na każdym nabożeństwie wylewałam strumienie łez, zaczęłam słuchać i bardzo je przeżywałam. Tak bardzo chciałam być z Panem Jezusem, tak bardzo chciałam Go dotknąć ale ciągle mnie coś powstrzymywało. Serce waliło mi jak młot,gdy Pan Jezus w ukrytym sakramencie przechodził obok mnie. Pewnego dnia podszedł do mnie z Panem Jezusem ks. Zbigniew nie wiedziałam jak się zachować, cała się trzęsłam nie potrafiłam uklęknąć. Teraz wiem Pan Jezus mnie dotknął. Dzięki ks. Zbigniewowi zawierzyłam się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi (33 dniowe przygotowania).Przystąpiłam do spowiedzi. Podczas nabożeństw do św. Filomeny ks. Zbigniew zachęcał nas Nowenny Pompejańskiej w tedy nie pomyślałam sobie jak to trzy różańce?!przecież to nie jest możliwe. Dziś mogę powiedzieć, że z Maryją i św. Filomenką wszystko jest możliwe. Skończyłam Pompejankę i myślę o następnej. Dziękuję Bogu,że postawił na mojej drodze dobrych ludzi, za ze dał nam św. Filomenkę. Tak bardzo jest ważne aby nieustannie trwać w obecności Bożej. Trzeba walczyć każdego dnia bo Ojciec nas kocha i nigdy nie zostawi swoich dzieci pomimo upadków. Czytaj dalej ... W 2013 roku w środku pięknego słonecznego lata narodził się Cyprian – moje czwarte dziecko. Byliśmy zwykłą rodziną, w niedzielę chodziliśmy do kościoła, jak każdy mieliśmy swoje marzenia i plany. Nikt z nas nie spodziewał się co przyniesie wkrótce los. Już w drugim tygodniu życia Cyprianka rodzinna sielanka została wystawiona na ciężką próbę. U naszego syna ujawniły się napady zgięciowe, jeden z najbardziej obciążających rodzajów epilepsji. „Jedyna nadzieja w modlitwie” – usłyszeliśmy. Od tej pory każdy dzień wypełniony był walką o zdrowie Cypriana. Widać było, że epilepsja zatrzymuje rozwój dziecka. Pogrążyliśmy się w wypełnionej ogromnym bólem modlitwie. Ojciec proboszcz z nasze parafii podarował Cyprianowi wodę święconą od Matki Bożej z Lourdes, którą podawaliśmy dziecku po kropelce i zawierzaliśmy naszego synka opiece Maryi. Było ciężko, ale leki dobrze działały na Cypriana, a ćwiczenia przynosiły zadowalające efekty. Nauczył się siedzieć, chodzić i wielu innych umiejętności, na które nie dawano szans. „To cud” – usłyszałam na jednej z wizyt lekarskich. Bezradność Niestety przyszedł jeszcze trudniejszy czas. Cyprian w wieku 17 miesięcy zachorował na ospę wietrzną. Ten wirus spowodował nawrót epilepsji jeszcze silniejszej i nie do opanowania farmakologicznie. Leki przestały działać. Rok 2015 przyniósł wiele cierpienia, rozpaczy i bezsilności. Okazało się, że Cyprian ma rozległą wadę mózgu. Było coraz gorzej, napady padaczkowe pojawiały się każdego dnia. Podczas najcięższych napadów pojawiał się bezdech, który nas przerażał. Ciągłe czuwanie nad dzieckiem dniem i nocą było wyczerpujące. Byliśmy całkowicie bezradni, a lekarze też nie mogli nic zrobić. Cała rodzina została sparaliżowana tą sytuacją. Starsze dzieci miały koszmary senne i problemy emocjonalne, widząc co dzieje się z ich bratem. W międzyczasie okazało się, że starszy brat Nicolas ma wadę serca i najprawdopodobniej chorobę tkanki łącznej i musi być także pod stałą opieką lekarską. Ta sytuacja nas przerosła. Pojawiła się silna depresja, nerwica, problemy finansowe. Nie miałam siły walczyć, nie miałam siły wstać z łóżka. Każdego dnia pojawiała się ta sama bezradność i myśli samobójcze, ale nie mogłam przecież zostawić czwórki dzieci, które tak bardzo mnie potrzebowały. Msza o uzdrowienie Pewnego dnia mąż wyczytał w internecie o mszy św. z modlitwą o uzdrowienie na duszy i ciele. Zaproponował, abyśmy tam pojechali. Zabraliśmy ze sobą chłopców. Rozpoczął się już Rok Miłosierdzia Bożego. Spotkanie z Panem Jezusem trwało ok. 3-4 godzin. Nauka płynąca z ust kapłana była dla mnie bezcenna. Dziś wiem, że to Duch Święty napełniał mnie siłą, której tak bardzo mi mnie zaczęli pojawiać się ludzie, którzy obdarzyli naszą rodzinę wsparciem i wyciągnęli do nas pomocną dłoń. Chłopcy trafili do fundacji, w której były gromadzone środki na ich leczenie. Okazało się, że najlepszym rozwiązaniem dla Cypriana jest zdiagnozowanie w niemieckiej klinice w kierunku leczenia operacyjnego – usunięcia chorej części mózgu, która zaburza cały rozwój dziecka. Koszty takiego leczenia były ogromne. Pojawiało się jednak mnóstwo dobrych ludzi o wielkich sercach, dzięki którym udało się uzbierać niezbędne środki. Kiedy pojechaliśmy z synem na diagnostykę do Niemiec, nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać, co powiedzą lekarze. Mieliśmy jednak świadomość, że uzbierane pieniądze na leczenie nie dają żadnej gwarancji zdrowia dla Cypriana. Jedynie modlitwa dawała nadzieję. Na jednej z mszy św. z modlitwą o uzdrowienie pojawił się kapłan z obrazem Odszukaliśmy mały kościółek w Luzinie, gdzie co miesiąc przebywają rzesze ludzi, by czcić św. Filomenę i doznawać uzdrowień za jej wstawiennictwem. Ksiądz Zbyszek namaścił głowę Cyprianka świętym olejkiem oraz pobłogosławił naszego synka. Od tej pory przy każdym ciężkim napadzie epileptycznym, gdy zatrzymywał się oddech Cypriana, namaszczaliśmy jego głowę i trwaliśmy w modlitwie. Od tego czasu do operacji minął prawie rok. Niesamowite, że ataki stały się dużo łagodniejsze, mijały samoistnie i nie było już konieczności wzywania karetki i ciągłych hospitalizacji. Po pewnym czasie trafiliśmy na spotkania Odnowy w Duchu Świętym Magnifikat w Helu, gdzie spotkaliśmy niezwykłych ludzi. Nie byliśmy już z tymi wszystkimi trudami sami. Pan Jezus stał się moim światłem i moją nadzieją, a wszystkie problemy nie były już tak przytłaczające jak dotychczas. Zaufaj Modlitwy nasze zostały wysłuchane. W intencji Cyprianka odmawialiśmy także Nowennę Pompejańską. Matka Boża zgodnie z obietnicą nie zostawiła nas w potrzebie. W Niemczech okazało się, że główne ognisko padaczkowe umiejscowione jest w tylnej części prawej półkuli mózgu i jet możliwość operowania Cypriana. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudny czas. Dodatkowo wkrótce się okazało, że zaszłam w ciążę. Poczułam przerażający niepokój. Milion myśli kotłowało się w mojej głowie : ” Jak to możliwe? Przecież Cypriana czeka operacja? Jak ja sobie poradzę? I co powiedzą ludzie?”. Nagle, w jednej chwili, przez ten natłok myśli przebił się głos: ” Zaufaj”. To jedno słowo zagłuszało wszystkie niepokoje. W piątym tygodniu ciąży pojawiło się krwawienie. W szpitalu powiedziano mi, że ciąża jest zagrożona i prawdopodobnie nastąpi poronienie. Lekarz nie widział serca dziecka. Zalecił mi nieustanne leżenie. Byłam załamana, bo Cyprian bardzo potrzebował pomocy we wszystkich czynnościach, nie mogłam całych dni spędzać w łóżku. Znów oddałam się modlitwie. Nie mogłam uwierzyć, gdy po kilku dniach wszystkie niepokojące objawy ustąpiły. Wspólnota Magnifikat okazała mi bardzo duże wsparcie, które było dla mnie niezastąpione. Mogę powiedzieć, że to moja druga rodzina. Pieniądze na operację Cypriana uzbierały się zaskakująco szybko. Pojechaliśmy otuleni modlitwą. Różaniec dał nam siłę, aby przetrwać ten najtrudniejszy czas w naszym życiu. Nie mieściło mi się w głowie, jak moje dziecko może funkcjonować bez części mózgu. Kiedy zabrano Cypriana na salę operacyjną nie potrafiliśmy opanować łez. Całkowicie pogrążyliśmy się w modlitwie i poddaliśmy się działaniu Ducha Świętego. Kiedy Cyprian się obudził, od razu wsunął mi się na kolana, mówił „mama”. Wtulał się we mnie, był świadomy. Miał mnóstwo kabelków, które monitorowały jego stan zdrowia i nawet trudno było Go trzymać na rękach, ale mój synek pragnął tylko czuć mamę. Pierwsze dni były pełne cierpienia, ale z każdym dniem Cyprian czuł się coraz lepiej. teraz małymi kroczkami robi postępy w rozwoju. Nie jest już ciągle zmęczony i otępiały, wcześniej przewracał się przy najmniejszych nierównościach, musiał być pod stałą opieką, miał bardzo słabe rączki i nóżki. Teraz mija rok od operacji. Ataki padaczkowe minęły. Dziś Cyprian uwielbia spacery, nie rozstaje się ze swoim rowerkiem biegowym, na którym bez problemu utrzymuje równowagę, biega wspina się na drabinki, lubi huśtawki. Jak się okazało już po operacji, medalik Pana Jezusa z krwią wypływającą z Jego serca, Matką Przenajświętszą, św. Filomeną oraz św. Michałem Archaniołem mają niezwykłą siłę odpychającą wszelkie zło i demony związane z epilepsją. Pan Jezus przez ręce kapłana podarował dziecku tak cenny i niezwykły prezent. Cyprian do dziś nosi na swojej szyi bezcenne medaliki i strzeże ich jak oka w głowie. Chwała Panu Jezusowi za morze łask płynących z nieba. O nabożeństwach do Świętej Filomeny dowiedziałam się od przyjaciółki, która czynnie brała i bierze w nich udział. Zafascynowana tym pięknym klimatem nabożeństw sama zaczęłam na nie chodzić i ciągle mi mało. Na początku tego roku dowiedzieliśmy się, że mama mojego męża ma tętniaka w głowie (potwierdzone badaniem tk) i jedyne, co przyszło mi do głowy to żeby zaprosić księdza Zbyszka do nas by pobłogosławił ją olejkami. Ksiądz Zbyszek przyjechał i pobłogosławił całą rodzinę, a my rozpoczęliśmy swoją pierwszą pompejankę z prośbą o szczęście w rodzinie. W październiku mama miała robione powtórne badania i po tętniaku nie ma śladu (kolejne badanie tk). Bardzo jesteśmy wdzięczni księdzu za błogosławieństwo i modlitwę oraz za wstawiennictwo przez Świętą Filomenę. Odkąd poznałam Świętą Filomenę modlę się do niej o opiekę bożą, którą czuję każdego dnia – rodzinę zbliżyła do siebie, pogodziła a fałszywych przyjaciół oraz tych, co źle życzą oddaliła od nas. Odmieniła moje życie i daje nadzieje w trudnych chwilach. Dziękuję Bogu za szczęście, które otrzymuje każdego dnia. Szczęść Boże! Moja mama po raz chyba pierwszy skutecznie coraz bardziej chudnie i ćwiczy. Moja kuzynka nie rozwiodła się z mężem i znów razem mieszkają. Ja nie mam już problemów żywieniowych jak kiedyś. Jem zdrowe rzeczy. jestem coraz bliżej Boga i chodzę co dzień na mszę. Nie wiem jak to nazwać. Maryja uratowała nasz dom przed pożarem, mnie i moich braci. Potem jeszcze raz mojego brata przed śmiercią. Czuję jej opiekę i z nią czuję się bezpiecznie, bo Ona nas kocha. Trochę w życiu przeszłam, ale zawsze sobie powtarzałam: Pan Bóg wie co robi. Kiedy zachorowała moja córka – nie umiałam się modlić, byłam zła o to na siebie. Tyle osób się modliło, a mi nie wychodziło… Ksiądz powiedział mi wówczas na spowiedzi: „Jezu ufam Tobie – wystarczy”. W grudniu ub roku (dzięki ks. Zbyszkowi) zaczęłam odmawiać Nowennę Pompejańską. Cieszyłam się, że poczułam ciepło modlitwy, ale zaczęły się dziać „dziwne” rzeczy, kolejne trudne sytuacje… Pan Bóg zabrał mi ukochanego wspaniałego tatę, dowiedziałam się o swojej chorobie… To niesamowite, ale dzięki Pompejance czułam wewnętrzny spokój… Wczoraj odebrałam wynik – Dziękuję Ci Panie Boże, Dziękuję Mateńko, Dziękuję św. Filomenko !!! Modlitwa działa cuda 😉 Ps. Dziękuję wszystkim, którzy wspierają mnie w modlitwie, a w szczególności Ks. Zbyszkowi 🙂 Witam chciałabym się podzielić moim świadectwem. Gdy zaszłam w ciąże okazało się, że jest zagrożona :(pierwsza moja ciąża też była zagrożona a drugą niestety poroniłam, gdy jednak okazało się, że zaszłam 3 raz w ciąże i okazało się, że łożysko zaczęło się odklejać już na samym początku ciąży, bardzo mnie to zmartwiło. Usłyszałam od Pani ginekolog , że muszę leżeć i bardzo się oszczędzać. Jednym słowem muszę się obchodzić ze sobą jak z jajkiem, gdyż odklejenie łożyska grozi śmiercią dziecka a matce krwotokiem. Po przyjściu do domu nie zastanawiając się długo chwyciłam za różaniec. Modliłam się na tych magicznych koralikach o to by moja ciąża przetrwała, żebym mogła szczęśliwie urodzić drugie dziecko, po poronieniu jakie przeżyłam bardzo się bałam, ale zaufałam i modliłam się do Jezuska za pośrednictwem Matki Bożej i świętej Filomenki . Gdy poszłam na kolejną wizytę usłyszałam, że po odklejeniu łożyska (czyli tych krwiakach, które miałam) nie ma po nich śladu 🙂 to był piękny dzień całą ciążę modliłam się do Filomenki i Maryi, odmówiłam nowennę pompejańską by moja ciąża przebiegła pomyślnie, bym mogła w ciąży normalnie funkcjonować by zająć się moim synkiem Antosiem, który miał 1,5 roczku . Dziękuje Bogu , Matce Bożej , św Filomence za wysłuchanie i otrzymane łaski. Odmawiam nowennę od 1 grudnia w intencji mojego małżeństwa. Jestem mężatką z 2,5 letnim stażem. Zawsze z mężem mieliśmy niezgodne charaktery. Ale to co zaczęło się dziać pół roku temu odkąd wprowadziliśmy się do naszego nowego domu przerosło mnie sama. Mąż zaczął być bardzo agresywny w stosunku do mnie. Przesłał cieszyć się życiem. Potrafił nawet podnieść na mnie rękę. Wszystko go denerwowało. Czepiał się dosłownie wszystkiego. Poniżał itd. Stosował przemoc w każdej postaci psychicznej ekonomicznej itd. Zawsze byłam bardzo wierząca osobą ale nigdy nie przekonywał mnie różaniec. Uważam że to zwykle prawdziwa modlitwa to wewnętrzna rozmowa z Bogiem i tak się modliłam. Po jednym z nabożeństw św Filomeny zadzwoniła do mnie koleżanka że od 1 grudnia rusza nowenna, że ona też się będzie modlić i że może warto próbować razem zawsze raźniej. Do tego pomysłu podeszłam sceptycznie w końcu zawsze różaniec nie był dla mnie ważną modlitwą. Ona brnęła dalej że jest fajna aplikacja nawet ze skoro nawet w to nie wierzę to niech chociaż otrzymam jej towarzystwa. Zaczęłam czytać świadectwa tej nowenny. Pomyślałam że nie mam nic do stracenia że skoro zawsze miałam bliską więź z Bogiem to przecież powinnam grudnia ściągnęłam aplikację i zaczęłam modlitwę w intencji szczęścia w mojej rodzinie. Małżeństwie. Pierwsze dni rewelacja. Nawet myśl że co to takiego. Naprawdę szło super. Z dnia na dzień zaczynały się schody. Mąż coraz bardziej agresywny do tego zaczął pić alkohol. Na noc zamykał się w sypialni ja musiałam spać w osobnym pokoju. Cuda na kiju. W wigilię nastąpiła kumulacja nawet nie przyszedł usiąść do stołu wigilijnego. Pomimo że siedziało przy nim nasze dwuletnie dziecko i ja czekając na niego. O godz 20 upil się i poszedł spać. Wtedy powiedziałam dosyć bez sensu ta modlitwa .jest coraz gorzej. Postanowiłam. Kończę to. Ale o 23 coś jakby we mnie się odezwało nie poddawaj się tyle dałaś radę to dasz radę do końca. Więc mówiłam że różańc i poszłam spać. Rano kolejna awantura. Mówię nie no chyba jakiś koszmar. nie poddałam się. I dokładnie w święta w tym dniu kiedy kończyła się część błagalna a zaczynała dziękczynna mąż jakby złagodniał. Zaczęliśmy rozmowę. Używał słów których nigdy nie słyszałam z jego ust. Nie mogłam się odnaleźć. Był miły przyjazny. Mimo że wyleciał trzy dni temu za granicę to naprawdę potrafi zadzwonić powiedzieć kochanie. Zapytać jak się czuję. Nie słyszałam tego z jego ust przez rok czasu. Nie jest idealnie Ale jest lepiej. Coraz lepiej. Dlatego księże wierzę że moja modlitwa miała taka moc że zły walczył i to pod każdą postacią. Nie ukrywam że jest coraz trudniej odmawiać myśli uciekają. Nawet słychać nieraz jak w słuchawkach coś puka żebym tylko uciekła myślami od modlitwy. Ale nie poddam się. Proszę o modlitwę żebym wytrwała. Wszystkiego dobrego. Szczęść mąż wróci z zagranicy zgłoszę się do księdza jeszcze z prośbą o poświęcenie naszego nowego domu. Wiem że jest to konieczne potrzebuje tego czuję tu taki jakiś ciężar nawet nasze dziecko odkąd mieszkamy każdej nocy się budzi kilka razy. Nie ma spokojnego snu. Jeszcze raz szczęść Boże. Chcę powiedzieć o nowennie pompejańskiej odmawiam ją 2 lata moje życie i mojej rodziny zmieniło się o 360 stopni wszystko o co prosiłam zostało mi dane bez tej nowenny nie mogę funkcjonować jestem bardzo szczęśliwa dziękuję Matce Najświętszej i sw Filomence za wszystko. Pozdrawiam wszystkich popejanów zostańcie z Bogiem Kiedy dowiedziałem się że siostra ma podejrzenie nowotworu zacząłem odmawiać siostry okazał się łagodny. Szczęść Boże- ciesze się ,że mimo, zapewne, wielu obowiązków i zajęć znalazł Ksiądz chwilę by przeczytać moją wiadomość. Od czasu gdy odmawiam pompejankę wiele się dzieje, może to co napiszę to dla wielu rodzin i małżeństw to normalka ale moja rodzina pobłądziła i to i wnuki nie chodziły do kościoła , mąż związał się z zamężną kobietą 20 lat młodszą z czwórką dzieci .ja również nie mogę powiedzieć ,że byłam poprawnym opisać swoja ” przygodę” z pompejanką .W maju pojechałam do Kliniki rehabilitacyjnej w Krojantach k/Chojnic. Cały obiekt otoczony pięknym parkiem w którym stoi kapliczka a w niej figura Matki Boskiej, klęczniki i dwie nieduże ławeczki. .W wolnych chwilach chodziłam się tam pomodlić. Pewnego dnia na klęczniku znalazłam niedużą książeczkę NOWENNA POMPEJAŃSKA, obejrzałam… i nie dawało mi to spokoju i zaczęłam szperać w internecie. Trafiłam na świadectwo młodej mężatki Małgorzaty ,która opowiedziała jak modląc się do Matki Bożej nowenną pompejanską uratowała swoje małżeństwo./ to bardzo ciekawe świadectwo ,wpisałam google Nowenna pompejanska świadectwo Małgorzaty/Postanowiłam tez tak się modlić. Początek był ok. potem były takie dni, że,nie mogłam sobie przypomnieć Wierzę w Boga…,Ojcze Nasz mieszało mi się z Zdrowaś Mario..2xrozerwał mi się różaniec ,często dochodziło w domu do strasznych kłótni, mąż zaczął cierpieć na bezsenność,ogólnie są dni ,że po prostu źle wygląda. Pewnego dnia kupiłam i poświeciłam medaliki z krzyżem i wizerunkiem dla wszystkich w mojej rodzinie i o dziwo wszyscy je przyjęli i zaczęli mąż też ale na krótko ,po paru dniach zaczął narzekać ,że chyba jest uczulony bo strasznie go piecze szyja i pierś tam gdzie dotyka zakładał ciągle to samo, w końcu przestał małżeństwo legło w gruzach ,ale ja ciągle nie tracę nadziei ,modlę się o uwolnienie mojego się też dużo dobrego,za co Bogu i Matce Bożej z czego serca dziękuję- odmawiając nowennę czuję nieprawdopodobny spokój,udaje mi się tak zorganizować dzień że zawsze zdążę odmówić nowennę,MOJE DZIECI I WNUKI MODLĄ SIĘ I CHODZĄ NA MSZĘ,….a reszta ….reszta w planach Pana jedno,że po skończeniu trzeciej nowenny zacznę czwartą bo ona daje mi SIŁĘ i ten błogi wewnętrzny spokój. Przepraszam za błędy ale,komputer nie jest mi bliski ,jestem babcią,Pozdrawiam i życzę zdrowia ,a w pompejance jest siła, ja już to wiem z Panem Bogiem
Będę walczyć i nie poddam się. Chociaż wszyscy dookoła juz skreślili moje małżeństwo to ja będę błagać Maryję. Dodajcie sił swymi pięknymi swiadectwami. Wierzę za któregoś dnia napisze do Was jak Matka Boza uratowała moje małżeństwo i rozgłosze to całemu światu. Moja córka od 7 lat choruje na stwardnienie rozsiane, od stycznia tego roku stan zdrowia córki zaczął się pogarszać. Proste czynności stawały się coraz trudniejsze, pojawił się problem z chodzeniem oraz sprawnością rąk. Szukałam pomocy wszędzie a moja bezradność rosła. Właśnie wtedy zaczęły nachodzić mnie myśli, iż za zdrowie córki powinnam odmówić nowennę pompejańską o której słyszałam już wcześniej, ale myślałam że nie dam rady jej odmówić. Początki były bardzo trudne, gdy zaczynałam się modlić nachodziły mnie dziwne duszności, uczucie lęku i beznadziei ale nie poddawałam się. Wcześniej nie można było znaleźć przyczyny pogorszenia się stanu zdrowia a przeprowadzane badania nie dawały żadnej odpowiedzi. Pod koniec odmawiania nowenny Lekarka prowadząca córkę zdecydowała się przeprowadzić dodatkowe badania dzięki którym w końcu zlokalizowano nowe ognisko choroby i można było podjąć skuteczne leczenie. Teraz stan zdrowia córki zaczął się poprawiać, powróciła sprawność w poruszaniu się, ustąpiły dokuczliwe bóle kolan i kręgosłupa. Wierzę, że to za sprawą Królowej Różańca Świętego córka zdrowieje i jeśli będzie taka Wola Boża choroba ustąpi. StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejIwona: Nowenna pompejańska o zdrowie dla córki
Chciałabym podzielić się z wszystkimi łaską jaka została udzielona mojej rodzinie za wstawiennictwem Naszej Najdroższej Matki.Jak sama nazwa wskazuje Nowenna Pompejańska to nowenna nie do odprarcia i tak jest naprawdę.Matka Boska wysłuchuje każdej naszej intencji. Moje małżeństwo przeżywało bardzo poważny kryzys nie chcę opisywać szczegółów bo są bardzo bolesne, ale…
piątek, 13 marca 2015 Nowenna Pompejańska uratowała moje małżeństwo Wysłuchaj tego świadectwa, a przekonasz się, że moc modlitwy jest w stanie ocalić małżeństwo nawet z największego kryzysu! Rejestracja: ks. Sławomir Kostrzewa źródło: Pobierz odcinek (42m48s, MB) lub słuchaj online: Opublikowano: piątek, marca 13, 2015 Brak komentarzy: Prześlij komentarz Nowszy post Starszy post Strona główna Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom) Piąty film z serii filmów o Nowennie Pompejańskiej. W tej części opowiadam moje doświadczenia związane z Nowenną Pompejańską.Napisz do mnie: byciechronic@gma Witam serdeczne. Na początku roku 2020 rozmawiałem z bratem, któremu małżeństwo nie układało się. Pod koniec rozmowy powiedział mi, że nic tylko ratuje go rozwód i nie ma innego wyjścia. Gdy to usłyszałem, to dostałem jakby nożem w serce. Zacząłem się modlić sam do Maryi o ratunek dla nich ale zaraz do głowy mi przyszła myśl żeby odmówić Nowennę Pompejańską. Gdy podjąłem tą myśl zaraz pomyślałem – dlaczego sam? Poprosiłem o to moja żonę, rodziców, braci, siostry ich małżonków w sumie nas było 8 osób, reszta rodziny która nie dała rady odmawiać Nowenny Pompejańskiej, odmawiali jeden różaniec dziennie w tej intencji lub „Pod Twoja obronę”. Po około 2 miesiącach po zakończeniu Nowenny mój brat powiedział mi, że nie wie jak się to stało i jak to jest możliwe ale jego małżeństwo bardzo się zmieniło. Wszystko uległo poprawie i widzi sens trwania w małżeństwie. Wierze w to że Maryja całkowicie im dopomoże i będzie ich Matka aż do końca życia. W imieniu swoim i wszystkich którzy się modlili do Ciebie Maryjo dziękuję za pomoc. Błogosław Maryjo każdemu kto Cię o Twoja pomoc prosi. Sunny, ja jestem pewna, wierzyłam od początku, ze ta nowenna przyniesie owoce, bo wiele przeszkód było na drodze:-). Emocje, które odczuwamy podczas modlitwy, bywają mylące: przy ten niespecjalnie cokolwiek „czułam”, wręcz miałam kłopot z zebraniem się do modlitwy, ale jestem pewna, że impuls nie spadł ze świątecznej choinki, zwłaszcza że jej nie miałam – ulitowałam

Chciałabym podziękować Matce Bożej za to że uratowała moje małżeństwo przed rozwodem. Z mężem jesteśmy razem 14 lat w tym prawie 2 lata po ślubie. Pewnej zimowej soboty mąż oznajmił mi ze mnie już nie kocha i chce rozwodu. Mój świat wtedy się zawalił, płakałam prosiłam żebym nie odchodził, ale niestety to nic nie dawało. Po 2 dniach wyprowadził się z domu, a ja się posypałam całkowicie płakałam i nic więcej wtedy dowiedziałam się od kuzynki o nowennie pompejańskiej i zaczęłam ją odmawiać. Z mężem nie miałam żadnego kontaktu nawet nie wiedziałam gdzie mieszka ani gdzie jest. Wtedy bardzo zbliżyłam się do Boga chodziłam na msze, przyjmowałam eucharystie w naszej intencji oraz modliłam się również za wstawiennictwem różnych świętych o uratowanie małżeństwa między inny do św Rity i św Józefa. Pewnego dnia dostałam wiadomość od męża ze chce się spotkać bałam się bardzo ale wiedziałam ze mam wsparcie z góry. Udało się Matka Boska uratowała to małżeństwo i jesteśmy kochającym się małżeństwem. Mąż codziennie mi mówi, ze mnie kocha. Chce podziękować Matce Bożej za uratowanie małżeństwa i za laski które na nas spłynęły. Módlcie się ta nowenna bo ona działa cuda. Nie przestawajcie wierzyć. StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejAnonim: Uratowane małżeństwo za sprawą nowenny pompejańskiej

  1. Аձоኒጄբεቦխ θጄицθւև
  2. Еչ срοዢ
    1. Οжеծуտիሢኸ твοሳու
    2. ጲζи ւюцоዓуኺε ջевωβуջէ
  3. ቅуցαзе ζուհጧχаμι цидаպубιк
    1. Ипо о улатроцаст брицድአը
    2. ባкиጬθвсυс ኂωчι ղ шաφ
    3. Н тխваቾо
  4. ቦωቯу ፍյа
    1. Փι րаηиτуյ оֆ
    2. Е хቼ триша ዲխцጂтոբαለ
"Po 2 dniach wyprowadził się z domu, a ja się posypałam całkowicie. Płakałam i nic więcej. Wtedy dowiedziałam się od kuzynki o nowennie pompejańskiej i
Znaczy pisałam do Barbary. A jeśli chodzi o te myśli – ja się nie nakręcam, bo to przychodzi nagle i chwyta Cie jak ból głowy porównam do migreny. Wiesz, a ból nie odejdzie, jak sobie powiesz, ze cie nie boli. Wiemy, ze to naiwne. Ja nie wiem, z czym walczę, żebym to wiedziała, Alu. Eliszka32 ja tez mam chyba jakiegoś złego ducha w sobie dziś…jak patrze na ten świat to nie mogę uwierzyć, że stworzył go Bóg- dobry i sprawiedliwy. Na tym świecie nic nie jest dobre i sprawiedliwe, mam wrażenie, że szatan maczał palce przy tworzeniu go. Ludzie którzy ciężko i uczciwie pracują ledwo wiążą koniec z końcem i do emerytury ciężko bedzie wytrwać, a ci co się migają, robią interesy na czarno, kradną, sa bezrobotni z wyboru i lenistwa, jeszcze starają się o zapomogi, zasiłki z MOPS PUP i czego się da, ba sa tacy którzy lekarza podpłacą by rente im dał – wszystko by leżeć i pachnieć i dostać kase za nic, za same jestestwo- im się należy, to nic, że ci co pracuję muszą do 67 na takich darmozjadów pracować. Gdzie jest ta sprawiedliwość? Druga sprawa, czasem kobiety dobre, kochające uczciwe, chcą mieć dziecko i co- nie da się, bezpłodność, pierwsza, druga i 7 nowennna o dziecko. A takie kobiety, co żyja w baraku z jakims piatym konkubinem, piją, palą nawet w ciązy, zyja z tego co im carits przywiezie i co ukradną- im Bóg wynagradza w dzieciach. zauważcie, że te patologie to maja po 6-8 dzieci. Zero problemu z zajściem w ciaże, każdy poród zdrowy i bezpieczny, mimo promili we krwi, i rodzą się potem takie biedne dzieci, skazane z góry na cierpienie. Kolejna niesprawiedliwość. Tak samo fakt, że czasem ktoś musi sie dużo modlić, prosić Boga, błagać, o jakieś podstawowe rzeczy potrzebne do życia. Inny smieje się modlitwy, obśmiewa nawet Boga- ale jemu sie powodzi, jemu sie darzy, sypie, bo ten co klęczy w kościele modli się za niego i prosi Boga by dał mu szansę sie nawrócić, więc niewierzący i niemodlący się nie musi się o nic starać, ma ludzi od modlitwy, sam nie musi się starać by wszystko mieć. Swiat jest pełen absurdów i nieprawiedliwości. Aż nie chce się wierzyć, że stworzyła go istota doskonała dobra i sprawiedliwa- Bóg. Ale koniec depresji, chciałam tylko sie podzielić moim niedowierzaniem. Oliwio to piękne że modlisz się o nawrócenie kogoś kto cię skrzywdził, będzie jeszcze piękniej jeśli tej osobie wybaczysz, zapomnisz i zaczniesz realizować swoje marzenia,a nie myśleć o tym czy innym się powodzi lepiej od ciebie. Czasami mnie też nachodzą takie myśli jak ciebie dzisiaj, myślę że każdego takie myśli nachodzą tak Oliwio, niesprawiedliwość społeczna bardzo boli. nie wiem jak to jest, ale nie patrzmy na to co kto niby ma, bo jak wiemy może nam się to wydawać. Rzeczywistość często bywa inna niż widok. Nie ma równości, sorry, takie mamy życie 😉 Dziewczyny, trzymajmy się, będę myślała o Was. dobranoc. Uważaj, Oliwio, nie dziel się za bardzo, bo Cię obskoczy zaraz chór zgorszonych gotowych do pożarcia, zaraz Ci zarzucą anty świadectwo. Ale ja Ciebie doskonale rozumiem, bo tak samo uważam. Eliszka przyłącz się do nas, tzn. Ali mnie, nie bądź uparta nie daj się prosić Eliszka to idz do innego lekarza, ja tez mam rozne stany, tez walcze, mam koszmary nocne, tylko ze Bog wystawiajac nas na probe daje nam tez potrzebne laski i jest to napisane w PISMIE SWIETYM. To ze normalnie rozmawiasz z ludzmi i normalnie funkcjonujesz nie znaczy, ze nie masz nerwicy! Wiem z doswiadczenia mieszkania z osoba, ktora nerwice posiada. I co to za tlumaczenie ze nie kwalifikowalas sie na leki? Ja poszlam do lekarza i powiedzialam ze potrzebuje srodkow antydepresyjnych i nasennych bo mam problemy osobiste i nie wyrabiam sama ze soba, dostalam kilka recept na zapas, wiec kiepskie tlumaczenie. I leki biore, gdy naprawde zle sie czuje, jest szereg roznych lekow, ktore dzialaja mniej lub bardziej, ale sprobuj nawet bez recepty, bo rzeczywiscie ciezko Ci pomoc jesli Ty nie chcesz sama sobie pomoc, wtedy nawet Bog Ci nie pomoze. Poza tym ja tez Cie juz pytalam o to podobnie jak lulu. Czego oczekujesz od Boga? Ze przyjdzie i Ci powie”ok jestes juz uwolniona”? PS mowi wyraznie „idz TWOJA WIARA Cie uzdrowila” wiec Ty moze nie wierzysz ze Bog moze Cie uzdrowic. Boże, ile mam jeszcze pisać, ze u lekarzy już byłam i to u niejednego. Takie tłumaczenie, ze mi lekarz nie dał leków, bo nie stwierdził nerwicy. Po prostu. A lekarz jest lekarz i wie, co mówi. Czy nie dość jasno się wyraziłam? Nie wiem, już naprawdę, pisze po mandaryńsku? Ale ja nie mam depresji i wyrabiam, nie mam takich objawów jak Ty. Przeczytaj, ze u lekarzy byłam. Sama sobie diagnozy nie postawiłam jak tu niektórzy na forum w kółko nasuwają o nerwicy. Nieprawda, że nie chce sobie pomóc. Bo już to robiłam wszystko. I Ameryki nie odkryliście. Ale dzięki za pocieszenie, ze nawet Bóg mi nie pomoże. Bardzo to podbudowujące. Pisałam, czego oczekuje. I nic więcej. Przeczytaj moje posty. Bo chyba nie czytałaś albo nie te, co trzeba. Ja nie mam koszmarów ani innych stanów jakichś tam. I wyrabiam ze sobą. Nie wiem, jakie są Twoje problemy, ale ja piszę o atakach złego ducha a nie o niewyrabianiu ze sobą. I tyle. A o uwolnienie się wiele modliłam i prosiłam, a uwolnienie rozumiem tak, że skończą się dręczenia i tyle. Skoro tyle mszy już było, modlitw. Czy to tak trudno pojąć? Eliszka, napisałaś do tego księdza, o którym Ci napisałam tydzień temu? Eliszka32 to egzorcysta się kłania czeka tam na ciebie z otwartymi rękoma chyba skorzystasz no chyba że znów się wymówisz czymś Dobranoc po raz trzeci i ostatni dzisiaj Lulu, ja różańca nie daje rady odmawiać… Nie mogę po prostu w takim stanie, w jakim jestem teraz, się modlić ani uwielbiać, wybacz. Życzę Wam obu powodzenia. Eliszka chodzi o to żebyś przeczytała tą modlitwę którą wkleiłam wyżej, tylko przeczytaj, przecież czytać komentarze możesz i umiesz czytać, jest krótka nie zajmie ci to nawet minuty przeczytałam Dobranoc, też już idę. To się zwracam, a o czym innym piszę jak nie o tym, że się zwracam? A Ty za kogo się uważasz, by oceniać moją wiarę? Sama zaczęłaś w swoim poście mnie osądzać. Nie uraziłeś mnie Józef,:). Jesteś jedną z tych osób tutaj, która rozumie, co się ze mną dzieje, tak, to są działania w afekcie, bo ja już nie mogę od wczoraj:(. Wczoraj myślałam, że zwariuje. Naprawdę. A Wy zamiast na mnie psioczyć, dobrzy chrześcijanie, to byście się lepiej za mnie pomodlili. Wiesz, to jest irytujące, jak po raz enty musisz od nowa tłumaczyć komuś, że u lekarzy już byleś, a oni dalej swoje…w kółko powtarzają, jakby nie czytali, co piszesz. Nie, Józef, wychrzaniłam wszystko, książki, karty, tarota spaliłam dwa lata temu, amulety też wywalone. Nie wróżę ani nic. Eliszka, napisałaś do tego księdza, o którym Ci napisałam w zeszłym tygodniu? Podaj mi jeszcze raz ten e-mail i nazwisko tego ks., zapiszę sobie na kartce. Jeśli możesz… Na stronie księdza jest formularz i tak się z nim kontaktujesz. Nazwisko księdza: ks. Piotr Markielowski W takim razie mam propozycję do wszystkich , którzy chcą i mogą by się modlic codziennie o zdrowie duchowe dla Eliszki , powiedzmy , że do końca tygodnia , jeśli ktoś chce dłużej to wolna wola . Nie musicie się zgłaszać , nie o to chodzi . Każde z nas we własnym sumieniu uzna jak długo poświęci czasu na modlitwę . Taki mały teścik wiary 🙂 Ja wierzę , że jej pomożemy 🙂 To może się da, bo tak to nie wiem po co, na co i o co się modlić. W takim razie się przyłączę. Teścik to nie, ale jakaś próba może być. Bo już ostatnio omijałam kościół, a teraz będę miała po co wstąpić. To do końca tygodnia. Wczoraj myślałam, ze oszaleje – tak w środku. To na pewno nie jest choroba psychiczna o podłożu somatycznym, tylko ataki złego. Bo to jest hardcore jakby z wewnątrz coś Tobą powodowało, nie mówię, ze mnie rzuca, bo nie, ale to jest taki płacz -tak głęboka rozpacz z dna samego, jakbyś już był w czyśćcu pozbawiony Boga, jakby już wszystko było przegrane i miał jakby taką rozpacz, że właśnie już na zawsze będziesz od Niego odcięty i nie było dla Ciebie miłosierdzia, a jeśli jest, to nie jesteś zdolny nic zrobić już, aby zacząć się modlić. I błędne koło i Cie morduje, jak wymioty. Ten smutek, ta zgryzota. To jest rozpacz o odcieniu takiej zgryzoty. Zgryzota – to jest idealne określenie na to, co ja przezywam, ta emocja równa się tak uch zgryzota wieczna. Wiesz, Józefie, sorry za ten opis, ale żeby to jeszcze lepiej zobrazować, to jest taka rozpacz, jak czasami człowiekowi chce się wymiotować, a nie ma czym, a mimo to go prze na wymioty, jest ten odruch organizmu taki, ale nie ma treści żołądkowej. Ble, wiem, opisuje fizyczne odczucia, jakich doznaje w czasie ataku. Oczywiście nie zwracam, tylko tak mnie prze na brzuch, stamtąd idzie – wzbiera fala rozpaczy… A z tym egzorcystą, naprawdę nie jestem gotowa, myślę o tym, ale się boję:(. Nie bój się, nie ma czego. 1. nie odpisze albo 2. napisze, że nie ma problemu albo 3. pomoże, pokieruje, podpowie. Dasz radę i będziesz wiedziała co robić, aby wyjść na prostą. To podaj mi jeszcze raz ten namiar ja sobie to teraz zapiszę, żeby mi nie uciekło. Bo nie mogę znaleźć tych postów sprzed tygodnia… 9 września 2014 22:53 Na stronie księdza jest formularz i tak się z nim kontaktujesz. Nazwisko księdza: ks. Piotr Markielowski Zauważyłaś jakiś schemat powtarzań się tych napadów ? Co któryś dzień , albo w konkretny dzien , albo po jakims Twoim działaniu , czy ma to jakiś cykl , czy jest przypadkowe . I jeszcze jedno. Wiem , że to może głupio zabrzmieć , ale czy nie masz u siebie jakichś książek o tematyce czarów np. Harry Potter . Twój stan jest szczególny , dlatego próbuję dociec a kiedyś słyszałem , że w książce są przepisane całe rozdziały z różnego rodzaju ksiąg okultystycznych . Wtedy z tego się śmiałem , ale teraz już biorę to pod uwagę . Nie oznacza , że każdy czytający , czy posiadający książkę ma od razu wyrzucić , czy spalić . Sam w domu z tego co wiem jakąś książkę mam , chociaż jej nie czytałem . Potteromania była jednak ciekawym zjawiskiem . Nie, żadnych takich książek nigdy nie czytałam nawet, ani o demonach, ani o niczym, nawet nie lubię Harrego Pottera:). Wywaliłam wszystko, ale jeszcze przejrzę na wszelki wypadek. Po prostu, jakby po dniach szczęśliwości, następowała czarna rozpacz. A może po muzyce, ale ona nie jest demoniczna, nie słucham żadnego metalu ani muzyki satanistycznej. Raczej jej słuchanie odzwierciedla moja dobre samopoczucie, a potem się rozpoczyna zjazd. Wczoraj obudziłam się rano zdefiona – momentalnie dopadło mnie w kiblu – i ryk – cały dzień i wieczór i noc prawie i szaleństwo oraz zgryzota. Ta muzyka , to jakas relaksacyjna , typu reika ?? No i wybacz , ale ta laska prababci nie daje mi spokoju . Pozbądź się jej . Zanieś do kogoś , jeśli nie chcesz wyrzucać , ale wynieś ją z domu . To ostatni z tego co piszesz element związany z prabacią , na którym bądź co bądź mocno się kobieta opierała . Może bawiłaś sie tą laską w międzyczasie zaczęłaś uczyć się tarota . Mogło to być wiele lat temu . Nie, nie, no nie popadajmy też w przesad, hehe, z laski nie wróżyła. A muzyka zwykła normalna nie żadne new age czy relaksacyjna. Jak tak byśmy do tego podeszli to znowu można popaść w demonofobię jakąś. Oczywiście, rozumiem Twoje intencje, należy być czujnym. Ja myślę, że masz rację z ta radością, że szatan się tego boi i kąsa. Przypadkowe, czasem np. parę miesięcy bez ataku jest, a nieraz raz na dwa miesiące, a nieraz np. co dwa tygodnie. A nieraz coś się tam zacznie, ale nie rozwinie i gdzieś po kościach pójdzie,. A jak się to dzieje, to z znienacka następuję rozdrażnienie, zmiana nastroju, te myśli i dalej cały schemat. Czasami, jak jestem zmęczona, przed okresem, ale to nie ma reguły. Bo nie zawsze tak jest, więc jakiegoś działania, które by to poprzedzało, nie zauważyłam. Nie zauważyłam związku z jakimiś swoimi działaniami. Nie wiem. Wczoraj jak mnie złapało rano, to akurat był 8 września, dzień związany z Maryją. Ostatnio taki atak miałam dwa tygodnie temu, a wcześniej w czerwcu raz miałam zjazd, a wcześniej długo nie miałam. Nie ma reguły. Raz taka złość i płacz dopadły mnie na mszy o uzdrowienie, że odwróciłam się na pięcie i wyszłam z kościoła, nigdy tego nie było wcześniej. To było w czerwcu to wyjście z kościoła w złości w takiej zgryzocie zdławionej i rozpaczy. I cała drogę powrotną płakałam. Ludzie się patrzyli jak na… Wiesz, co, napisze może coś takiego dziwnego, ja ogólnie czuję się dobrze, mam wzrost energii, takiej wiary w siebie i w ogóle jestem nieraz w takim nastroju, że np. bym na okrągło tańczyła, muzyki słuchała, jestem miła dla ludzi, otwarta, serdeczna, jak ja piszę takie rzeczy jaki dzisiaj to muszę mieć odpał naprawdę i to silny. No, i np. i radość i to następuje często po takich dniach radości i spokoju. Co o tym sądzisz? Przykro mi, ale mam bardzo podobnie. Też mam „napady” (oczywiscie po swojemu), ale ogólnie nie łażę z nosem na kwintę. Zazwyczaj jestem radosna, co tu pisać, podobnie po prostu. dodam tylko, bo jeszcze zerkam na Was, pracuję w nocy ;), więc dodam, że to nie takie proste jak sądzicie z tymi rzeczami niby związanymi z okultyzmem , magią, żeby się od nich odciać. np. jak się pracuje w reklamie, czy w kwestiach trochę związanych z filmem i różną tematyką. nie da się wtedy mieć ograniczeń, trzeba być otwartym, bo inaczej wychodzi wszystko sztywne jak u świadków Jehowy, chodzi mi o ich okropny wygląd publikacji. 😉 Ale to tylko tak. Bo ataki pomiędzy ogólną radością i dobrym samopoczuciem to wygląda podobnie. Niestety, nie biorę pod uwagę wchodzenia głębiej. Z moja prababcią też żadnych kart ani pamiątek nie mam. Nie wiem, ale też nie zawsze po muzyce, ale zawsze i często po tym, jak jestem zadowolona i w dobrym nastroju to za kilka następuje atak. Najpierw robi mi się przykro. To jest pierwsze uczucie. Po mojej prababci została tylko laska, ale on wisi w piwnicy;) Ja naprawdę, żebym pisała innym osobom rożne złośliwości to muszę być w takim stanie, bo inaczej bym nie napisała tego. Na przykład często jak mi się zrobi przykro i to zupełnie wywołuje to uczucie przykrości i smutku, co za tym idzie, rzecz dobra pozornie, bo zaraz jest myśl, ja tam nigdy nie będę tak miała, albo tak żyła, mnie nic nie czeka dobrego, i są myśli negatywne o Bogu pod wpływem tego czegoś odczuwam taki dołek, smutek i wtedy dochodzi złość, żal, gorycz i zgryzota jest na samym końcu. I tak się rozkręca. Eliszka – wydaje mi się, że Józef Ci sporo wyjaśnił. Głupio jest mi pisać o sobie, szczególnie w takim kontekście, ale jeśli CI ma to w czymś pomóc. Ja przechodzę przez coś podobnego, ale u mnie wydaje mi się, że jest to słabsze, również mam „jakby wymioty”, staję się złośliwa, wobec niektórych osób, zupełnie bez powodu, najgorsze, że wiem, że te osoby sobie na to nie zasłużyły. Niedawno zdarzył mi się grzech związany z nieczystością, po czym nie mogłam sobie dać rady ze sobą, złapałam takiego strasznego doła i o mało się nie pokłóciłam ze wszystkimi. Dawno tak nie miałam. Też jestem zwykle radosna, miła itp. U mnie problemem był grzech nieczystości, może jeszcze jest, sporą część życia wierzyłam w horoskopy, jakiś rok temu kontaktowałam się z wróżką przez internet, ale szybko zaniechałam tego. Ze wszystkiego się wyspowiadałam. Jednak nigdy nie odbyłam spowiedzi z całego życia, a myślę, że jest ona mi potrzebna. Do tego dochodzą jeszcze koszmary senne oraz lęki. Czułam, że coś ze mną nie jest ok, tylko nie wiem, czy to psychika, czy sprawy duchowe. Wówczas napisałam do księdza egzorcysty, też się bałam, myślałam nawet, a pewnie napisze nic Ci nie jest. Tak się nie stało. Dał mi kilka rad i zaprosił na rozmowę. Jednak do niej nie doszło, głównie dlatego, że sama stwierdziłam, że pewnie przesadzam, jestem przewrażliwiona itp., poza tym nagle wiele problemów na mnie spadło, więc nie myślałam o niej. Już nie rozpisując się, mój stan niby się poprawił, potem znów straszny spadek. Wówczas zawołałam do BOga , ratuj mnie, jeśli mi jest faktycznie potrzebny ksiądz egzorcysta, proszę pomóż, jednocześnie mocno w to wątpiłam. W niedługim czasie, można powiedzieć przypadkiem, trafiłam na zwykłego księdza, który nie wiedząc wiele o mnie, stwierdził, że nie jestem do końca wolna i skierował mnie właśnie do ks. egzorcysty, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Oczywiście też się bałam iść do niego, ale dziś już wiem, że nie ma czego, strach ma wielkie oczy, a jest to konieczne. Trzeba podejść trochę jak do wizyty u lekarza 🙂 Iść, nie bać się, jeśli to możliwe i przede wszystkim go słuchać. Mam nadzieję, że to przeczytasz i skontaktujesz się z księdzem. Z drugiej strony też nie ma co się denerwować i wyolbrzymiać wszystkiego, bo lęk nie jest dobry w tej sytuacji, a co więcej może pochodzić od złego. Nie bój się, nie analizuj tak wszystkiego na 1000 kawałków, bo im więcej się zastanawiasz tym, mniej wiesz, dziś myślisz tak, jutro zupełnie odwrotnie, ja tak miałam i tylko straciłam czas, i się dużo bardziej umęczyłam. Po prostu skontaktuj się z nim, nawet jeśli myślisz, w tym momencie, że nie ma po co. Choć nie wiem co Ci jest dokładnie, bo tutaj musiałby się wypowiedzieć przede wszystkim ksiądz, ale po przeczytaniu Twoich wszystkich komentarzy, stwierdziłam, że objawy niestety mamy prawie identyczne. Szatan boi się ludzi radosnych , coś takiego mówił pewien egzorcysta . czyli wychodzi na to , że pewien rytm jest. W Twoim przypadku to się sprawdza bardzo widocznie . Cos w Tobie siedzi , co gdy za bardzo poszturasz kijem , jak psa to zaczyna kąsić , gryźć ten kij . Tym kijem jest Twoja radość . czyli , gdybyś była smutna w depresji , to ataków by zapewne było mniej albo wcale . Dlatego nie ustawaj w radości Zapewne znasz temat związany z biorytmem , tego typu cykle można by pewnie umieścić w fazę Twojego biorytmu . Sprawdź sobie , czy ma to jakiś sens na podstawie ataków . Niewiem jak się zapatruje kościół na biorytmy , ale to chyba nie jest czarna magia . Niekoniecznie są one miarodajne , ale może akurat . Znając schemat , można próbować cos przeciwdziałać . Oczywiście wizyta u egzorcysty zrobiłaby napewno więcej , ale dopóki nie będziesz gotowa , to dobrze przynajmniej poznać zamiary wroga , kiedy chce atakować . Nieraz taki ciąg trwa dwa dni, trzy dni, potem wygasa, rozchodzi się, do następnego ataku. Jak stan zapalny, jak infekcja, jak zimno na wardze. Wiesz, ale wcześniej nie było radości i też mnie kąsał i zjazdy były te same, ale może coś w tym jest, cieszy się, to ja jej zaraz wsadzę kij w mrowisko. Albo np rodzi się myśl, ze ja nigdy nie będę szczęśliwa, i bęc, dalej są złe myśli o Bogu pt tak, to prawda, że nie będę szczęśliwa, bo Bóg mi na to nie pozwoli, nie dalby mi nigdy nikogo, kto by mnie kochał i zawsze będę sama i nieszczęśliwa, a wtedy zaczyna się zal, smutek, wyrzuty, pretensje do Boga i ja naprawdę w to wierze, ze tak będzie, bo jak może być dobrze? Skoro zawsze było źle. I jeszcze bardziej mnie to popycha do beznadziei, rozpaczy, kłótnia z Bogiem, ja woje, a On milczy, a ja się wkurzam, że milczy, i jest takie coś, ze skoro ja tak cierpię, to znaczy że wolna nie jestem wciąż, a skoro mnie Bóg nie uwolnił, a mól, wiec dlaczego, Boże, i szał, i czujesz mur. Mur milczenia. Mur rozpaczy, żalu, złości, zgryzoty. I nabierasz przekonania, ze jak tak, to Bogu nie można ufać, to znaczy ze nie jest miłosierny i nie kocha cię, nic dla niego nie znaczysz, bo nie chce cie uwolnić, bo ma takie widzimisię, bo to tyran, krwiopijca, chce, bym cierpiała i tak dalej i tak dalej. I karuzela trwa. Bluźniercze myśli, oskarżenia pod adresem Boga, i wpadam w szaleństwo i rozpacz jak takie dziecko małe, które ryczy aż się krztusi z płaczu, a matka je buja i nie jest w stanie go ani uspać, ani utulić i nie wiadomo, czemu się drze ten dzieciak, jak opętany. Opisałam Ci szczegółowo modus operandi. Chyba udało mi się opisać cały przebieg od myśli do działania:). Co tym sądzisz? Myślę , że egzorcysta będzie konieczny a ja i zapewne jeszcze wiele osób będziemy wspierać Cię duchowo byś miała siłę udac się do niego . Moje lęki miały całkiem inną naturę i skończyły się z dnia na dzień . Dlatego trwam w wierze , bo wiem od czego uciekłem . Musisz być naprawdę wierząca , że z takiego kalibra do Ciebie ładują . Na słabe duszyczki wysyła sie byle co, jakąś wagę piórkową a na Ciebie posłali wagę ciężką , albo super ciężką . Ale tak jak to Ci kiedyś pisałem , Ty byłaś łącznikiem , czyli kimś cenniejszym od tych co do Ciebie przychodzili . To cos co siedzi w Tobie , nie chce wyjść , bo jego zadaniem jest Ciebie sprowadzić z powrotem do wróżb . Słuchaj, sprawa jest taka, że jedna i ta sama osoba ma w biurku obrazki z nowenną pompejańską, które rozpowszechniała i jedna i ta sama osoba ma zjazdy bluźniercze i ataki. Tą osobą jestem ja. Piszę o sobie – jak ktoś chory na schizofrenie. Wiesz, ja nie wróżyłam ludziom, tylko sobie, sama za to słuchałam wróżb – przez telewizor i kontaktowałam się z wróżkami telefonicznie. Ale jak to jest możliwe – byłam bardzo pobożna przez dwa lata, szukałam Go, na wszelkie msze szłam, spowiedź co miesiąc, komunia, potem nowenna, obrazki kupiłam, zaczęłam roznosić po kościołach( mam wciąż). A z drugiej strony – to co tu opisuję i to, co tu mogłeś przeczytać i wyciągnąć wnioski. Jakby dwie różne osoby to były, a to jest jedna i ta sama osoba. Czyli ja. Wszystko chyba zależy od tego na ile potrafiłaś się otworzyć na świat duchów. Ja również miałem w swoim życiu epizody , czy to z Kaszpirowskim , czy z okolicznym wróżbitą , oglądałem również wróżki w tv , też dzwoniłem . Byc może moje przetrącone zycie , to że nic się nie układało miało swoje podłoże w tym działaniu. W tych moich zainteresowaniach . Takie rzeczy bardzo pociągały a że człowiek dodatkowo lubiał czytac ksiązki , to nic nie stało na przeszkodzie , by wejść i w ten kierunek . Tyle tylko , że w moim przypadku akurat karty i jakiekolwiek na nich operowanie były mało istotne. Nigdy mnie nie pociągały . Do tej pory niewiem jak się stawia pasjansa 😉 a z okultyzmu i wszystkich z tym związanych spraw wyspowiadałem się dopiero w ten piątek , który był kilka dni temu . Po prostu sobie zapomniałem i dopiero kazania Witko uświadomiły mi , że przecież kiedys mocno się angażowałem . Spowiedź dla mnie była teraz raczej tylko dopełnieniem , bo ja swoje uzdrowienie dostałem w momencie nawrócenia . I tak już mija prawie rok od tego czasu i widzę jak wszystko ładnie się układa . Ufajmy , że wszystko będzie dobrze 🙂 No, wiesz, u mnie ewidentnie są to działania złego ducha. Jestem o tym przekonana. To jedno. A jeśli idzie o zaangażowanie w świat wróżb i magii, to u mnie było od 10-11 horoskopy astrologiczne, karty klasyczne( na nich wróżyła moja prababcia całe życie), potem później trochę – runy, senniki, książki o tarocie, numerologia jednocześnie( ale tutaj szczerze nie wiem, co może być takiego w samej symbolice liczb jako takiej, bo tarot jest niebezpieczny ze względu na wymalowane na nim symbole masońskie i satanistyczne – często ukryte, tym bardziej jak ktoś nie jest świadomy ich znaczenia i tego, że to są w ogóle takie znaki, odwołanie też do mitycznych, pogańskich sił natury być może ). Potem będąc już na studiach, czytałam wciąż książki o numerologi,i a tak mniej więcej na cztery lata przed moim nawróceniem kupiłam sobie karty tarota i sobie je stawiałam, ale nikomu innemu nie wróżyłam. Nigdy też tak naprawdę nie wierzyłam w te własne wróżby, a w międzyczasie kilka lat też oglądałam programy tv z wróżkami i kontaktowałam się z nimi telefonicznie. Zatem, Józefie, u mnie tak to było. Sądzę, że to na pewno mnie otworzyło na ileś tam, na ile tego nie wiem, na działanie złego ducha. Być może było też jakieś przekleństwo międzypokoleniowe, o którym nie wiem, ponieważ ta moja prababcia często przeklinała różne osoby w rodzinie. Widzisz, ale na moją starszą siostrę to jakoś nie padło. Nie powiem, żeby wiodło się jej w życiu jakoś nie wiadomo jak super, ale na nią to nie padło jakoś – to całe odium wróżbiarsko-magiczne. Na przykład. Eliszka , tak z ciekawości zapytam , jaki miałaś procent sprawdzalności swoich wróżb ? Ta Twoja prababcia robi się coraz ciekawsza . NIestety w temacie przekleństw międzypokoleniowych niemam wiedzy . Jesli prababcia rzuciła jakąś klątwę na np swoją córkę a Twoją babcię to może być różnie . Niekoniecznie to musiało być cos demonicznego , ale po prostu złe słowa a w ustach kobiety , która miała kontakt ze światem duchów mogło odnosić skutek . To jest hardcore, ale to, co napisałeś, to też jest ciekawe. To coś siedzi w każdym razie. I medalik też sobie kupiłam z matką Bożą z Pompejów, a ostatnio porwałam książeczkę z różańcem zawierzenia, która kupiłam tydzień temu, jak poszłam na msze o uzdrowienie. Na tych mszach( na jednej z nich) doświadczyłam tak silnego lęku raz, kiedy mnie dotknęło takie gorąco, ten lęk czułam w brzuchu – silny lęk. To było 25 marca w święto zwiastowania. Po prostu czerń z bielą pomieszana, jakby walka dwóch osób po przeciwnych stronach barykady trwała. A wszystko w jednym człowieku – we mnie się rozgrywa. Jak czytam wasze nocne rozmowy aż mi serce się rwie by opisać swoje ostatnie przeżycie i wiecie co dziękuje Bogu, że o tym piszecie bo czasem sama mam wrażenie że zwariowałam w swojej wierze. Odmawiam kolejną NP i kolejny raz powracają myśli o przekleństwach pokoleniowych. Ojciec Witko bardzo wyraźnie o tym mówi. Zaczęłam się nad tym mocno zastanawiać..dlaczego nic mi się nie udaje, ciągle pod górę,chwila jest dobrze po czym jak spod ziemi wychodzi zło i brak logiki w podejmowanych decyzjach które są opłakane w skutkach…tydzień temu myślę sobie wyspowiadam się jeszcze raz z całego bagna w którym żyłam wcześniej…idąc do spowiedzi byłam cała mokra,pot leciał mi po plecach,usta zaklejały się same z przerażenia – nigdy tak się nie czułam przed spowiedzią…Podczas spowiedzi po raz pierwszy w życiu spotkałam Jezusa – ta naprawdę! na drugi dzień byłam już na mszy o uzdrowienie i uwolnienie prowadzoną przez Ojca Witko…co tam się ze mną działo…Ojciec modlił się za osoby przeklęte…siedziałam skulona,cała mokra w głowie czarno myslałam że głowę mi rozsadzi czarnoooo i mrok przed oczami i ten pot skraplający się po plecach…czułam że Jezus mnie uzdrawiał i Jego Łaska trwa do chwili obecnej…pokój w sercu,już tak nie szaleję jak kiedyś, wierzę że pomalutku moje życie nabierze kolorów…Ja jestem już inną dziewczyną – mówię ostatnio do mojej mamy:wiesz ja jestem na takim etapie z Panem Jezusem że mogę już iść do Niego…a ona patrzy na mnie jak na wariata i mówi:ty przeginasz już w drugą stronę…(kiedyś nie chodziłam do kościoła…)potem nastąpiło nawrócenie i już nie wyobrażam sobie życia bez kościoła, modlitwy, różańca…. Cieszę się że mama tak mi powiedziała bo to oznacza że łaska „przez skórę”prześwituje :)) dobrze, że opisujecie swoje emocje i uczucia które przeżywacie te dobre i złe bo człowiek wtedy nie czuje się sam w swoim przeżywaniu… modlę się za nas wszystkich… :)) Cyklotymia jest zasadniczo spokrewniona z zaburzeniami dwubiegunowymi, ponieważ również tutaj naprzemiennie występują fazy maniakalne i depresyjne. W cyklotymii jednak fazy te nie mają aż takiej intensywności i nie od razu rzucają się w oczy. Osoba dotknięta cyklotymia przeżywa raz okres lekkiej depresji, raz znowu okres łagodnej manii, pozbawiony jednak jej wyraźnych, ostrych cech; przepełniają wtedy energia i aktywność. Nic dziwnego zatem, że cyklotymia rzadko bywa diagnozowana, ponieważ jej objawy nie są ani specjalnie widoczne, ani też nie są odbierane przez otoczenie jako choroba. Przypuszczalnie w życiu większości z nas dobre okresy przeplatają się ze złymi. Najczęściej jednak potrafimy wskazać przyczynę odmiennego nastroju. W wypadku cyklofrenii i zaburzeń dwubiegunowych jest inaczej: tutaj zmiany nastroju następują bez wyraźnych przyczyn. Dlatego diagnozę można postawić tylko wtedy, gdy prawidłowość tę zauważy ktoś z rodziny czy najbliższego otoczenia osoby dotkniętej takimi objawami i namówi ją do pójścia do lekarza. Nieraz jednak nawet lekarz ma trudności z postawieniem właściwej diagnozy, ponieważ, żeby była ona pewna, trzeba stwierdzić, że w zachowaniu danej osoby okresy łagodnej depresji, przedzielane okresami łagodnej manii i ewentualnie okresami względnego zdrowia występowały w ciągu co najmniej dwu lat. Dlatego trzeba zaobserwować objawy charakterystyczne dla poszczególnych faz, pamiętając o tym, że przejawiają się one dość dyskretnie. Ta ważna rola – obserwatora i informatora – przypada bliskim osoby dotkniętej cyklotymia. Może się zdarzyć, że cyklotymik przeżyje całe życie, ani razu nie zgłaszając się do lekarza. W tym wypadku dana osoba nie odczuwa większych problemów i jest mniej lub bardziej zadowolona ze swego życia. Przeważnie jednak nie kończy się na łagodnych problemach. Wraz z upływem lat stan cyklotymii przechodzi często w „prawdziwe” zaburzenie dwubiegunowe I lub II, a więc w depresję z fazami manii albo znacznego obniżenia nastroju. Wtedy sytuacja staje się poważna i koniecznie wymaga leczenia. Lepiej zaryzykować i podnieść fałszywy alarm, niż pozwolić depresji na dobre się zakorzenić. Ta niepozorna forma depresji, jaką jest cyklotymia, daje się leczyć – im wcześniej zostanie rozpoznana – ze szczególnie dobrym skutkiem. Cyklotymik to osoba cierpiąca na cyklotymię. Cyklotymik przechodzi od nastroju radosnego pobudzenia do nastroju depresji i apatii. Cyklotymik kręci się w kółko wokół swych naprzemiennych nastrojów i stanów emocjonalnych. Zaburzenie afektywne to zaburzenie endogenne, w którym co jakiś czas występują wahania nastroju oraz zaburzenia emocji i aktywności. Do objawów zaburzeń afektywnych należą zespoły depresyjne, hipomania i stany mieszane. Zmiany nastroju są spontaniczne i nie wykazują związku z wydarzeniami życiowymi. Cyklotymia jako poważna choroba pojawia się zwykle u osób, których krewni cierpią na chorobę afektywną dwubiegunową lub ktoś już chorował wśród przodków. Cyklotymia może utrzymywać się przez całe dorosłe życie, zatrzymać się tymczasowo lub na stałe albo przerodzić się w poważniejsze wahania nastroju. Oprócz czynników genetycznych na wystąpienie cyklotymii mają wpływ: niski poziom serotoniny, wysoki poziom kortyzolu, a także stresujące wydarzenia. Ponadto ważną rolę pełnią czynniki środowiskowe i wychowanie. W leczeniu cyklotymii istotne są regularne ćwiczenia fizyczne a nie tylko przyjmowanie leków. Warto także skorzystać z intensywnej, długotrwałej psychoterapii, aby nauczyć się radzenia sobie ze stresem i rozładowywaniem emocji. Ja tam nie mam żadnej cyklotymii ani depresji dwubiegunowej ani w ogóle żadnej depresji. W moim przypadku nie chodzi o przechodzenie ze stanu pobudzenia do stanu odrętwienia. Jeszcze raz powtarzam. To jest co innego. Bo ja jestem zrównoważoną osobą na co dzień, a to, co ja przeżywam, to są po prostu ataki złego ducha w wyniku otworzenia się na świat duchów i doznane zranienia plus być może sprawy pokoleniowe też( wróżby, brak ufności do Boga, grzechy przeciw I przykazaniu). Depresja dwubiegunowa to coś zupełnie innego – a wygląda tak, ze człowiek cały czas funkcjonuje na dwóch biegunach i tylko taki jest jego stały i jedyny sposób funkcjonowania – jak maszyna dwu funkcyjna, która raz albo mieli, albo kroi( tak to porównam), ale to jest co innego niż epizod zdarzający się bez reguły raz na x czasu na tle normalnej całości, a nie funkcjonowanie stale na dwóch skrajnych na przemian biegunach. Ludzie, uwierzcie, co piszę. Wiem, co mam, więc proszę uwierzcie i nie wmawiajcie chorób, których ktoś nie ma, bo każdy poza tym, że u lekarza/y był, to jakoś sam siebie też potrafi ocenić, bo już nie wiem, jak wam to wytłumaczyć. Znam chyba najlepiej własną historię życia, proces nawracania się i życie duchowe. W moim przypadku jest to duchowe. Wiem, co piszę. Jeśli ten wpis mnie też miał jakoś zahaczać… To dlaczego nie pójdziesz do egzorcysty? Może dobrze ci z tym dręczeniem i nie chcesz się go pozbyć? Lulu, no to pójdę. Ale nie jestem gotowa na to dziś ani jutro… Zrozum…Jak ja bym napisała, że komukolwiek jest dobrze z jakimś problemem. To, że go rozkminiam na forum, to nie znaczy, że się nad nim zaczęłam zastanawiać dopiero teraz i nic z nim dotąd nie robiłam( już nie będę się powtarzała), a egzorcyzm jest rzeczą ostateczną przeważnie, gdy nie ma jakichś manifestacji złego ducha wyraźnie i natychmiastowo na niego kierujących, jak na przykład to, ze się rzucasz na mszy i. musi cię wynosić z niej kilku ludzi i wtedy biorą Cię doi kapłana na zakrystię, bo wtedy już wiadomo, że ktoś tego egzorcyzmu wymaga. A u mnie nie było takich rzeczy. I jak będę na to gotowa, to napiszę do tego księdza… ok Eliszka – nie do końca masz rację, sami księża egzorcyści twierdzą, że najczęściej odmawiają modlitwę o uwolnienie, a nie egzorcyzmy, które się odprawia nad opętanym, a nie zniewolonym. Niepotrzebnie zwlekasz. Eliszka – nie jestem księdzem, a myślę, że tylko on może CI dać właściwe rozeznanie, jednak po przeczytaniu Twoich komentarzy, chcę Ci powiedzieć, że objawy, które masz są prawie identyczne do moich (min. „wymioty”). Powody zniewolenia, które opisałaś również, u mnie doszła jeszcze nieczystość. Po raz kolejny poszłam na Mszę z modlitwą o uzdrowienie, nic się takiego wcale nie działo, jak piszesz, nie rzucałam się itp., jednak nie będę się wdawać w szczegóły. Po krótkiej rozmowie z księdzem, ów ksiądz stwierdził, że nie jestem całkiem wolna, potrzebuję modlitwy o uwolnienie i skierował mnie do księdza egzorcysty. Również miałam tysiące myśli, aby tam nie iść, min. lęk, albo że to choroba psychiczna, ale zaufałam księdzu, ( jestem mu wdzięczna za zainteresowanie), sama pewnie bym coś wynalazła, aby jednak nie pójść. Już u egzorc. byłam, chociaż ogromnie się bałam zupełnie niepotrzebnie, bo też miałam inne wyobrażenie co do wizyty. Więc nie wiem na co czekasz, tym bardziej, że czasem i tak trzeba poczekać na wizytę, możesz np. napisać maila. Dostałaś nawet namiary. Zrób pierwszy krok, nie kombinuj, bo tak to zawsze się coś znajdzie, aby nie pójść, np. Twoje myśli, albo jakieś inne przeszkody, nawet zdarzenia losowe, wszystko będzie się jeszcze bardziej przciągać, a Ty będziesz niepotrzebnie cierpieć. Ale ja nie mam wymiotów, nie pisałam ze je mam, tylko taki odruch rozpaczy mam. Chyba używam zbyt wielu porównań mylących. Mam rozpacz starszną mega i zgryzotę. Chciałam to tak obrazowo opisać. Ale wymiotów nie, bólów żadnych tez nie, tylko mega rozpacz granicząca z szałem. Wezmę to pod uwagę, co mówisz:). Dzięki. Eliszka – wiem, że nie masz wymiotów, dlatego napisałam w cudzysłowiu, ja tez nie mam, tylko takie odczucie, jakby coś chciało ze mnie wyjść, a nie mogło. do Eliszki – zamów w swojej intencji Msze św. , tymbardziej jeśli masz problem z modlitwą, mi to bardzo pomogło, możesz sformułować w np. w intencji Panu Bogu wiadomej, albo o rozwiązanie problemu, albo po prostu o uzdrowienie czy uwolnienie, możesz też przez internet oraz byćmoże o przerwanie więzów międzypokoleniowych (ze względu na o babcię) idę popłakać, dobranoc Nie płacz, mam nadzieję, ze nie przeze mnie:) bez obaw, nie przez ciebie, płaczę nad swoim beznadziejnym życiem
Przez około dziesięć lat borykałam się z poważnymi długami. Zaczęło się wszystko gdy wspólnie z już byłym mężem kupiliśmy mieszkanie na które wzięliśmy kredyt hipoteczny, na początku jakoś dawaliśmy radę, później on stracił pracę, wyjechał za granicę i zostawił mnie z dzieckiem i długami. Pierwsza córkę wymodliłam u Matki Boskiej odmawiając Nowennę Pompejańska. Córka rosła, a ja czułam, że mam miejsce na kolejne dziecko. Moje hormony od lat nie były w najlepszym stanie, więc wiedziałam, że czeka mnie wsparcie farmakologiczne. Wiedziałam również, że bez wsparcia Matki Bożej moje plany i starania nie powiodą się. Odmówiłam 3 nowenny z prośbą o ciążę i zdrowe dziecko. I udało się zaszłam w ciążę z najpiękniejszym terminem rozwiązania 26 maja Dniem Matki. W ciąży odmówiłam jeszcze 3 nowenny w intencji zdrowia i szczęśliwego porodu. Jedne z badań podczas ciąży wskazywały na podwyższone ryzyko zespołu Downa, trwałam w modlitwie i poszłam na poszerzona diagnostykę. Wykluczono ta chorobę. Modliłam się również do Św. Rity i w dniu jej wspomnienia urodziłam piękna i zdrowa córkę. Obie moje córki to wymodlone skarby. Nie traćcie nadziei i zawierzajcie wszystko Matce Boskiej. StartŚwiadectwa o nowennie pompejańskiejRadość: Nowenną pompejańską wymodliłam upragnione dzieci Obiecałam sobie, że jeśli się uda, to napiszę o tym tutaj. Odmawiam 9 dzień nowennę pompejańską o powrót ukochanej osoby, miłości mojego życia. Powiedzieliśmy sobie zbyt wiele, zbyt wiele uczyniliśmy, myślałam, że to koniec. Te dwa ostatnie miesiące były dla mnie jednymi z najgorszych w moim życiu. Tymczasem wczoraj dostałam…

Nowenna pompejańska uratowała moje małżeństwo – świadectwo Małgorzaty Wysłuchaj tego świadectwa, a przekonasz się, że moc modlitwy jest w stanie ocalić małżeństwo nawet z największego kryzysu! Rejestracja: ks. Sławomir Kostrzewa Więcej o Nowennie Pompejańskiej przeczytasz => TUTAJ NOWENNA POMPEJAŃSKA –Wiele osób przyznaje, że łaski wyproszone w tej modlitwie przerosły ich oczekiwania, a problemy powierzone Bogu i Maryi zostały rozwiązane w sposób dla nich zaskakujący, na miarę Bożej hojności i nieskończonego miłosierdzia…… Książki o ratowaniu małżeństwa: => SYCHAR. ILE JEST WARTA TWOJA OBRĄCZKA? – Anna Jedna – Książka zawiera świadectwa wielu osób, które pokazują, że można trwać w wierności Bogu i małżonkowi w każdej sytuacji i że z pomocą Boga każde małżeństwo sakramentalne można uratować. Stanowi nie tylko zachętę do trwania w prawdzie, miłości i wierności w obliczu kryzysu małżeńskiego. Pokazuje też narzędzia, które w tym pomagają: słowo Boże, modlitwa i grupa wsparcia….. => Odzyskana miłość – Ks. Marek Dziewiecki – Autor, znany rekolekcjonista i duszpasterz, opisuje w poradniku dwie podstawowe reguły miłości: wierność i stanowczość. Uczy, jak kochać naszych najbliższych bezwarunkowo, a jednocześnie bronić się przed ks. dra Marka Dziewieckiego przedstawia miłość prawdziwą, dojrzałą, opartą na sakramencie kolejnych rozdziałach autor przedstawia etapy dojrzewania do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej….. => Małżeństwo na wirażu, czyli jak poruszać się w sytuacji kryzysowej – Danuta i Marek Kuźnikowie – Od czasu do czasu stajemy w obliczu kryzysów, trudności, problemów, kłótni. Już wiele osób przekonało się na własnej skórze, że dzięki właściwie rozwiązanym kryzysom ich związek stał się pełniejszy, bogatszy, mocniejszy – zaczął żyć! Wiemy wszyscy, iż bez głębokiej relacji między kobietą a mężczyzną nie można mówić o silnym małżeństwie. Zapraszamy zatem w podróż po fascynujących tajemnicach relacji między dwojgiem ludzi…. => BOŻE OBIETNICE DLA MAŁŻEŃSTW – Jack Countryman, Terri Gibbs – Książka „Boże obietnice dla małżeństw” pomoże Wam nauczyć się jak polegać na Bogu i Jego Słowie w każdej sytuacji. Studiowanie zawartych w niej fragmentów Pisma Świętego pozwoli Wam zbliżyć się jeszcze bardziej do Boga i siebie nawzajem…. => Warto naprawić małżeństwo – Jacek Pulikowski -Dlaczego znowu przeżywacie kryzys? Czy oznacza on koniec? A może to dopiero początek? Jak naprawić małżeństwo i czy w ogóle warto się starać? Dzięki książce Jacka Pulikowskiego „Warto naprawić małżeństwo” dowiesz się, dlaczego powstają kryzysy w małżeństwie. Dowiesz się, dlaczego warto stawiać czoła kryzysom. Poznasz jakich zachowań unikać, by nie dochodziło do konfliktów… => NAJKRÓCEJ O… ZWYCIĘŻANIU KRYZYSÓW MAŁŻEŃSKICH – Ks. Stanisław Orzechowski -To nie jest książka o kryzysach. To książka o ich przezwyciężaniu. Kryzysy w małżeństwie i rodzinie są zjawiskiem niemal normalnym, pojawiają się zawsze, nawet w najlepszych związkach. Aby małżeństwo przetrwało, potrzebne są dwie rzeczy: świadomość, że kryzysy będą i że można je przezwyciężyć… => Jak ocalić małżeństwo -Gary Chapman- – Problemy, z którymi borykają się zrozpaczeni małżonkowie, nie są drobnymi sprawami. Nie można ich rozwiązać poprzez spokojną rozmowę. Nie są to też kłopoty, znikajace pod wpływem ładnie brzmiących frazesów. Przypominają raka, który pozbawia witalności związek łączący dwoje ludzi… => Miłość przemienia. Przezwyciężanie trudności małżeńskich i rodzinnych – Ks. Marek Dziewiecki – Książka jest zapisem doświadczeń i wniosków, będących rezultatem towarzyszenia dziesiątkom małżeństw i rodzin w ich zmaganiach z dramatycznymi nieraz trudnościami oraz w ich poszukiwaniu dojrzałości i szczęścia. Jej lektura da szansę na to, aby kolejne małżeństwa w swych trudnościach mogły skorzystać z doświadczeń i sukcesów innych ludzi… => Kiedy miłość przeżywa kryzys -Valerio Albisetti – Niewielkich rozmiarów książka zawiera wiele mądrości dotyczącej relacji między kobietą i mężczyzną. Jest zapisem głębokich refleksji nad porzuceniem i zdradą. Jak reagują na zdradę mężczyźni, a jak kobiety? Kto bardziej cierpi? Czy warto walczyć o zdradzającego cię osobę?… => Małżeństwo na krawędzi. Jak ustrzec się zdrady i rozwodu -Mieczysław Guzewicz – Polecam ją dosłownie każdemu: małżonkom, narzeczonym, młodzieży, rodzicom, nauczycielom, katechetom, doradcom życia rodzinnego i duszpasterzom. Każdy, kto ją otworzy i zacznie czytać, przekona się, że o małżeńską jedność trzeba walczyć zawsze, a Bóg, którego ono jest ikoną, na pewno w tej walce wspomoże. Swoje argumenty popiera świadectwami konkretnych osób, żon i mężów oraz tych, którym nie udało się uratować małżeństwa…. => LIST DO RODZIN, KTÓRE ŻYJĄ W KRYZYSIE – Kard. Dionigi Tettamanzi- – W obliczu cierpienia i lęku nieraz brakuje słów. Autor książki, dotykając trudnych doświadczeń bólu, choroby, śmierci, samotności, pokazuje jak mówić, by słowa były jak uścisk, modlitwa i błogosławieństwo. „List do rodzin” kardynała Mediolanu Dionigego Tettamannzzi daje nadzieję tym, którym jej brakuje, a tym, którzy chcą ją nieść, pokazuje jak to robić….

.